Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politechnika Białostocka stawia na ekologię. Będzie biogazownia

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected] tel. 85 748 95 52
Andrzej Naumczuk (z lewej) i Krzysztof Zembrowski wzięli się za inwestycje związane z energią odnawialną. Pierwszy weźmie udział w projekcie Politechniki Białostockiej - budowania  eksperymentalnej biogazownii, drugi wsparty pomocą niemieckiej fundacji EuroNatur będzie produkował z lnianki olej jadalny i napędowy.
Andrzej Naumczuk (z lewej) i Krzysztof Zembrowski wzięli się za inwestycje związane z energią odnawialną. Pierwszy weźmie udział w projekcie Politechniki Białostockiej - budowania eksperymentalnej biogazownii, drugi wsparty pomocą niemieckiej fundacji EuroNatur będzie produkował z lnianki olej jadalny i napędowy. Andrzej Zgiet
Na myśl o realizacji tego projektu zaciera ręce międzynarodowe wręcz towarzystwo: naukowcy z Politechniki Białostockiej, urząd marszałkowski, który strategicznie widzi. Podlaskie czerpiące ze źródeł energii odnawialnej, grupa rolników rwących się do innowacji i niemiecka fundacja EuroNatur promująca ekologię w Europie.

Lutz Ribbe z niemieckiej fundacji EuroNatur, która od kilku lat propaguje m.in. na Podlasiu różne rozwiązania związane z odnawialnymi źródłami energii, obrazowo przedstawia jedno z zagadnień z tym związanych tak. Przez setki lat rolnik na wsi żywił konia, a napędem tej najważniejszej w gospodarstwie siły pociągowej był owies. Teraz gospodarstwa na świecie wykorzystują konie mechaniczne - żeby je nakarmić trzeba zajechać na stację benzynową. Tyle, że diesel jest coraz droższy i problemem światowym staje się, co z tym fantem zrobić. Technolodzy kombinują nad sposobem na to, aby, aby paliwo znowu pochodziło z pola. Czyli żeby konie - mechaniczne rzecz jasna - napędzać olejem roślinnym.

Jak jednak zaznacza Lutz, problemem jest to, że nie wszystkie silniki w ciągnikach znoszą czysty olej roślinny, a te, które znoszą, są tak drogie, że większości rolników na nie nie stać. Stąd próby poszukiwania odpowiedzi, jaką dawkę oleju można zafundować silnikom starych czy nowych ciągników bez straty mocy i jakości.

- Już wiemy - mówi Lutz Ribbe - że 20-30 procent oleju w paliwie każdy silnik zniesie bez problemu. I to jest już wniosek interesujący ekonomicznie.

Faceci w czerni

- Takie rozważania przedstawiliśmy w 2009 roku na jednej z pogadanek z rolnikami w ośrodku doradztwa w Szepietowie - wspomina z kolei profesor Piotr Banaszuk, kierownik Katedry Ochrony Środowiska Politechniki Białostockiej. - Po jej zakończeniu wyrosło przed nami dwóch facetów w czarnych jesionkach. Powiedzieli, że są gotowi na innowacje. Interesuje ich ekologia. Chcieliby uprawiać lniankę na olej. Da się?

Ci faceci w czerni, to byli rolnicy z Podlaskiej Spółdzielni Producentów Ekologicznych Natura. Można u nich kupić m.in. produkty orkiszowe, jagnięcinę czy jabłka. Lutza Ribbe, który poprzez fundację od kilku lat współpracował już z wieloma rolnikami w Polsce, po prostu zachwycili swoją otwartością: - Bo dotychczas to my "zaczepialiśmy" ludzi, zachęcaliśmy, namawialiśmy do nowych rozwiązań. A tu nagle nie zaczepiani, a zaczepiający się pojawili. A to zupełnie inna kategoria. Kreatywni, fajni, wymieniający się poglądami między sobą i szukający wszędzie inspiracji do dalszych działań.

Andrzej Naumczuk i Krzysztof Zembrowski słuchający tych superlatyw w domu tego pierwszego w Hryniewiczach Dużych pod Bielskiem Podlaskim, tylko się śmieją. Ale to, co mają po tych kilku latach od pierwszych rozmów swoich "emisariuszy" realizować wspólnie z Politechniką Białostocką i EuroNatur, to projekty bardzo serio.

Dyskusje, wyjazdy, rozmowy

Dziś już wiadomo - Krzysztof Zembrowski będzie u siebie w Bodakach (też powiat bielski) zakładał olejarnię opartą na lniance. Pomoże mu w tym EuroNatur m.in. użyczając maszyn. A Andrzej Naumczyk - postawi biogazownię. W zasadzie to nie rolnik będzie ją zakładał, tylko Politechnika Białostocka. Uczelnia po raz pierwszy zrealizuje taki projekt w terenie i współdziałając z osobą prywatną.

Ale zanim decyzja taka zapadła a urząd marszałkowski zatwierdził przyznanie uczelni ok. 2,5 miliona dotacji na ten cel, bielscy rolnicy zapaleńcy dyskutowali, spotykali się z fachowcami. Z politechniki, z fundacji EuroNatur i z doradcami z nimi współpracującymi. Pojechali także do Bawarii - która w Niemczech, ba w Europie, jest regionem wiodącym w stosowaniu różnych rozwiązań opartych na odnawialnych źródłach energii. I na oddolnych inicjatywach mieszkańców regionu, którzy widzą w tym sens, źródło zarobku lub oszczędności.

- Głównym problemem naszych rolników było jednak, skąd wziąć pieniądze na realizację pomysłów, które się narodziły pod wpływem tych dysput i doświadczeń - mówi profesor Banaszuk.

Naukowcy wychodzą w teren

- Wchodząc w te projekty chcemy przełamać stereotyp rolnika-ekologa zacofanego - wyjaśnia Krzysztof Zembrowski. Jest hodowcą bydła, a jego kolega koni i owiec. Paszę mają własną. - Bazujemy na tradycji i uprawie starych gatunków roślin, a współpraca z EuroNatur i politechniką da nam nowe możliwości.

- Myślę, że wbicie łopaty pod budowę biogazowni nastąpi gdzieś w sierpniu, wrześniu - podpowiada Andrzej Naumczuk. Jego gospodarstwo znajduje się na skraju Hryniewicz Dużych. Biogazownia, która tu stanie, będzie własnością Politechniki Białostockiej, bo ścieżka uczelni realizującej swoje cele naukowe i ścieżka rolników rwących się do innowacji, znalazły punkt styku.

- Cztery lata temu złożyliśmy wniosek na budowę Centrum Inno-Eko-Tech, który rośnie teraz za wydziałem budownictwa - opowiada profesor Lech Dzienis, rektor PB. - Zauważyliśmy wtedy, że praktycznie każdy z naszych wydziałów, w jakimś stopniu zajmuje się tymi energiami, więc może to być temat wiodący dla całej uczelni.

Echo tej decyzji narastało. Zainteresował się tematem urząd marszałkowski, docenił i wpisał projekt uczelni na listę kluczowych dla regionu. Wreszcie w ramach tej idei pojawił się jeszcze jeden pomysł: na sprawdzenie możliwości różnych form energii odnawialnych. Przy uczelni staną więc instalacje małej elektrowni wiatrowej i fotowoltaiki (słonecznej). Ale trudno w środku Białegostoku zbudować biogazownię.

Biogazownia jak butelka pet

I w tym właśnie momencie na horyzoncie pojawił się entuzjasta tego tematu Andrzej Naumczuk - on sprzedaje uczelni teren pod inwestycję i zapewnia wsad do biogazowni ze swojego pola i gospodarstwa. Nie jest to więc partnerstwo portfela, tylko wspólna realizacja eksperymentu z biogazem, jako efektem fermentacji odpadowej substancji organicznej.

Instalacja, która stanie w Hryniewiczach Dużych będzie mała - o mocy 40 kW i oparta na tzw. fermentacji suchej, czyli bez udziału gnojowicy. I Lutz Ribbe, i Lech Dzienis porównują taką biogazownię do leżącej butelki pet. Jedną stroną wprowadza się do niej ściółki z obór i wszelkie zielone kiszonki, jakie są możliwe. Specjalne mieszadła mielą tę mieszankę, a brak tlenu robi swoje. W wyniku tego z drugiego końca "peta" wychodzi biogaz. Głównie metan.

- Dlatego o biogazowniach mówi się, że są to betonowe krowy - śmieje się Lutz Ribbe. - Bo zachodzą w nich te same procesy co w krowich żołądkach, tylko metan wychodzący z drugiej strony tej betonowej krowy jest przechwytywany i przetwarzany przez generator w prąd i ciepło.
Przy tej wielkości biogazowni, jaką postawi uczelnia, tego prądu i ciepła starczy na potrzeby jednego gospodarstwa - dostawcy "paszy" dla betonowej krowy. Gospodarz dostanie ją za darmo, bo konstrukcja programu, z którego pochodzi dotacja na to przedsięwzięcie, nie pozwala na sprzedawanie produktu, jaki powstaje w wyniku takiej inwestycji.

Biogazownia, co najmniej przez pięć lat, będzie przede wszystkim obiektem badawczym - energetyczności stosowanych surowców, proporcji komponentów, efektywności instalacji. Będzie przedmiotem zainteresowania naukowców, studentów i rolników.

- Ten rodzaj suchej biogazowni jest szczególnie interesujący, bo u nas przeważają ściółkowe hodowle - ocenia profesor Dzienis. - A małą instalację robimy nie dlatego, że małe jest piękne, tylko dlatego, że to rozwiązanie pilotażowe i na większe nie mamy pieniędzy. Możliwe natomiast, że w przyszłości Politechnika Białostocka zajmie się też wdrażaniem przebadanych u siebie rozwiązań, gwarantujących uzyskiwanie jak największej i najtańszej energii z dostępnych w regionie surowców odpadowych.

Rektor podkreśla, że urządzenie i towarzyszące mu zbiorniki np. na kiszonkę, wbrew obawom wielu ludzi, nie emituje więcej brzydkich zapachów niż przeciętne gospodarstwo wiejskie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny