Samorząd powiatowy zaoszczędzi na tej decyzji 400.000 złotych, które dokładał rocznie do działalności bursy.
Niepokój towarzyszy za to uczniom, którzy muszą szukać sobie nowych lokali. - Nie jesteśmy w stanie codziennie dojeżdżać na zajęcia do szkoły w Bielsku - mówią Piotr Sawicki z Rogawki i Justyna Białobrzeska z Mielnika.
Szanse tylko na papierze
Piotr pochodzi z miejscowości oddalonej 53 km od Bielska, a Justyna 70 km. Jeśli nie znajdą miejsca w internacie, będą musieli zmienić szkoły i wyprowadzić się z miasta.
Oburzeni są też ich rodzice.
- Dużo się mówi o wyrównywaniu szans młodzieży wiejskiej. Tutaj widzimy, jak to wyrównywanie wygląda w praktyce - mówi Mikołaj Godun z Dołubowa. - Moja córka mieszka tam trzeci rok. Ona i jej przyjaciele nie rozumieją, jak można zlikwidować bursę?
Agata Godun wymienia: wygodne pokoje, telewizor na każdym piętrze, sala komputerowa, biblioteka, zorganizowane zajęcia sportowe.
- I to wszystko za 200 złotych miesięcznie - podkreśla Agata. - Wynajęcie mieszkania to co najmniej 300 złotych od osoby plus opłaty. I najważniejsze: na tyle osób na raz w Bielsku nie znajdzie się chętnych do wynajmowania pokoi!
- W ten sposób Bielsk traci młodzież, która mogłaby dla jego dobra pracować - dodaje rodzic Piotr Bronicki ze wsi Sypnie. - Naturalną koleją rzeczy jest to, że bielska młodzież wyjeżdża do większych miast, a jej miejsce zajmują ludzie ze wsi. Taką decyzją sami sobie zamykacie zaplecze młodych ludzi.
Nie oszczędzajcie na dzieciach!
Rodzice zwracają uwagę również na powód finansowy likwidacji bursy.
- Jednym z argumentów za jej likwidacją są oszczędności. Jeśli chcemy mieć dobrą młodzież, to na niej nie oszczędzajmy - apelował Mikołaj Godun. - Przecież część tych młodych ludzi pochodzi z rodzin wielodzietnych o niskim dochodzie. Ich nie stać na dojazdy, czy wynajmowanie mieszkań.
Z materiałów starostwa wynika, że problem dotyczy 81 mieszkańców bursy, którzy mają dziś do dyspozycji 160 miejsc.
Starosta Sławomir Snarski przekonuje, że tak naprawdę w okresie jesiennym i wiosennym w bursie mieszka około 60 osób. I zapewnia, że wygospodaruje dla nich wystarczającą liczbę miejsc w internacie Zespołu Szkół nr 4 im. Ziemi Podlaskiej.
Kryteria będą ostrzejsze
- Po modernizacji w internacie pomieścimy nawet 140 osób - zapewnia Snarski. - Oby za kilka lat nie okazało się, że i tam nie zapełnimy łóżek, bo demografia wskazuje, że w najbliższych latach liczba uczniów korzystających z usług bursy nadal będzie malała.
Od września może być jednak ciasno, bo internat przy Hołowieskiej jest dziś pełny. - Dziś mamy prawie setkę swoich wychowanków - mówi Mikołaj Jalinik, dyrektor Zespołu Szkół nr 4 im. Ziemi Podlaskiej, do którego należy internat.
Jak więc wszystkich zmieścić w jednej siedzibie? - Zastosujemy surowsze kryteria przy przyznawaniu miejsca w internacie - zapowiada dyrektor.
Stracą pracę i lokale
Likwidacja bursy oznacza też utratę pracy dla jej pracowników. Zagrożonych jest kilkanaście osób. Wyprowadzić będą się też musieli najemcy lokali usługowych, którzy w bursie wynajmują pomieszczenia.
- To dla nas spory kłopot - mówią drobni przedsiębiorcy.
Starosta Snarski zapewnia, że jeśli uda się sprzedać budynek obecnej bursy przy ul. Widowskiej, to pieniądze zostaną przeznaczone na inwestycje oświatowe. Zadeklarował też, że część pracowników bursy znajdzie zatrudnienie w internacie ZS nr 4.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
