Wczoraj rozmawialiśmy, choć bardzo krótko, z rodzicami Michała, 31-latka, który uczył się w liceum im. Stanisława Dubois w Koszalinie. Później Michał studiował na Politechnice Warszawskiej, doktoryzował się w ubiegłym roku już na uczelni technicznej w Lizbonie. Tam zamieszkał wraz ze swoją żoną - Hanią - i dwójką dzieci w wieku 5 i 6 lat. Prowadził stronę internetową, na której zapraszał do zwiedzania Portugalii. Oferował pomoc, przewodnictwo. Jego rodzice wciąż mieszkają w Koszalinie.
Na swojej stronie internetowej Michał napisał o sobie, że jest miłośnikiem fotografii, zafascynowanym klimatem Portugalii. Od ponad pięciu lat mieszka w Lizbonie, gdzie skończył studia doktoranckie w dziedzinie telekomunikacji, a wyniki pracy prezentował na międzynarodowych konferencjach m.in. w Sydney, Tokio, Toronto, Londynie, Stambule, Dreźnie i Pradze. Jako znawca historii, kultury, smaków i specyfiki życia w Portugalii bywa też prywatnym przewodnikiem po Lizbonie. Jego żona, Hania, była geografem, skończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim. "Od ponad pięciu lat podróżuję po różnych zakątkach Portugalii oraz odkrywam tajemnice Lizbony i zwyczaje Portugalczyków. Uwielbiam portugalskie słońce, kawę i przede wszystkim styl życia w Lizbonie. Interesuję się kuchnią portugalską, rękodziełem artystycznym, historią Portugalii i fotografią. Jestem prywatnym przewodnikiem po Lizbonie".
- Jesteśmy wszyscy w ogromnym bólu i trudno jest mi cokolwiek powiedzieć o tej tragedii - poprosił o wyrozumiałość ojciec tragicznie zmarłego. Przekazał słuchawkę telefonu swojej żonie, bo słowa ugrzęzły mu w gardle. - Tak, to były nasze kochane dzieci - potwierdziła jedynie nasza rozmówczyni.
Ta tragedia rozegrała się w Portugalii na przylądku Cabo da Roca, jednej z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Europy. Był sobotni wieczór, około godziny 18.30. Rodzina wybrała się tam z dziećmi na wycieczkę. To jedynie 50 kilometrów od Lizbony, miasta, w którym Michał, Hanna i ich dzieci od kilku lat mieszkali na stałe. Według ustaleń portugalskiej policji nagle, na oczach dwójki przerażonych dzieci, które robiły rodzicom zdjęcie, Hanna i Michał runęli w przepaść. Zginęli na miejscu.
Jak relacjonował portugalskim dziennikarzom kapitan Dario Moreira z komendy policji morskiej w Cascais, skała, na której stanęli koszalinianie, nagle się osunęła. Dzieci robiły im akurat zdjęcie na tle urwiska. 5- i 6-letnie dzieci - chłopiec i dziewczynka - natychmiast otrzymały pomoc psychologiczną. Prawdopodobnie już dziś trafią do dziadków. W ambasadzie RP w Portugalii powołano w tej sprawie sztab kryzysowy.
Polski ambasador Bronisław Misztal jest z dziećmi i rodziną zmarłych w stałym kontakcie. Okoliczności wypadku bada jeszcze portugalska policja. Wiadomo, że mundurowych o wypadku zaalarmowała para Hiszpanów, która usłyszała krzyk.
W akcji wydobycia ciał z urwiska brało udział ponad 30 ratowników. Trwała wiele godzin. Dopiero w niedzielę przed południem strażakom udało się przetransportować ciała Polaków w bezpieczniejsze miejsce, skąd podjął je helikopter.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?