Dziś do popławskiej podstawówki chodzi tylko 19 dzieci. Jeszcze w czerwcu było ich ponad 30. Teresa Olędzka, dyrektorka szkoły wspomina, jak rodzice zabierali swoje dzieci - jedno po drugim. Dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, to wójt namawiał rodziców do zmiany szkoły.
Mniej dzieci, mniej pieniędzy
- Nam rodzice mówili, że dzieciom będzie bliżej do podstawówki w Holonkach. Dlatego zabierają uczniów. To nieprawda - mówi Olędzka. Podejrzewaliśmy, że gmina znów wtrąciła swoje trzy grosze. Już oni wiedzą, jak nas zniszczyć - dodaje.
Kiedy gwałtownie zmniejszyła się ilość uczniów, zabrakło na pensje dla nauczycieli.
- Wpadliśmy w duże zadłużenie, bo subwencja na jedno dziecko wynosi 270 zł na miesiąc. A im mniej dzieci, tym mniej pieniędzy - skarży się Barbara Kuczałek, wiceprezes Stowarzyszenia "Edukator".
Nie jest tajemnicą, że wójt Krzysztof Jaworowski nie pała sympatią do Popław. Trzy lata temu, ze względów oszczędnościowych chciał zostawić w tutejszej szkole tylko nauczanie początkowe. Wkrótce musiał się ugiąć pod presją rodziców, którzy zdecydowali się na odebranie szkoły gminie i przekazanie jej łomżyńskiemu stowarzyszeniu "Edukator".
- Wójt postanowił się zemścić - skoro wy tak postąpiliście, to ja wam obniżę subwencję na utrzymanie szkoły. I tak zrobił. Podzielił szkoły na równe i równiejsze - opowiada jedna z nauczycielek.
Dyskryminacje widać w liczbach. I tak szkoła w pobliskich Holonkach, w której uczy się 25 dzieci, dostaje od gminy prawie 4 tys. zł rocznie na jednego ucznia, tymczasem na jedno dziecko w Popławach ta sama gmina daje tylko 3 tys. zł. Holonki dostają więc o tysiąc złotych więcej, choć program nauczania i potrzeby uczniów są ta same, więc i koszty identyczne.
Niech sami sobie radzą
To plakat z gazetki ściennej. Włodarze powinni wziąć te słowa do serca i pomóc wiejskiej podstawówce
(fot. B. F. Skok)
Wójt Jaworowski nie widzi w swym postępowaniu nic nagannego. Skoro rodzice chcieli oddać szkołę "Edukatorowi", to niech stowarzyszenie sobie z tym problemem radzi.
- My, jako gmina jesteśmy zobowiązani, zgodnie z umową, do dowożenia dzieci. I robimy to na nasz koszt - podkreśla wójt.
Pięć nauczycielek pracuje teraz na umowie wolontariackiej, bo nie wyobraża sobie życia bez szkoły. Na razie jedyne, co może im dać "Edukator", to groszowe rekompensaty za dojazdy.
- To, czego nie udało się zniszczyć dżentelmeńskimi metodami, trzeba zniszczyć w sposób perfidny - narzekają na gminę nauczycielki z Popław.
Teresa Olędzka, dyrektorka szkoły, wspomina, że wójt zaproponował jej kiedyś pracę w innej szkole. Chciał w ten sposób dodatkowo zaszkodzić podstawówce w Popławach. Dyrektorka odmówiła.
- Nie chciałam wbijać gwoździa do trumny - wyjaśnia Olędzka
Podobnie jak jej koleżanki jest już na zasiłku dla bezrobotnych.
Czarna przyszłość
"Edukator" zamierza utrzymywać szkołę jeszcze przez rok. Jak będzie później - nie wiadomo.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gmina jest praktycznie bezkarna. Samorządy mają wielką swobodę w dysponowaniu pieniędzmi i stąd pozwalają sobie na takie rozgrywki - uważa Barbara Kuczałek.
Małgorzata Szelewicka, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji i Sportu:
- Nie wyobrażam sobie, że gmina może przeznaczać mniej pieniędzy na szkołę bez wyraźnego uzasadnienia. Ministerstwo zbada i wyjaśni tę sprawę. Nie można pozwolić samorządom na nieuzasadnioną dyskryminację jakiejś szkoły.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?