[galeria_glowna]
Miejsce: sąd rejonowy. Czas: wtorek, godzina 9. O tej porze ma rozpocząć się proces dwóch policjantów. Na ławie oskarżenia zasiądą po ponad 1,5 roku od śmierci Niemca.
Potraktowali go gazem
"Poranny" jako pierwszy napisał, że 26-letniego Robina H. mógł zabić policyjny gaz. Bo tak twierdzili świadkowie zdarzenia. Zaraz po zdarzeniu opowiadali nam, że Niemiec zmarł, bo interweniujący tego ranka w Kleosinie policjanci byli brutalni.
- Policjanci potraktowali go gazem. Wyskoczył z samochodu jak oparzony. Chciał uciekać. Dorwali go, tłuki pięściami. Potem skuli od tyłu i przygnietli kolanami do ziemi - mówili nam wzburzeni mieszkańcy Kleosinia.
Wersja przebiegu tej interwencji, jaką przedstawili policjanci: Jacek R. i Dariusz P., była zupełnie inna. Tuż po zdarzeniu mundurowi wyjaśniali, że to Robin H. był agresywny. Że po wyjściu z samochodu omal nie odgryzł palca jednemu z nich. Mówili, że skuli go i położyli na ziemię. I wtedy przestał oddychać. Próbowali go reanimować, ale mężczyzna zmarł. I zaprzeczali, aby użyli gazu.
W śledztwie jednak odmówili składania wyjaśnień i nie przyznali się do winy.
Dalej pracują
Prokuratura w Olsztynie, która prowadziła postępowanie w tej sprawie, jednak nie ma wątpliwości. Policjanci użyli gazu. I dlatego Niemiec zmarł. Bo na jego krtani utworzył się obrzęk. I Robin H. się udusił. W maju prokuratura przesłała do sądu akt oskarżenia.
Dziś dwaj białostoccy policjanci staną przed sądem. Jacek R. odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to pięć lat więzienia. Z kolei Dariusz P. oskarżony jest o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Może trafić za kratki na trzy lata. Obaj policjanci odpowiedzą też za przekroczenie uprawnień.
Przypomnijmy. Do tej interwencji doszło 14 grudnia 2007 roku o świcie w Kleosinie. Kierowca autobusu miejskiego zawiadomił policję, że jakieś auto tarasuje przejazd. Na miejscu okazało się, że w środku siedzi Robin H. Był zmęczony, bo noc spędził w samochodzie. Nie chciał wysiąść, ani otworzyć policjantom drzwi. Nie rozumiał, czego od niego chcą. Uchylił tylko szybę. I wtedy Jacek R. wpuścił do środka gaz.
26-latek wyskoczył z samochodu. Zaczął się szarpać, by wytrzeć z twarzy gaz. Chciał uciekać. Wtedy oskarżeni drugi raz użyli gazu. Powalili Robina H. na ziemię. Nagle mężczyzna przestał się ruszać. Nie oddychał. Przyjechało pogotowie. Lekarz stwierdził zgon.
Dowiedzieliśmy, że obaj funkcjonariusze nadal pracują w jednym z podbiałostockich komisariatów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?