Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja jak milicja

Jacek Wolski [email protected]
Dwaj policjanci z Augustowa zasiądą wkrótce na ławie oskarżonych za pobicie podczas przesłuchania młodego mężczyzny. Mieli wykorzystać starą ubecką metodę i okładać go pałkami po piętach. Bo to boli, a nie zostawia widocznych na pierwszy rzut oka śladów. Z kolei policjant z Sejn, jak wiele na to wskazuje, zniszczył służbowy samochód w innych okolicznościach, niż podał. A gdyby wyszło, że wykorzystał pojazd do prywatnych celów, to pewnie wyleciałby ze służby. Wszyscy pracują dalej, jakby nic się nie stało. Strzegą praworządności.

Pierwszy niepokojący sygnał napłynął wczesną wiosną ubiegłego roku z Augustowa. Okazało się, że jest tam policjant, który prawo łamie na potęgę, a nawet włos nie spadł mu z głowy. Sprawa ujrzała światło dzienne nie dzięki samej policji, czy prokuraturze, lecz jednemu z czytelników. Bo poinformował o wszystkim redakcję.

Wtedy wyszło na jaw, że jeszcze w 2011 r. Paweł J., doświadczony policjant z wydziału prewencji, staranował swoim prywatnym samochodem barierki w centrum miasta. To tylko cud, że w tym ruchliwym miejscu nikogo akurat nie było. J. odjechał, jakby nigdy nic. Przyznał się dopiero po pewnym czasie.

W takich przypadkach z góry zakłada się, że kierowca był po prostu pijany. Przeciętny śmiertelnik z tego łatwo by się nie wykaraskał. Ale policjant, przynajmniej w Augustowie, to nie przeciętny śmiertelnik. Po żmudnym prokuratorskim śledztwie, w czasie którego nie podano, iż zniszczeń w centrum miasta dokonał policjant, sprawę potraktowano jako wykroczenie. Funkcjonariusz zapłacił więc jakąś grzywnę i było po wszystkim. Żadnych konsekwencji służbowych nie poniósł.

Rok później znowu naruszył prawo. Wymusił pierwszeństwo i staranował inny samochód. Za kierownicą siedział starszy mężczyzna. Doznał różnego rodzaju obrażeń. Paweł J. ponownie odjechał z miejsca zdarzenia. Jego prywatny pojazd zniszczył po drodze m.in. słup wysokiego napięcia i bramę prywatnej posesji.

W tym przypadku trzeba było już bardzo dużego wysiłku, aby i tę sprawę zamieść pod dywan. Ale się udało. Lekarze uznali, że obrażenia kierowcy potrąconego samochodu wcale groźne nie są, zaś śledczy ze zrozumieniem podeszli do ucieczki z miejsca wypadku. Bo policjant był po prostu w szoku. Skończyło się więc znowu wnioskiem do sądu o ukaranie nie za przestępstwo, lecz za wykroczenie.

Gdy o tej sprawie zrobiło się głośno, Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku specjalnego problemu nie dostrzegał. Bo za pierwszym razem policjant popełnił "jedynie" wykroczenie, a za drugim wszczęte zostało postępowanie dyscyplinarne. - Jest zawieszone do czasu prawomocnego wyroku sądu - dodał.

Bezkarny policjant z Augustowa postanowił więc swoich przełożonych wyręczyć. Latem ubiegłego roku, choć był formalnie na zwolnieniu lekarskim, wybrał się na kontrolę samochodów w sąsiednim powiecie sejneńskim. Wyposażył się w mundur funkcjonariusza ruchu drogowego i urządzenie przypominające videorejestrator. Zatrzymywał kierowców. Od jednego z Litwinów zażądał pieniędzy za rzekome przekroczenie prędkości. Wtedy pojawili się prawdziwi policjanci.

Dopiero to zdarzenie skłoniło przełożonych Pawła J. do tego, by wyrzucić go z policji.
Później prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Pawłowi J. zarzuciła nie tylko próbę wyłudzenia pieniędzy od Litwina, ale też grożenie kierowcy samochodu, który potrącił w 2012 r. J. domagał się, aby starszy mężczyzna wziął całą winę na siebie. Jak to możliwe, że ta sprawa wynikła dopiero teraz, nie wiadomo.

Tortury podczas przesłuchania

Niedługo potem o augustowskiej policji znowu zrobiło się głośno. Czegoś takiego od czasów PRL w tym regionie, przynajmniej oficjalnie, nie odnotowano. Bo, według prokuratury, dwaj policjanci okładali 20-letniego mężczyznę pałkami po stopach. Kazali mu zdjąć buty oraz skarpety, a potem uklęknąć na krześle. Takie razy są bardzo bolesne. Mniej odporna osoba przyzna się do wszystkiego.
Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie w związku z włamaniem do sklepu. Ale nawet nie w charakterze podejrzanego, lecz świadka. Kiedy wyszedł z komendy, postanowił, że sprawy nie odpuści. Zgłosił się do lekarza. Prokuratura twierdzi, że zarówno z opisu, jak i ze zdjęć jasno wynika, iż stopy mężczyzny poddano torturom.

Ale policjanci do winy się nie przyznali. Augustowski komendant zawiesił wprawdzie obu w wykonywaniu czynności służbowych, lecz jedynie na dwa tygodnie. Pod koniec tego okresu prokuratura przedstawiła policjantom zarzuty przekroczenia uprawnień. Grozi za to do trzech lat więzienia. Mimo tego mogli wrócić do pracy. Ich szef uznał, że nie ma powodów do wydłużenia okresu zawieszenia. Komenda wojewódzka nie dostrzegła natomiast powodu do interwencji. Bo, jak tłumaczył rzecznik Baranowski, byłoby to mieszanie się w kompetencje komendanta powiatowego. Pytanie o to, czy tego typu sytuacja nie wpływa na wizerunek policji, pozostało bez odpowiedzi.

W ostatnim dniu minionego roku prokuratura skierowała w tej sprawie akt oskarżenia do sądu. Nie słychać, aby i ta okoliczność wywarła na szefach policji jakiekolwiek wrażenie. Funkcjonariusze dalej strzegą praworządności. Tak, jak ją rozumieją.

Niczego wyjaśniać nie będziemy

W przypadku policjanta z Sejn, również naczelnika jednego z wydziałów, wszystko wydawało się załatwione. Bo za zniszczenie służbowego samochodu zapłacił mandat, z jego polisy mają też być pokryte opiewające na 1,6 tys. zł koszty naprawy. Problem polega jednak na tym, że mieszkańcy widzieli, jak było naprawdę i donieśli do komendy w Białymstoku. Ale tam niczego z tą obywatelską wiedzą nie zrobiono. W myśl oficjalnej wersji, policjant w godzinach pracy wjechał służbowym, nieoznakowanym samochodem na jakąś przeszkodę. Na jego korzyść przemawia także to, że był trzeźwy, a w dodatku załatwiał ponoć policyjne sprawy. Jeżeli tak, dlaczego w ogóle ukarano go mandatem i kazano pokryć koszty naprawy pojazdu?

Sejny, to małe miasto. Tutaj trudno cokolwiek ukryć, a wiadomości szybko się rozchodzą. Mieszkańcy widzieli, jak policjant wjeżdża tym samym pojazdem do własnego domu. Po to, żeby dostarczyć materiały budowlane. To wtedy miało dojść do zahaczenia bokiem samochodu o bramę. Ktoś to widział, ktoś zrobił zdjęcia. M.in. czerwonej rysy na bramie, identycznej, jak kolor samochodu.

Taką dokumentację miała otrzymać komenda wojewódzka. Ale rzecznik Baranowski twierdzi, że nie otrzymała. Jeden z dziennikarzy fotografie od informatora więc przesłał. Wraz z pytaniami, czy to nie jest mocny dowód na inny przebieg zdarzenia z udziałem policjanta i czy dla wizerunku służby nie należałoby tego jednoznacznie wyjaśnić. Nadeszła odpowiedź, że nie ma takiej potrzeby, a sprawa jest już zamknięta.

O to, czy tego typu sytuacje powinny się w policji zdarzać zapytaliśmy komendę główną. Na odpowiedź miała kilka dni. Nikt się jednak nad tym nawet nie pochylił. Bo każdą ze spraw należałoby gruntownie zbadać, a poza tym, i tak najważniejsze decyzje podejmują szefowie powiatowi. I w tym przypadku bez odpowiedzi pozostało pytanie, czy to służy wizerunkowi policji, czy nie.

Dużo skarg na pracę policji

Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie specjalnie takiej postawie się nie dziwi. - Nawet instytucje międzynarodowe zauważają, że w Polsce jest względnie dużo skarg na pracę policji - mówi. - Niestety, ale nie ma determinacji, by te sprawy wyjaśniać do końca.

Ponad wszelką wątpliwość ustalono m.in. że w Lidzbarku Warmińskim policja okładała pałkami po piętach osoby przesłuchiwane. Ale klęczały one na krzesłach twarzą do ściany, a w pokoju przebywało wielu funkcjonariuszy, nie udało się ustalić, który z nich bił. I sprawa rozeszła się po kościach. Nikt nie poniósł konsekwencji. - Nie ma nic gorszego, niż przyzwolenie na takie zachowania - mówi Piotr Kładoczny. - Bo jakie wnioski wyciągną z tego inni policjanci? Że wszystko im wolno. A społeczeństwo? Czy widząc, co się dzieje będzie skłonne do współpracy z policją wtedy, gdy to jest niezbędne? Na pewno nie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny