Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlaskie. Drożeją samochody używane, bo popyt na nie jest dużo większy niż podaż. Do wzięcia jest m. in. auto od rolników z Plutycz

Andrzej Matys
Andrzej Matys
Drożeją samochody używane, bo popyt na nie jest dużo większy niż podaż. Do wzięcia jest m. in. auto rolników z Plutycz
Drożeją samochody używane, bo popyt na nie jest dużo większy niż podaż. Do wzięcia jest m. in. auto rolników z Plutycz Wojciech Wojtkielewicz
Ceny samochodów na rynku wtórnym wciąż rosną. W lutym średnia wynosiła 22,9 tys. zł, a w kwietniu wzrosła już do 24 tys. Powodem są głównie problemy z importem, wynikające z mniejszej dostępności aut na zachodzie. Ale gdyby ktoś chciał może kupić nie pierwszej młodości samochód, którym jeździli bohaterowie programu "Rolnicy. Podlasie".

Samochody importowane z zachodniej Europy (głównie z Niemiec, Francji, Holandii) stanowią znaczną część oferty komisów i giełd. Rocznie sprowadzamy ich około miliona sztuk. Niestety od początku pandemii rynek zwolnił i na razie nie widać szans na jego ożywienie.

Według miesięcznego raportu AAA AUTO, który analizuje dane o sprzedaży aut używanych (komisy, internet i dealerzy pojazdów używanych), w kwietniu tego roku w Polsce pojawiło się prawie 206 tys. aut z drugiej ręki. W stosunku do marca jest to spadek o ponad 26 tys. samochodów.

Czytaj również:

- Ludzie kupują wszystko, co jest dobrym stanie i w benzynie. Spora grupa stawia na młode roczniki do 4-5 lat. Właściwie trudno określić szczególnie preferowaną markę czy model. Podobnie jest z cenami, choć te najpopularniejsze, ale to już za auta nieco starsze, sięgają 60 tys. zł. To drożej niż przed rokiem o około 10, a czasem chyba nawet do 20 proc. – usłyszeliśmy w jednym z suwalskich komisów.

Z kolei w Łomży powiedziano nam, że niektóre marki delikatnie zdrożały, ale bez szaleństw. – Samochody używane bardziej zdrożały na zachodzie Europy, więc nie zawsze opłaca się je sprowadzać. Opel i VW się przejadły – zapewnił szef autokomisu.

Jednak w innym z łomżyńskich komisów, że pewną grupę klientów stanowią Ukraińcy, którzy wybierają auta z silnikiem diesla w cenie między 20 a 40 tys. zł i wywożą je na Ukrainę. - Nie jest ich specjalnie dużo, ale kupują – mówi właściciel i dodaje, że oferta sprzedażowa nie jest największa, bo ceny „używek” w Europie wzrosły o jakieś 30 proc., a u nas o kilka, bo generalnie sytuacja jest ciężka.

Czytaj również:

Niemniej trend ten jest coraz bardziej zauważalny. Jak podaje autobaza.pl tylko od 12 kwietnia do początku maja sprowadzono do Ukrainy z Polski około 30 tys. aut. Z tego powodu m.in. na przejściu w Dorohusku czeka się dwie doby, aby przekroczyć granicę z Ukrainą.

- Jest to efekt zniesienia cła i podatku VAT na import samochodów do Ukrainy. Takie zmiany mogą zmniejszyć ceny pojazdu o 20-30 proc., więc nagły wzrost popytu nie zaskakuje – wyjaśnia Marek Trofimiuk, ekspert autobaza.pl i dodaje, że ponad połowa z tych aut była warta ok. 14,3 tys. zł, a ponad 11 tys. – do około 72 tys. zł.

Problemy z zakupem nowych samochodów (bo zostały zachwiane przez pandemię łańcuchy dostaw) sprawiają, że generalnie kupuje się wszystko. – Nabywcę znajduje każda marka, bez względu na silnik. Minimum cenowe to przynajmniej 20 tys. zł i staramy się mieć auto na każdą kieszeń, np. golf II za 3 tys. zł od rolników z Plutycz. Owszem samochody podrożały, ale w Europie są jeszcze droższe – podkreśla szef dużego białostockiego komisu.

Ale kłopoty z podażą mają też dealerzy, którzy oprócz nowych sprzedają również samochody używane.

- Nasza oferta jest o tyle inna, że obejmuje młode roczniki. Sprzedajemy samochody używane do pięciu lat (z gwarancją) w cenach z okolic 100 tys. zł. W przypadku Audi najczęściej chodzi o modele z serii Q, a w przypadku Volkswagena o modele na T, czyli SUVy i crossovery. To nie jest tanio, ale w ciągu ostatniego roku nowe auta zdrożały o około 20 proc. i ze znanych względów kupić je trudno – tłumaczy Jacek Sieńko, prezes Sieńko i Syn, firmy, która sprzedaje nowe i używane Audi i VW.

Czytaj również:

- To proste, jeśli nie można kupić nowego samochodu, nie można też nabyć używanego, bo nikt nie zostawia auta w rozliczeniu. Poza tym nie odkupimy od klienta każdego auta, a jedynie te do pięciu lat. I to jest plus, bo Polacy najchętniej kupują pojazdy wiekowe. Do niedawna nasze Nord Auto sprzedawało 40 samochodów używanych miesięcznie, a teraz do 10, bo nie ma ich skąd brać – mówi Andrzej Arefiew, prezes Konsorcjum Arefiew, które sprzedaje szeroka gamę aut od popularnych (Opel, Hyundai) po superpremium (np. Jaguar).

Uważa też, że wysokie ceny „używek” nie powinny dziwić także ze względu na wysoki kurs euro, inflację czy normy ekologiczne, jakie muszą spełniać silnik aut. Dlatego np. używane Ople kosztują od 30 do 80 tys. zł, a cena Volvo zaczyna się od 90 tys. zł. Dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że samochód z małym przebiegiem kupiony w zeszłym roku, teraz można sprzedać (niczym w latach 80. XXX wieku) drożej. I jak sprawdziliśmy na jednym z portali, jest to możliwe.

Według raportu AAA Auto – w kwietniu – statystyczny samochód używany miał 12,7 lat, pokonał 186,2 tys. km i kosztował 24 tys. zł. W przypadku Podlaskiego było to odpowiednio: 13,1 lat, 195 tys. km i ok. 23,1 ty. zł. Trzy najczęściej sprzedawane modele to: Opel Astra, Audi A4 i BMW 3.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Transport ogromnego generatora ulicami Grudziądza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny