Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poliński, Przygodzka, Meyer, Sosna - kwartet z ulicy Słonimskiej

Archiwum
Prezydent Tadeusz Truskolaski pracę swoich zastępców wycenił nagrodami od 5 do 10 tysięcy zł. My postaramy się to zrobić słowami prezentując doroczny bilans plusów i minusów wiceprezydentów.
Adam Poliński
Adam Poliński Archiwum

Adam Poliński
(fot. Archiwum)

Adam Poliński - Twarz BAR-u

Od 2006 roku prawa ręka Tadeusza Truskolaskiego w sprawach budżetu, inwestycji, od 2012 roku także nadzorujący miejską oświatę. Tylko o nim jednym z kwartetu prezydent wspomniał w październikowym (2013r.) wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówiąc: "razem z moim zastępcą Adamem Polińskim, bardzo zaangażowanym w sprawy miasta". Jak wielka jest rola wiceprezydenta najlepiej było widać wiosną, gdy z powodów osobistych w zasadzie nie pełnił funkcji urzędniczych. To był czas kampanii referendalnej w sprawie MPEC-u, zamieszania z nowym systemem rozliczania odpadów komunalnych, utraty większości w radzie miasta. Prezydent Truskolaski bez swojej prawy ręki przypominał w zasadzie "dziecko błądzące we mgle".

Tym bardziej dziwne, że zupełnie nie próbował bronić swojego pierwszego zastępcy przed zarzutami, że w majowym Marszu Życia szedł ramię w ramię z ONR. A przecież gołym okiem widać było, że wiceprezydent maszerował pod szyldem Białostockiej Akademii Rodziny, inicjatywy miasta, która promuje edukację i rodzinę. Jej adresatami są młodzież kończąca edukację, małżonkowie, rodzice i dziadkowie. Co więcej właśnie udział z rodziną w marszu pod jej transparentem, który wymagał od wiceprezydenta nadzwyczajnego wysiłku, był najpełniejszym chyba odzwierciedleniem idei życia.
Lider konserwatywnego, białostockiego podsystemu władzy, który zapewnia prezydentowi Truskolaskiemu bardzo dobre kontakty z hierarchią kościelną. To Adam Poliński ogłaszał decyzję o cofnięciu patronatu nad Podlaskim Kongresem Kobiet, wprowadzał Białostocką Kartę Dużej Rodziny, coraz śmielej eksponował ideę BAR chociażby poprzez konferencję "Białystok Rodzinie - Wspólna Troska". Twardo obstaje przy buspasach i nie w puszczaniu na nie taksówek, jak i słuszności budowy przejścia podziemnego. Jego niepodważalna pozycja w magistracie jest też parasolem ochronnym dla podległych mu urzędników. Na minus można mu zapisać niekończący się serial z parkiem naukowo-technologicznym i to, że miejski rower może nie ruszyć 1 kwietnia. Na plus koniec budowy kolejnego odcinka trasy generalskiej.

(mat)

Renata Przygodzka
Renata Przygodzka Wojciech Wojtkielewicz

Renata Przygodzka
(fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Renata Przygodzka - Nadal bez spójnej polityki kulturalnej

Drugi rok na stanowisku wiceprezydent Białegostoku odpowiedzialnej m.in. za kulturę, promocję miasta, sport i pomoc społeczną był dla Renaty Przygodzkiej bardziej stabilny niż przełomowy. Pani prezydent nie stroni od bezpośrednich spotkań z twórcami kultury - jest otwarta i wyrozumiała na ich potrzeby. Uczestniczy także w niektórych wydarzeniach kulturalnych, co docenił Tadeusz Truskolaski przyznając jej specjalną nagrodę m.in. na prace w wieczory i weekendy. Mimo krótkiego stażu w PO, pnie się coraz wyżej po szczeblach partyjnej kariery.

Na początku swojej kadencji Renata Przygodzka deklarowała rozwój polityki kulturalnej i budowanie wizerunku przez połączenie kultury z promocją miasta. Doskonałą okazją do realizacji tego drugiego założenia był wrześniowy festiwal "Wschód Kultury Inny Wymiar". Po raz pierwszy zorganizowany z takim rozmachem niemal przez wszystkie instytucje kulturalne i wiele organizacji, trwał trzy dni. Jednak za sukcesem przede wszystkim medialnym tego wydarzenia stoją nie działania naszego magistratu, a ministerstwa kultury, które wsparło projekt sporą dotacją. W Białymstoku wciąż brakuje nie tyle spójnej i wyraźnej, co jakiejkolwiek polityki kulturalnej. Nie wspominając, że w ogólnopolskim rankingu miast uwzględniającym zestaw cech odwołujących się do zasobów i aktywności z zakresu kultury, Białystok znalazł się na końcu.

Renata Przygodzka odpowiada także za program "Białystok dla Tolerancji". Na tym polu działa bardzo delikatnie, niemal niezauważalnie. Choć wiele osób w tej wstydliwej dla wielu białostoczan kwestii oczekuje zdecydowanych, konkretnych działań. Pani prezydent faktyczne spotyka się z przedstawicielami białostockich organizacji pozarządowych, urzędnikami i radnymi miejskimi. Na razie jednak niewiele z wynika. Przynajmniej na razie i w świadomości zwykłego białostoczanina. Przykładem tego może być zaproponowany przez radnych koncert "Białystok dla Tolerancji" z 30 czerwca 2013 roku na Rynku Kościuszki. Faktycznie się odbył, choć praktycznie bez publiczności.

(ak, nys)

Andrzej Meyer
Andrzej Meyer Anatol Chomicz

Andrzej Meyer
(fot. Anatol Chomicz)

Andrzej Meyer - Człowiek, który dotrzymuje słowa

To facet, który wie, co mówi, i dotrzymuje słowa. Tak powiedział radny Stefan Nikiciuk z Forum Mniejszości Podlasia do radnego SLDMikołaja Mironowicza podczas słynnej rozmowy, która stała się zarzewiem zeszłorocznej afery taśmowej w radzie miasta. Nikiciuk próbował przekonać Mironowicza do przejścia do klubu PO. Mówił, że Meyer załatwi mu pracę. - Dadzą ci robotę, lepszą niż w tej chwili masz, bo sam mi mówiłeś, że masz jakieś problemy - słyszymy na nagraniu. Andrzej Meyer odciął się od tych słów i zarzekał się, że prawdą jest tylko to, że dotrzymuje słowa. Prokuratura umorzyła sprawę, ale afera na pewno nie przysłużyła się wizerunkowi wiceprezydenta, jednej z czołowych postaci białostockiej i podlaskiej Platformy.

A w zeszłym roku jego przełożony, Tadeusz Truskolaski zgotował mu też niezły "prezent“. Przypomnijmy, że prezydent publicznie ogłosił, że nie będzie brał udziału w referendum w sprawie sprzedaży MPEC. Wielu komentowało to jako sprzeniewierzenie się zasadom demokracji. Samorządowiec nie może przecież przekonywać, że zamiast pójść do urn, lepiej zostać w domu. Nie po to nasz kraj wywalczył niepodległość, by Polacy mieli teraz siedzieć w domach i pozwolić rządzącym na decydowanie za nich. Tadeusz Truskolaski nie wyjaśnił dostatecznie swojej decyzji, obarczając tym właśnie wiceprezydenta. To on uczestniczył w debatach na temat MPECi przedstawiał stanowisko swojego szefa. To też nie służyło budowaniu dobrego wizerunku - do urn trzeba przecież chodzić.

Może dziś mało kto już to pamięta, ale na początku 2011 roku, kiedy Meyer był powoływany na swoje stanowisko, środowisko obrońców zabytków wiązało z nim nadzieję, że będzie bronił przestrzeni miejskiej przed zakusami deweloperów. Choć na początku faktycznie przejawiał takie skłonności, pierwszy test oblał. Pozwolił na to, by w przyszłości kamień na kamieniu nie został po budynku chłodni przy ul. Baranowickiej 113. A teraz nadzorowany przez niego departament urbanistyki forsuje plan miejscowy, który zakłada budowę wysokich bloków na zabytkowych Dojlidach.

(art)

Aleksander Sosna
Aleksander Sosna Wojciech Wojtkielewicz

Aleksander Sosna
(fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Aleksander Sosna - Najsłabsze ogniwo

Odpukajmy jednak w niemalowane drewno, w sosnę - żartował wiceprezydent Aleksander Sosna, podczas jednej z konferencji poświęconych zasadom przetargu na wywóz odpadów komunalnych. Tyle że mieszkańcom zupełnie nie było do śmiechu. Bo też ferment w śmieciach, który służby komunalne zgotowały białostoczanom, na długo pozostanie w pamięci. A ponieważ z godnie z podziałem kompetencji między zastępcami prezydenta za stan czystości w mieście odpowiada wiceprezydent Sosna, nic dziwnego, że na jego głowę posypały się gromy. Miejskie SLD domagało się jego odwołania.

To prawda, że wiceprezydent pojawiał się w pierwszym półroczu na konferencjach w sprawie nowej polityki odpadowej. Ale związane to było z zapaścią kadrową w magistracie. Z chwilą, gdy do pracy powrócił wiceprezydent Poliński, Aleksander Sosna zamilkł. To świadczy o swoistej marginalizacji jego roli wśród zastępców prezydenta Truskolaskiego. Zresztą to wycofanie na głębokie, urzędnicze i białostockie tyły, było widoczne już w latach poprzednich. W tym duchu w ubiegłym roku obok tradycyjnych eskapad rowerowych promował się na targach książki, nie stronił od wręczania nagród w konkursach recyklingowych, pojawił się na otwarciu przejścia podziemnego. Nie szło mu jednak w tych sprawach, za które od lat ponoć merytorycznie odpowiada. Co prawda rok 2013 rozpoczął od śmiałej deklaracji, że szczątki odkopane podczas pracy przy budowie opery spoczną w końcu na cmentarzu miejskim, to do czerwca nic się nie zmieniło. Gdy przyjrzymy się historii usuwania macew umieszczonych w fontannie na Plantach, taka zwłoka nie dziwi. Nawet e-kolejka sztandarowa innowacja, której wdrożenie w 2012 roku nadzorował wiceprezydent Sosna, trafiła latem do serwisów mediów ogólnopolskich. Bo przed urzędem miejskim przy Branickiego ustawiła się tasiemcowa kolejka osób chcących zarejestrować samochód.

Mimo niezłomnej postawy podczas sesji rady miasta, na której niczym skała oparł się zbierającym podpisy pod wnioskiem referendalnym w sprawie MPEC-u, bez wątpienia z każdym rokiem najsłabsze ogniwo w kwartecie wiceprezydentów.

(nys)

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny