Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogorzałki. Sezon na dobre się nie zaczął, a woda już zabrała siedem istnień

Izabela Krzewska [email protected]
Nurkowie szukali ciała zaginionego 9-latka w Narwi przez wiele godzin. Prowadzili też zwiad z łodzi
Nurkowie szukali ciała zaginionego 9-latka w Narwi przez wiele godzin. Prowadzili też zwiad z łodzi Wojciech Wojtkielewicz
Niewielka miejscowość nad Narwią w pobliżu Białegostoku. Trzy tragedie w ciągu tygodnia. 9-latek i jego 12-letni kolega utonęli w rzece. Gdy poszukiwano ciała młodszego z chłopców, trwał właśnie pogrzeb maturzysty. 19-latek utopił się w stawie.

Taka tragedia - mieszkańcy Pogorzałek nie mogą się otrząsnąć po ostatnich wydarzeniach. Szkoła zorganizowała pomoc psychologiczną zrozpaczonym bliskim zmarłych. Śmierć 9- i 12-latka ogromnie przeżyli ich szkolni koledzy.

- To bolesny temat dla nas, uczniów, a przede wszystkim rodzin chłopców. Teraz jest czas na żałobę, pozwólmy zabliźnić się ranom - Anna Mikuć, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Pogorzałkach. Nie chętnie rozmawia o tym, co się stało.

Po prostu zniknęli pod wodą

Dzikie kąpielisko, na którym doszło do tragedii, od wsi oddalone o jakieś 3 kilometry. - To nie jest zbyt uczęszczane miejsce. Jest tam niebezpiecznie. Rodzice nie puszczają tam dzieci, zwłaszcza samych - mówią mieszkańcy.

A jednak 12-letni Radek i 9-letni Łukasz, wsiedli na rowery i przyjechali nad Narew. Był 4 czerwca, święto Bożego Ciała, popołudnie. Temperatura niezbyt letnia, ale świeciło ładne słońce. Chłopców bawiących się na brzegu widział z drugiej strony rzeki wędkarz Tadeusz Zambrowski.

- Biegali wzdłuż brzegu, później weszli do wody. Chodzili po płyciźnie. Nurkowali, śpiewali, wygłupiali się. Byli szczęśliwi, jakby czuli, że to ich ostatnia radość w życiu - opowiada łamiącym się głosem mieszkaniec Siekierek z gm. Tykocin. To on powiadomił służby, gdy chłopcy długo nie wynurzali się z wody. Było około 19. Jeszcze przed przyjazdem mundurowych, na ratunek rzucił się obecny nad rzeką mieszkaniec wsi, zawodowy strażak. Zabezpieczony liną, sprawdził dno rzeki. Ciało 9-latka znaleziono dopiero następnego dnia, przed godz. 15. Znajdowało się około 200 m od miejsca, w którym razem z kolegą wszedł do wody.

Mundurowi podkreślali, że pracę utrudniał im m. in. słaba widoczność i silny nurt rzeki. Co zgubiło chłopców?

- Dno jest bardzo zmienne. Metr od brzegu wody jest po łydki, a krok dalej i nie widać człowieka. To nie jest dobre miejsce do kąpieli, dla nikogo - opowiadają ochotnicy z OSP Złotoria.

Mimo to, według miejscowych, amatorów wody w tym miejscu nie brakuje. Zwłaszcza w weekendy.

- Tu jest głęboko, na tym zakolu zwłaszcza, nawet 7-8 metrów - dziwi się Piotr Potocki, mieszkaniec Siekierek. - To przykre, co się stało. Współczuje rodzinom. Mam dzieci w podobnym wieku. Mają zakaz kąpania się tutaj. Ale wiadomo, jak to dzieci. Mają swoje pomysły.

- Nawet nie wzywali pomocy, nie próbowali się ratować. Po prostu zniknęli pod wodą - podkreśla Tadeusz Zambrowski.
- Jeden pan Bóg wie, co tam się stało - mówi ekspedientka ze sklepu w Pogorzałkach.

Gdy docieramy do miejscowości, z kościoła wychodzą wierni. Skończyły się uroczystości pogrzebowe 19-latka. Tegoroczny maturzysta, uczeń prestiżowego białostockiego liceum, utonął w stawie w miejscowości Rudaki (gm. Krynki).
Nie trzeba było długo czekać na kolejną tragedię. W piątek po południu w gliniance na terenie ogródków działkowych w Księżynie utonął inny 19-latek.

Czarne statystyki

Czy te historie staną się przestrogą dla innych? Trzeba w to wierzyć. Na razie fakty są takie: sezon kąpielowy dopiero się rozpoczyna, a w podlaskich akwenach utonęło już siedem osób. Podczas zeszłorocznych wakacji - 26. Byli to głównie mężczyźni (23) i dwójka małoletnich. Najmłodsza ofiara to 16-latek. Ojciec z dwoma synami spędzał czas na niestrzeżonej plaży nad Pisą w miejscowości Samule (pow. kolneński). Wszyscy trzej zostali porwani przez nurt rzeki i zaczęli się topić. 16 latek zginął na miejscu. Ojciec umarł kilka dni później w szpitalu. Najprawdopodobniej żaden z mężczyzn nie potrafił pływać.

To jedna z najczęstszych przyczyn utonięć. - Inne to przecenianie swoich umiejętności, pływanie po spożyciu alkoholu, w miejscach zabronionych, obok statków, barek i łodzi motorowych, w pobliżu śluz i zapór wodnych, siadanie na rufie kajaku lub na burcie łodzi, skoki do wody w nieznanym miejscu, czy lekkomyślna zabawa polegająca na wrzucaniu innych do wody oraz zanurzaniu osób pływających - wymienia asp. Aneta Łukowska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Mundurowi prowadzą akcje profilaktyczne, patrolują zbiorniki wodne na łodziach motorowych, na brzegach stoją radiowozy wyposażonych w specjalistyczny sprzęt ratownictwa wodnego. Policyjnych łodzi motorowych na cały region jest 15, a funkcjonariuszy do pełnienia służby na wodzie i w jej pobliżu - 22 . Wszędzie być nie mogą. Nie każdego uratują, a biorąc pod uwagę, jak wielu jest amatorów dzikich kąpielisk, pozostają tylko apele o rozsądek. I edukacja, którą warto zacząć od najmłodszych lat.

- Jesteśmy w programie "Bezpieczne wakacje", korzystamy ze scenariuszy, robimy godziny wychowawcze. W ostatnim tygodniu roku szkolnego, kiedy programy nauczania są pokończone, poświęcamy szczególnie dużo czasu tematyce bezpieczeństwa w czasie wakacji i spędzania wolnego czasu - zaznacza dyrektor Anna Mikuć. - Ale tak jak i nas nie zawsze dzieci słuchają dzieci, tak i nie słuchają rodziców.

Przede wszystkim jednak, i dorośli i dzieci, nie słuchają zdrowego rozsądku. Wskaźnik utonięć, niestety, nie maleje.

- W skali światowej, zgonów z powodu utonięć jest ok. 450 tys. rocznie. Mniej więcej dotyczy to jednej na 100 tys. osób - mówi dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz, konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej.

W Podlaskiem najwięcej osób tonie w rzekach (10), zalewach (7) i stawach. Wszyscy eksperci podkreślają, aby unikać miejsc niestrzeżonych. A jeśli już, zachować wszelkie środki ostrożności... i nie spuszczać dzieci z oczu.

- Sami też powinniśmy zachować wszelkie zasady bezpieczeństwa. Nie wchodzić do wody po alkoholu ani wówczas, kiedy jesteśmy bardzo rozgrzani. Gwałtowne zanurzenie w zimnej wodzie, duża różnica temperatur, to stres dla organizmu. Grozi to zaburzeniem rytmu serca, i może być przyczyną utonięcia - tłumaczy dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz.

Lekarka dodaje, że gdy jesteśmy świadkami tonięcia, powinniśmy udzielić pomocy, ale możliwie - nie wchodząc do wody.

- Przy słabych umiejętnościach pływania, czy bez kursu ratownictwa wodnego, narażamy własne życie i zdrowie - podkreśla. Powinniśmy podać coś czego topiący się może się złapać (materiał, kij, koło ratunkowe) lub wezwać służby, które powinny stacjonować nad wodą.

Zasady bezpieczeństwa

- Kąpmy się tylko w miejscach strzeżonych, tam gdzie jest ratownik;
- Dzieci powinny bawić się w wodzie tylko pod opieką osób dorosłych, i najlepiej w nadmuchiwanych rękawkach;
- Nie wchodźmy do wody po alkoholu i nagrzani słońcem - grozi to szokiem termicznym;
- Na materacy, trzymajmy się blisko brzegu, a na sprzęcie wodnym załóżmy kamizelkę ratunkową.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny