Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci Niemca pełnią służbę. Prokurator chce to zmienić.

Magdalena Kuźmiuk
Policjanci oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmieci młodego Niemca walczą przed sądem o uniewinnienie
Policjanci oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmieci młodego Niemca walczą przed sądem o uniewinnienie Fot. Magda Wasiluk
Dwaj białostoccy policjanci walczą przed sądem o uniewinnienie. Prokurator chce, by sąd zabronił oskarżonym pracy w policji.

Policjanci kilka miesięcy temu zostali nieprawomocnie skazani m.in. za nieumyślne spowodowanie śmierci Niemca - 26-letniego Robina H. Oskarżeni nadal pełnią służbę. Ich przełożeni czekają na ostateczny wyrok.

Obywatel Niemiec w ogóle nie reagował na polecenia policjantów. Zachowywał się lekceważąco - mówił wczoraj w sądzie obrońca Jacka R. - Wtedy funkcjonariusze, po konsultacji z przełożonymi, podjęli decyzję o użyciu gazu.
Według olsztyńskiej prokuratury, była błędna. I dlatego oskarżyła białostockich policjantów - Jacka R. i Dariusza P., o przekroczenie uprawnień i nieumyślne spowodowanie śmierci Robina H. podczas interwencji w Kleosinie. 26-letni Niemiec udusił się, bo był uczulony na składniki gazu, którego wtedy używali policjanci.

Wczoraj sprawa znów znalazła się na wokandzie. Sąd Okręgowy w Białymstoku rozpatrywał apelacje oskarżonych policjantów. Obaj domagają się uniewinnienia. Utrzymują, że postąpili zgodnie z przepisami.

- Na policyjnych szkoleniach nie było mowy, że ręczne miotacze gazu są śmiercionośne - podkreślał obrońca jednego z oskarżonych.
Na początku listopada ubiegłego roku sąd pierwszej instancji uznał, że policjanci są winni śmierci Robina H. I skazał Jacka R. na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a Dariusza P. na rok i trzy miesiące też w zawieszeniu.
Apelację od tego wyroku złożyła też prokuratura. Tak jak w pierwszym procesie chce, by sąd, oprócz wyroków skazujących, ukarał też funkcjonariuszy grzywną po 1500 złotych. A także, by na kilka lat zabronił im pracy w policji.

- Owszem, zgadzam się z jednym z obrońców, że policjant musi być też skurczybykiem. Musi interweniować, nie może się bać. Ale musi też myśleć - podsumowała wczoraj prokurator.

Do tragicznej interwencji doszło 14 grudnia 2007 roku o świcie. Pierwszy napisał o tym "Poranny". Auto Robina H. tarasowało wjazd do zatoczki autobusowej. Przez uchyloną szybę Jacek R. wpuścił do środka gaz. Niemiec wyskoczył z auta. Wtedy policjanci ponownie prysnęli w niego gazem. Powalili 26-latka na ziemię. Nagle mężczyzna przestał się ruszać. Nie oddychał. Lekarz pogotowia stwierdził zgon.

- To policja go zabiła - mówili nam świadkowie kilka minut po tragedii.

Policjanci nadal pełnią służbę. Ich przełożeni czekają na prawomocny wyrok sądu. I od niego uzależniają ewentualne decyzje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny