Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozumienie Uczelni Białostockich organizuje Juwenalia 2013

Tomasz Maleta
Białostocki sztab juwenaliowy zaprasza wszystkich na imprezę. Studenci zapewniają, że zabawa – mimo okrojonego budżetu i programu - będzie tak samo dobra jak rok temu. Już wiadomo, że oprócz Weekendu zagrają Polska B z Białegostoku, ełcki zespół Freakin Rudeboys, Lao Che oraz The Toobes – trio rockowe z Mińska na Białorusi.
Białostocki sztab juwenaliowy zaprasza wszystkich na imprezę. Studenci zapewniają, że zabawa – mimo okrojonego budżetu i programu - będzie tak samo dobra jak rok temu. Już wiadomo, że oprócz Weekendu zagrają Polska B z Białegostoku, ełcki zespół Freakin Rudeboys, Lao Che oraz The Toobes – trio rockowe z Mińska na Białorusi. Andrzej Zgiet
Mamy potencjał, chęci. Chcielibyśmy zrobić coś więcej. Tymczasem w tym roku czujemy się trochę niedocenieni. Liczyliśmy na więcej, wierzyliśmy, że pan prezydent Tadeusz Truskolaski wesprze studentów. Wszak pochodzi z tego samego środowiska akademickiego. Co prawda istnieje współpraca urzędu miejskiego z uczelniami, ale zupełnie się to nie przekłada na społeczność studencką.

Niegdyś mówiono student żebrak, ale Pan. Dziś nadal żebrak, ale czy wciąż Pan? Przyznam, że pytam dość przekornie, na kanwie dyskusji, która toczy się jeszcze po decyzji magistratu o mniejszej w tym roku dotacji na Juwenalia. Bo chyba jakoś brakuje naturalnego w takim wypadku zacięcia studenckiego: "To my im teraz pokażemy, że i za takie pieniądze można zrobić dobrą zabawę. I to dla całego miasta".
Norbert Arkadiusz Wasiluk, prezes Fundacji Porozumienie Uczelni Białostockich:
- I my to właśnie robimy. Nie siedzimy z założonymi rękami, zapatrzeni w okno dumając: "Boże, skąd weźmiemy pieniądze". Studenci w Białymstoku są na tyle bystrzy i ogarnięci, że sami założyli organizację pozarządową, która stara się o pieniądze i dotacje. Starujemy we wszystkich możliwych konkursach miejskich, jak i wojewódzkich. Szukamy wsparcia nie tylko ze źródeł publicznych, ale i prywatnych. Dosłownie z każdych. Tak, by nasza sztandarowa impreza miała nadal blask i nie traciła go. Pomimo słabnącego zaufania ze strony magistratu i kurczącego się budżetu.

To skąd ten lament w tym roku?

- Skoro organizujemy największą imprezę w mieście i regionie, to wymaga ona rozsądnego wsparcia. Jesteśmy białostoczanami, kochamy to miasto, uwielbiamy w nim żyć i studiować. Chcemy być docenieni przez resztę społeczeństwa i przede wszystkim przez władzę, jako społeczność, która ma ciekawe pomysły i robi niebanalne rzeczy. Tym bardziej, że nie ma drugiej takiej grupy, która z podobnym rozmachem potrafi zorganizować duże przedsięwzięcie.

Nie ukrywajmy, że gdyby takie wydarzenie, które robimy jako organizacja non-profit, przygotowała instytucja publiczna, to kosztowałoby około 5 milionów złotych. Wszyscy o tym wiedzą, tylko o tym się głośno nie mówi.

Judyta Jakoniuk, rzeczniczka prasowa Juwenaliów Białystok 2013: - Tym bardziej, że studenci ściągają gwiazdy nie tylko krajowego, ale także światowego formatu. Zapewniają wspaniałą promocję Białemustokowi.

Norbert Arkadiusz Wasiluk: - Natomiast o wsparciu ze strony miejskiego samorządu możemy długo mówić.

To porozmawiajmy.

- Mamy tu zabawny paradoks. Fundacja Porozumienia Uczelni Białostockich, czyli teoretycznie najwięksi amatorzy, jakich możemy sobie wyobrazić, bo tak zresztą nas się postrzega, potrafi zrobić bardzo dużą trzydniową imprezę. Na przekór temu, że jesteśmy tak słabo dotowani przez miasto. 60 tys. złotych nie starczyłoby przecież na pięć minut sylwestra miejskiego lub innego wydarzenia.

Nie jest czasem tak, że trochę upojeni zeszłoroczną dotacją od miasta, liczyliście na powtórkę. A przecież już jesienią było wiadomo, że na wszystkie społeczne wydarzenia kulturalne nie starczy pieniędzy.

- Wiedziałem, że będzie problem z otrzymaniem 150 tys. złotych. Miałem jednak nadzieję, że dotacja dla studentów zostanie obcięta w rozsądnych granicach. Na przykład: jeżeli pieniądze na kulturę zmniejsza się o mniej więcej połowę, to zdrowy rozsądek podpowiada, że w większym stopniu miasto będzie dotować wydarzenia strategiczne i zrezygnuje z tych mniejszych. Z kolei podmioty starające się o zaoszczędzone w ten sposób pieniądze też to zrozumieją i proporcjonalnie obniżą swoje koszty, wydatki i aspiracje tak, abyśmy wszyscy tym budżetem się podzielili. Czyli sylwester miejski, koncerty na Plantach czy na Rynku Kościuszki będą miały uszczuplone dotacje o te magiczne 40 proc. I my też chcielibyśmy, by wsparcie dla nas było pomniejszone w tych samych proporcjach. Tymczasem innym zmniejsza się dotację w granicach 30-40 proc., nam o dwie trzecie. To jest żart i kpina w żywe oczy.

No tak, ale przeciętny białostoczanin może zapytać: niby dlaczego miasto ma dotować jeszcze bardziej studentów, skoro zewsząd się słyszy, że w tym roku gminna kołdra krótka, a na przykład emeryci o szczepionkach przeciw grypie mogli tylko pomarzyć.

- Nie chodzi o to, by zabrać innym grupom czy organizacjom i wesprzeć studentów. Rzecz w tym, by wydatki jak najlepiej racjonalizować. W tej chwili w Białymstoku studiuje około 50 tys. studentów. Czyli co szósty białostoczanin jest studentem. Jeżeli na juwenalia dostajemy 60 tys. złotych, to łatwo sobie obliczyć, ile statystyczny mieszkaniec przeznacza na nasze święto.

Skoro jesteście tak masową grupą, a z drugiej strony dość zwartą, to tym bardziej nie powinniście mieć żadnych kłopotów z funduszami na Juwenalia. Zrzutka po pięć złotych od jednego studenta i w puli jest 250 tys. złotych. Nie oglądacie się na żadne widzimisię, nie tylko sponsorów samorządowych. 5 złotych nie jest chyba dużym wydatkiem drenującym kieszeń studencką. Jeden kufel piwa mniej i majówka, jaką tylko dusza zapragnie.

- Jeżeli zarzuca się nam, że jesteśmy niezaradni, to proszę popatrzeć na budżet Juwenaliów. Pieniądze od magistratu (konkretnie z Urzędu Miasta, Urząd Marszałkowski planuje 25 tysięcy z departamentu promocji) to zaledwie 15 proc. Resztę stanowi wsparcie od prywatnych sponsorów i prognozowane wpływy ze sprzedaży biletów. Środki publiczne to dużo mniej niż połowa naszego budżetu.

Może łatwiej byłoby Wam przekonać władze samorządowe, gdybyście bardziej starali się przekonać mieszkańców, że warto przyjść na zabawę do kampusu.

- Koncert zespołu Weekend jest poniekąd odpowiedzią na potrzeby białostoczan. Wiedzieliśmy, że mieszkańcy będą chcieli przyjść na taki występ. W Białymstoku jest parę tysięcy fanów, którzy dosłownie zrobią wszystko, by kupić bilet i bawić się w Kampusie Politechniki przy największych hitach tego zespołu. Mało tego, postanowiliśmy jeszcze ubarwić ich występ: zamierzamy pobić rekord w tańcu synchronicznym do piosenki "Ona tańczy dla mnie".

Jeżeli ktoś krytykuje nas za to, że zapraszamy Weekend, to niech się zastanowi. Oczywiście możemy ściągnąć gwiazdę muzyki niszowej ze Skandynawii, której występ będzie wydarzeniem, choćby z racji tego, że nigdy w Polsce nie gościła. Tylko, po co?. Mamy rozpoznawalne lokalne zespoły, które przyciągają tłumy. I to nam przyświecało zapraszając Weekend.

Daleki jestem od krytyki. Zresztą obiecywałem sobie, że w naszej rozmowie tego wątku nie poruszę. Bo wielokrotnie powtarzałem, że podobna dyskusja, która toczyła się na kanwie występów Dody czy Boysów, jest tematem zastępczym i pozornym, który zamazuje istotę Juwenaliów w Białymstoku sprowadzając je na manowce. Choćby, dlatego, że to sami studenci wskazują, kogo chcieliby posłuchać na swoim święcie. A jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Ponadto koncerty dają Wam ważki argument w staraniu się o pieniądze u sponsorów. Zresztą muzyka popularna powinna być nie głównym, a jednym z wielu miejskich wymiarów studenckiego świętowania. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy przeciwne.

- To nie chodzi o gusta. Powiem tak: choć jesteśmy organizacją non-profit, to podobnie jak inne musimy kalkulować. Jedne zespoły kosztują mniej, inne więcej. Jedne kapele przynoszą taki dochód, inne taki. W ostateczności musimy wyjść na zero, by nie dokładać z naszej skromnej, studenckiej kieszeni. Dzisiaj czołowe polskie zespoły kosztują powyżej 50 tys. złotych netto. Miasto dając 60 tys. złotych dotacji robi sobie żarty. Bo zaprasza jeden zespół, dla którego nie ma de facto, za co postawić sceny, nagłośnienia, toi-toi, ogrodzenia, wynająć ochrony. Dotuje się największą imprezę w regionie kwotą, która starczy na zrealizowanie jakiejś tam części tego przedsięwzięcia. Juwenalia dzisiaj, jeśli mówimy o cyklu plenerowym, to dwa tygodnie imprez kulturalnych, sportowych, rekreacyjnych. Pamiętajmy, że na finał przychodzi całe miasto, bo zespoły, które zapraszamy nie są kapelami młodzieżowymi. Nasze Juwenalia są właściwie normalnym, pełnoprawnym trzydniowym festiwalem z dużą sceną, nagłośnieniem, a nie jakąś małą potupajką zaściankową.

No właśnie. Wielu białostoczanom Juwenalia kojarzą się z trzydniowym festiwalem picia piwa. Jaki macie sposób na przełamie tego stereotypu i pokazanie, że na zabawę studencką można spojrzeć także przez zupełnie inny pryzmat.

- Nie ukrywam, że w naszym głównym sponsorem, oprócz miasta, jest Kampania Piwowarska. Dotuje nas w tym roku dwukrotnie większą kwotą niż magistrat.
Judyta Jakoniuk: - Z jednej strony to może się wydarzyć przerażające, że studenci otrzymają większe wsparcie od browaru niż od miasta.

Norbert Arkadiusz Wasiluk: - Z drugiej strony piwo w plenerze pije się nie tylko na Juwenaliach. To, co dwa lata temu działo się na Rynku Kościuszki po imprezie tanecznej, przypominało pobojowisko. I muszę przyznać, że nigdy nie widziałem Kampusu Politechniki po Juwenaliach w takim stanie.

Piwo będzie się lało, bo zawsze podczas takich imprez się leje. W tym roku postanowiliśmy jednak zmienić ten wizerunek. W trosce o mieszkańców bloków przy ul. Zwierzynieckiej całe świętowanie zamknie się w kampusie. Na jego terenie, ale poza miejscem naszej imprezy, zaparkują ciężarówki, z których, będzie sprzedawane piwo. W ten sposób nikt z uczestników zabawy nie będzie musiał kluczyć między blokami pobliskiego osiedla.

To w takim razie, jaki jeszcze studenci mają w zanadrzu magnes, który ściągnąłby białostoczan na studencką majówkę?

- Muszę to powiedzieć, choć chyba ostatecznie nasz pomysł nie dojdzie do skutku. W czwartek, w pierwszym dniu Juwenaliów, o godz. 18 zaplanowaliśmy plenerowy koncert Janusza Laskowskiego. Uważam, że jest to artysta, który świetnie, by się sprawdził.

Judyta Jakoniuk: - I byłby takim łącznikiem między studentami a starszym pokoleniem białostoczan. Nie ukrywamy, że chcieliśmy w ten sposób ocieplić nasz wizerunek. Radosnych, bawiących się razem z mieszkańcami przy wspólnej muzyce na imprezie organizowanej przez dwudziestoparolatków.

Norbert Arkadiusz Wasiluk: - Niestety, parę dni temu manager artysty zrezygnował, bo dostał lepszą propozycję. Chociaż jest już późno z uporem maniaka szukamy artysty, który byłby, choć w połowie tak dobry jak pan Janusz Laskowski. I którego występ też mógłby przyciągnąć białostoczan, choć już nie tak w masowej skali jak Weekend.

To może warto ten czas wypełnić studenckimi propozycjami. W końcu mamy w mieście dwie, i to dużej klasy, uczelnie artystyczne.

- I zarówno z Akademią Teatralną, jak i Uniwersytetem Muzycznym, współpracujemy. Szczegółów na razie nie zdradzę. To niespodzianka, którą szykujemy na maj.

Gdy odbierzecie od prezydenta klucze do miasta, to powiecie...

- Dziękujemy Panie Prezydencie. Fajny klucz.

Oj, wyczuwam w tym pewną dozę sarkazmu. Czyżby studenci byli problemem w mieście, które szczyci się swoją akademickością?

- Mamy potencjał, chęci. Chcielibyśmy zrobić coś więcej. Tymczasem w tym roku czujemy się trochę niedocenieni. Liczyliśmy na więcej, wierzyliśmy, że pan prezydent Tadeusz Truskolaski wesprze studentów. Wszak pochodzi z tego samego środowiska akademickiego. Co prawda istnieje współpraca urzędu miejskiego z uczelniami, ale zupełnie się to nie przekłada na społeczność studencką.

Brakuje chemii między Wami i magistratem?

- Chcielibyśmy, i takie jest moje marzenie, by studenci za dwa, trzy, pięć lat mieli wykrojony z budżetu miasta kawałek tortu na swoje wydarzenia. Przy wsparciu rady wyłonionej ze środowiska akademickiego i urzędników, dyskutowaliby o tym, w jaki sposób na wydarzenia studenckie można by przeznaczyć taką i taką kwotę. Byłoby to transparentne, bez niespodzianek i rozczarowań, że ktoś liczył na więcej, a dostał mniej. I stanowiłoby najlepszy dowód, że prezydent miasta docenia studentów. Bo tak na dobrą sprawą nie sztuką jest wydać duże pieniądze na wiele projektów. Ważne, by te projekty miały realne odbicie. I my jako studenci jesteśmy w stanie to zagwarantować zarówno w turystyce, kulturze, sporcie, rozrywce.

To najbliższa okazja nadarza się już za rok w ramach budżetu obywatelskiego. Radni Platformy zaproponowali, by miasto przeznaczyło na społeczne inicjatywy kilka mionów złotych.

- Jeśli byłoby to głosowanie internetowe, jak proponował radny Nahajewski przy tzw. małym, tegorocznym budżecie obywatelskim opiewającym na 200 tys. złotych, to faktycznie mielibyśmy realną szansę na pozyskanie i wydatkowanie w ciekawy sposób części tych obywatelskich milionów. I mogę obiecać, że białostoczanie na pewno by nie żałowali. Wystarczy nam zaufać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny