Polacy nie kupują ubezpieczeń narciarskich

flickr
W 2011 roku z pomocy Horskiej Służby skorzystało w Czechach pół tysiąca Polaków.
W 2011 roku z pomocy Horskiej Służby skorzystało w Czechach pół tysiąca Polaków. flickr
Co drugi polski narciarz na czeskich stokach rezygnuje z pomocy po wypadku. Polacy nie kupują ubezpieczeń narciarskich i potem boją się wysokich opłat Horskiej Służby. Połamani wracają do kraju.

Dla nas to poważny problem - mówi Michał Klimes, naczelnik Horskiej Służby w Jesenikach. - Przyjeżdżamy na stok do poszkodowanego narciarza z Polski i okazuje się, że nie ma on wykupionego ubezpieczenia. Nie chce naszej pomocy, odmawia z obawy przed kosztami. Jego koledzy albo przypadkowe osoby transportują go jakoś do samochodu i wiozą do lekarza w Polsce. Nie liczyliśmy do tej pory takich wypadków, ale tak się zachowuje średnio co drugi poszkodowany Polak.

W 2011 roku z pomocy Horskiej Służby skorzystało w Czechach pół tysiąca rodaków. Jeśli cudzoziemiec nie jest ubezpieczony, to już po akcji dostanie rachunek do domu. Jak nie zapłaci, czeskie służby przyślą polskiego komornika. Zamiast płacić, Polacy wolą jakoś dojechać do ojczyzny.

- W sezonie mamy poszkodowanego narciarza prawie codziennie, a w sobotę i niedzielę nawet po kilka osób - przyznaje dr Bogdan Moroz z ambulatorium chirurgicznego szpitala w Głuchołazach.

- Jechałam spokojnie, ale wjechał na mnie inny narciarz i nawet nie sprawdził, czy nic mi się nie stało - opowiada Małgorzata Porosiło ze Strzelec Opolskich

14 stycznia polska narciarka złamała nogę w Koutach. Jeden z kolegów wezwał do niej dyżurnych ratowników. - Zaraz zapytali, czy jestem ubezpieczona. Na szczęście miałam wykupione ubezpieczenie zbiorowe. Zwieźli mnie do swojej dyżurki, gdzie zbadał mnie lekarz i karetką odesłał do szpitala w Szumperku. Tam po prześwietleniu lekarz stwierdził, że trzeba natychmiast operować, ale wolałam z tym wrócić do Polski. Z usztywnioną w ortezie nogą zawieźli mnie karetką z powrotem na stok i wróciłam do swojego autobusu. Za kurs karetki zapłaciłam tylko 90 koron, ale to mi zwróci ubezpieczalnia.

- Ubezpieczenie od kosztów leczenia w Czechach kosztuje u nas 5 zł za dzień, a z opcją "amatorskie narciarstwo" 12 zł - mówi Dorota Kuśmirek z biura podróży Opawa w Głuchołazach. - Można je wykupić nawet tuż przed przekroczeniem granicy. W czasie ferii korzystało z tego wielu chętnych, wyjeżdżając nawet na jeden dzień. Warto.

Po polskiej stronie granicy nie mamy narciarskich stoków, ale turyści górscy też nie mogą się czuć komfortowo, wyruszając na górskie trasy. W Górach Opawskich poszukiwania zaginionych zdarzają się średnio 1 - 2 razy w roku. Były akcje zakończone śmiercią zaginionego.

- Jest w Nysie grupa ratownictwa wysokościowego ze sprzętem alpinistycznym. Nie mamy natomiast żadnego sprzętu do poszukiwań w zimie, sani, skutera śnieżnego ani nart - przyznaje Paweł Gotkowski, rzecznik prasowy nyskich strażaków. Jeśli w górach zaginie turysta, to straż organizuje akcję poszukiwawczą z pomocą policji.

- Teoretycznie Góry Opawskie to nasz teren działania, ale do tej pory nie braliśmy tam udziału w żadnej akcji - przyznaje naczelnik Wałbrzysko-Kłodzkiej Grupy GOPR Zdzisław Wiatr. - Ministerstwo nie da nam pieniędzy na dodatkową stację, ale gdyby chciały to zrobić samorządy, to jesteśmy w stanie zapewnić ludzi do dyżurowania.

Tymczasem samorządy udają, że problemu nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska