Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska szkoła, czeczeńska zerówka. Jedyna taka w Polsce

Marta Gawina
Raisa przyprowadziła do zerówki dla czeczeńskich dzieci swoje bliźniaki: Saydos i Avkhana
Raisa przyprowadziła do zerówki dla czeczeńskich dzieci swoje bliźniaki: Saydos i Avkhana Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Te dzieci najbardziej lubią bawić się w wojnę. Czy pokochają szkołę? Sześciolatki z Czeczenii dostały w Białymstoku wielką szansę. Od czterech dni chodzą do zerówki. I mają dwie panie nauczycielki. Jedna mówi po polsku, druga w ich ojczystym języku.

Saydosh i Avkhan z plecakami maszerują do swojej zerówki w Szkole Podstawowej nr 47 przy ul. Palmowej. To sześcioletnie bliźniaki. Przyprowadza je tu mama Raisa. Na korytarzu spotyka się z innymi czeczeńskimi matkami.

- Nasze dzieci muszą się uczyć. Nie ma wyjścia. Dlatego tu jesteśmy - mówi.

To normalna, pięciogodzinna zerówka, za którą nie trzeba płacić. Ale w sali same dzieci czeczeńskie, bez polskich rówieśników. Pięcio-, sześcio-, a nawet siedmiolatki. Na oficjalnej liście 23 zerówkowiczów. Ale na razie przychodzi tylko kilkanaścioro maluchów. Bo trudno dotrzeć do wszystkich rodziców. Nie każdy uważa, że warto wysyłać dziecko do szkoły codziennie.

- Że maluch tylko na tym korzysta. Ale i tak mamy postęp. Pierwszego września przyszło do nas tylko siedmioro dzieci. Nasze nauczycielki musiały pójść do ośrodka dla uchodźców, żeby przypomnieć o zerówce. Pomogło - mówi Wiesława Moroz, zastępca dyrektora podstawówki przy ul. Palmowej.

To pierwsza taka grupa przedszkolna w Białymstoku. Jedyna w Polsce. Wszędzie tam, gdzie są uchodźcy, po prostu tworzy się klasy mieszane.

Pani polska i czeczeńska

Tu jest inaczej. Koledzy Saydosh i Avkhan swobodnie rozmawiają ze sobą po czeczeńsku. Nikogo nie muszą się krępować, dogadywać się z polskimi rówieśnikami na siłę. Czują się jak u siebie.

Energii też im nie można odmówić. Przedszkolaki hałasują, zawzięcie sprawdzają nowe zabawki. Ale przecież to czas na zabawę. Nauka będzie potem. Opiekują się nimi dwie nauczycielki od nauczania początkowego. Polska - Agnieszka Myszkowska i czeczeńska - Malika Elishieva.

Obie doskonale znają rosyjski i w tym języku rozmawiają ze sobą. Bo pani Malika ma jeszcze problemy z polskim. A pani Agnieszka nie zna czeczeńskiego. Dlatego na razie kontaktuje się z przedszkolakami przez drugą nauczycielkę albo starsze dzieci czeczeńskie. Te, które rozmawiają po polsku i odwiedzają zerówkowiczów, swoje młodsze rodzeństwo. Tak jak 7-letni Rasul.

- Powiedz chłopcom, żeby przestali biegać, że tak nie wolno - zwraca się do niego polska nauczycielka. Chłopiec szybko uspokaja przedszkolaków.

Jedno słowo, dwa tłumaczenia

Obie nauczycielki muszą tu być. Dzieci muszą mieć kontakt ze swoim językiem narodowym i polskim. Żeby szybko uczyły się tego drugiego.

- Ale bez stresu, że przez wiele miesięcy nic się nie rozumie. I dlatego ta zerówka to dobry pomysł. Właśnie dlatego - tłumaczy Agnieszka Myszkowska. Skończyła w Lublinie kurs nauki polskiego dla obcokrajowców. Chce do maluchów trafić przez piosenki, wierszyki, rymowanki, zabawy.

I tu zaczyna się współpraca z Maliką Elishievą. Prosty przykład. Polska nauczycielka tłumaczy dzieciom, co w naszym języku oznacza wyraz "zabawa". Druga pani dopowie, jak słowo to brzmi w języku czeczeńskim.

- Nie stawiamy sobie tak ambitnych planów, że za rok wszystkie dzieci będą świetnie mówiły po polsku. Będziemy się cieszyć, jak 60 procent opanuje podstawy. Jak będzie to 40 procent, też będzie dobrze. Tak, by w pierwszej klasie nie czuły się już obco. Polskie dzieci też nie uczą się w rok angielskiego. Nie ma takiej możliwości - przypomina.

Ale zerówka dla dzieci uchodźców to nie tylko język obcy. To też poznawanie świata, innych nauk. Za pół roku mali Czeczeńcy zaczną się spotykać z polskimi rówieśnikami. Będą wspólne imprezy, zabawy, poznawanie swoich kultur, tradycji. I siłą rzeczy rozmowy po polsku. A potem pierwsza klasa. Już bez podziału na języki.

A gdzie polskie dzieci?

- Dzieci od samego początku trzeba było wymieszać. Tak jest najłatwiej nauczyć się języków obcych - uważa Żana, która przyprowadziła do szkoły swojego synka Elsi.

Przytakuje jej Raisa, mama bliźniaków. - Im szybciej opanują język, tym lepiej. Szczególnie jak chce się zostać w Polsce, a ja chcę. Do Czeczenii nie ma po co wracać - mówi kobieta.

Polski zna bardzo dobrze. Żana mówi tylko po rosyjsku. Obie uciekły ze swojej ojczyzny. Obie podają ten sam powód: wojna.

- Teraz już nie mówi się o niej głośno. Choć ludzie ginęli i giną. Słychać strzały, wybuchy. Dwa lata temu próbowałam wrócić do Czeczenii. Ale musiałam znów uciekać. Tak tam jest. W strachu nie da się żyć - opowiada kobieta.

Chce ułożyć sobie życie w naszym mieście. Miesiąc temu razem z dziećmi wyprowadziła się z ośrodka dla uchodźców Iga. Udało się jej wynająć mieszkanie.

- Jest o wiele lepiej, choć ciągle nie mam pracy. Ale ktoś z chustą na głowie nie ma na to szans. Tu nic się nie zmienia od kilku lat - podkreśla Raisa.

Musieliśmy działać

Szkołę podstawową przy ul. Palmowej zna. Jak wielu innych uchodźców. Tu od lat trafiają ich dzieci. Czasem w klasie jest jeden uczeń czeczeński, czasem kilkoro.

- I większość z nich nie zna języka polskiego, a nawet rosyjskiego. Mówią tylko po czeczeńsku. A tego języka znowu my nie znamy. Taka jest rzeczywistość, takie błędne koło - mówi Wiesława Moroz.

A jeśli dziecko kompletnie nie rozumie, co nauczyciel mówi, zaczyna się denerwować, nudzić, kręcić na krześle, a nawet przeszkadzać. W dodatku trudno jest pogadać z polskimi kolegami.

- Dlatego niektórzy uczniowie czeczeńscy potrafią zamknąć się w sobie na wiele miesięcy. Nie ma z nimi żadnego kontaktu. Ja miałam w klasie takie dzieci. Bały się odezwać - dodaje Agnieszka Myszkowska.

Szkoła musiała działać i pomagać. Bo w Białymstoku są uchodźcy i będą.

Najpierw padł pomysł o dodatkowych lekcjach polskiego. Ale na to trzeba pieniędzy.

- Te raz były, raz ich nie było. Inna sprawa, że nie wszystkie dzieci chciały się uczyć polskiego. Niektóre pojawiały się tylko na pierwszych zajęciach - wspomina Wiesława Moroz.

Trzeba było więc szukać innych rozwiązań. W końcu pomysł: zróbmy zerówkę tylko dla maluchów czeczeńskich. Żeby przygotować ich do nauki w polskiej szkole. Na pracę w takiej grupie zgodziła się od razu Agnieszka Myszkowska.

Część rodziców przyszła zapisać dzieci sama. Informacja poszła też do ośrodków dla uchodźców.

- Nie mieliśmy problemu z uzyskaniem zgody i pomocy od miasta. Po prostu ją dostaliśmy - dodaje Wiesława Moroz.

Trzeba było jeszcze znaleźć nauczycielkę czeczeńską. Szkoła zgłosiła się do urzędu pracy. Osoby, które opuszczają ośrodek dla uchodźców, same muszą się rejestrować jako bezrobotne. I tak znalazły się dwie kandydatki.

- Jedna pani myślała, że będzie mogła u nas dorobić, bo jest już zatrudniona w innej firmie. A nam nie o to chodziło. Potrzebowaliśmy kogoś na pełny etat. Kto ciągle będzie z dziećmi - dodaje zastępca dyrektora.

A na to była gotowa Malika Elishieva.

- Cieszę się, że mam tę pracę. Że mogę być z dziećmi. Jak ta nasza nauka będzie wyglądać w praktyce, to się dopiero okaże. Teraz jesteśmy na początku tej drogi - dodaje kobieta.

Nadzieje i obawy

Ale nikt w szkole nie mówi, że będzie łatwo, idealnie, że ta innowacja na pewno się uda. Okaże się za kilka miesięcy.

- Cel na pewno jest słuszny. Mamy jednak swoje nadzieje i swoje obawy - podkreśla Agnieszka Myszkowska.

Największa obawa to współpraca z rodzicami, że nie będzie systematycznego przyprowadzania dzieci na zajęcia. A pewnego dnia maluch może zniknąć na dobre. Wiele rodzin czeczeńskich traktuje bowiem Polskę, Białystok jak przystanek na Zachód. Pewnego dnia po prostu stąd wyjeżdżają.

- To nie oznacza, że nasza grupa zostanie bez dzieci. Zawsze mogą pojawić się nowe - dodaje Agnieszka Myszkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny