Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni i jedno zwycięstwo nie oznacza, że Jaga będzie trzęsła wiosną ekstraklasą. Ale przełamanie gdańskiej klątwy (brak zwycięstwa na Lechii od prawie ośmiu lat) i zakończenie złej passy pięciu wyjazdowych porażek w tym sezonie musi podbudować zarówno białostockich piłkarzy, jak i nas kibiców. Ważne jest też to, że wygrana była jak najbardziej zasłużona. Jagiellonia wybiła rywalom niemal wszystkie argumenty i nadawała ton boiskowym wydarzeniom.
Ojcami sukcesu były żółto-czerwone strzelby - Jesus Imaz i Jakov Puljić, ale mi zaimponował inny zawodnik - Xavier Dziekoński. Prawie przez cały mecz nie miał wiele pracy, za to w kluczowym momencie popisał się fantastyczną paradą przy rzucie wolnym, co miało kapitalne znaczenie. Bramkarze często podkreślają, że łatwiej jest zwijać się jak w ukropie i interweniować raz za razem, niż być wystawionym na próbę raz, czy dwa razy w meczu.
Do tego 17-latek grał na przedpolu jak stary wyga, nie panikował pod pressingiem gdańskich napastników i dokładnie rozgrywał piłkę. Widać też, że koledzy z defensywy mu ufają, nie boją się podawać futbolówki nawet w trudnych sytuacjach. Trudno uciec - zachowując proporcje - od porównania do Manuela Neuera z Bayernu Monachium. Zdumiałem się, gdy po meczu Jagiellończyk powiedział, że miał zmrożone stopy i nie czuł piłki. To jaka będzie jakość jego podań, kiedy temperatury będą wyższe? Drżyjcie narody.
Czytaj też:
Lechia - Jagiellonia 0:2. Gdańska klątwa przełamana dzięki superduetowi snajperów
Pochwał indywidualnych wystawiłbym dużo więcej, ale zaznaczę tylko, że Jaga wreszcie wygrała drugi mecz z rzędu (wliczając zamykającą ubiegłoroczną część sezonu potyczkę z Górnikiem Zabrze) i po raz drugi z rzędu nie straciła gola. To też dobrze rokuje.
Żeby jednak nie było tak słodko, to wspomnę też o tym, co mi się nie podobało. Nie do końca rozumiem, czym kieruje się trener Bogdan Zając przy zmianach. Nie po raz pierwszy ściąga z boiska - w mojej ocenie grubo za wcześnie - Macieja Makuszewskiego, który nie wykazywał oznak zmęczenia, a był ważną postacią Jagi.
Generalnie, jakość zmian w Gdańsku pozostawiała wiele do życzenia i w stu procentach popierałbym tylko wprowadzenie do gry Macieja Bortniczuka, bo byłem, jestem i będę za promowaniem białostockiej młodzieży. A już występ Fernana Lopeza to był sabotaż i równie dobrze wejść mógł kolejny zawodnik Lechii. Hiszpan chyba nie zwrócił uwagę na to, jak zmrożona jest murawa i że jego kółka i dryblingi dają tyle, co czerpane sitkiem wody. Generalnie, Lopez to dla mnie jak na razie jedno wielkie rozczarowanie od czasu, jak pojawił się w Białymstoku.
Nie zmienia to faktu, że jestem bardzo zadowolony z inauguracji i z wielkimi nadziejami czekam na niedzielny mecz w Krakowie z Wisłą.
Wojciech Konończuk
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?