Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlaski partyzant popełnił samobójstwo

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Kończy się czas takich podwórek, jak u państwa Wińskich w Zalesiu.
Kończy się czas takich podwórek, jak u państwa Wińskich w Zalesiu. Fot. Archiwum
"Czarny" do partyzantki trafił z przypadku. W towarzystwie dwóch kolegów, przeprawiał plakaty wyborcze z "Głosuj trzy razy tak", na "Głosuj trzy razy nie". Ktoś doniósł, ubecy przyszli po winowajców do szkoły, ale woźny przytomnie się pomylił i wskazał inną klasę.

Na wielu starych fotografiach utrwalone zostały podwórka - wiejskie i miejskie z ławeczkami, zielenią, niekiedy ze zwierzętami, pojazdami. Wpisały się one w dzieciństwo wielu pokoleń.
Jakże blado na tym tle wypadają dziś przyblokowe wyasfaltowane place z piaskownicą dla piesków.

Na zdjęciu widać podwórko państwa Wińskich w Zalesiu. Za ogródkiem i drzewami stoi dom, obok stara stodoła, przed nią ramię żurawia, do tego sztachetki, piasek.

Proszę zwrócić uwagę na ogrodzony ogródek i wiodącą do niego furtkę, bardzo ważną w dzisiejszej opowieści. Rower prowadzi Ryszard Wróblewski, mąż pani Zenobii, która to zdjęcie zachowała. Jako pasażer mały Andrzejek, syn siostry Zenobii - Klary, żony Stefana Kamińskiego.

A teraz przenieśmy się w późną jesień 1946 roku. Dzień był już zimny, ale jeszcze bez śniegu. Zmierzchało. Rodzice poszli do wieczornego obrządku, w domu zostali: Zenobia, jej brat Tadeusz i Rysiek Sidorski "Czarny". Partyzant dostał właśnie trzy dni wolnego od dowódcy, bo dopadła go choroba.

Przyszedł więc do sanitariuszki Zenobii (pseudonim "Teściowa) po leki i na pogawędkę. Młodzi siedzieli w kuchni, żartowali. Zenobia spojrzała w okna i krzyknęła: "Rysiek uciekaj, wojsko idzie!" Ten odrzekł ze spokojem: "Nie nabierzesz mnie!" Ale spojrzał na siostrę i zrozumiał, że to nie żart.

"Czarny" znikł natychmiast. Przez szybę widać już było konia z jeźdźcem, zaraz też wpadł do środka znany w okolicy ubowiec. Trzymał w ręku pistolet, w sieni tłoczyli się żołnierze. Zenobia podeszła zapalić lampę, nie mogła opanować drżenia rąk. Tadeusz oparł się o ścianę dzielącą kuchnię od sypialni.

Był tak zdenerwowany, że po chwili słychać było jak stuka wiszącą na ścianie metalowa kwarta do wody - poruszała się w rytm dygocącego ciała brata Zenobii.

- Jest u was ktoś obcy?! Głos ubowca pomógł rodzeństwu opanować nerwy.

Zaprzeczyli.

- Rewizja! - krzyknął ubowiec.

Kazał Zenobii wziąć lampę i iść przodem do sypialni. Ta wykonała polecenia, słuchając z niepokojem, czy padną strzały na podwórku. Wiedziała, że jeśli "Czarny" będzie uciekał przez pole do pobliskiego lasu, to żołnierze zaczną strzelać. Ale wciąż panowała zbawienna cisza. Ubek zajrzał do szafy, pod łóżko i pierzynę. Zenobia odzyskała na tyle rezon, że zaczęła podpowiadać, gdzie jeszcze mógł się ten ktoś schować.

Ubek nie reagował na docinki, nie dawał za wygraną. Zapytał, czy dziewczyna ma karty. Były w domu. Kazał zatem siadać i zaczęli grać. Obie strony wyczekiwały, nie było wiadomym komu czas sprzyja. Rodzice zapytani w podwórku, potwierdzili, że nikogo w domu nie było. Wieczór przechodził w noc, Zenobii wyjątkowo dobrze szła karta, wygrywała. Ubek w końcu stracił nadzieję, zarządził odwrót.

Jak Wińscy zostali sami, mama zarządziła: bierzemy chleb św. Agaty i obejdziemy w podzięce podwórko. Kroczyli w rodzinnej procesji, odmawiając różaniec. Po powrocie do domu uklękli przed ołtarzykiem i modlili się nadal gorliwie, jak na ocalonych wypadło. Zenobia usłyszała skrzypnięcie drzwi, to wszedł "Czarny".

- Gdzieś ty był?! - "Teściowa" odreagowała nerwowo, zasypała chłopaka pytaniami.

Okazało się, że młody partyzant pochylony w pas, zdążył przebiec koło płotu do furtki i wskoczył do ogródka. Tu padł na ziemię, obserwując żołnierzy, czołgał się w kierunku pola, potem lasu. Sprzyjał mu zapadający mrok i bruzdy. W lesie wdrapał się na drzewo i z góry patrzył w stronę zagrody Wińskich. Czekał aż odejdzie wojsko.

- Teraz to rozchoruję się na dobre - zażartował. Nikomu z domowników nie było jednak do śmiechu. Za udzielenie pomoc "bandytom" groziło pięć lat więzienia, o czym wkrótce przekonał się mąż Zenobii.

"Czarny" do partyzantki trafił z przypadku. W czerwcu 1946 roku w Hajnówce, w towarzystwie dwóch kolegów, przeprawiał plakaty wyborcze z "Głosuj trzy razy tak", na "Głosuj trzy razy nie". Ktoś doniósł, ubecy przyszli po winowajców do szkoły, ale woźny przytomnie się pomylił i wskazał inną klasę, a uprzedzona nauczycielka zezwoliła wyskoczyć chłopcom przez okno.

Nie chcieli iść do więzienia, bali się pewnie śledztwa. Kręte drogi zawiodły ich do domu Wińskich, stąd trafili do oddziałów działających w rejonie Topczewa i Wyszek.

Okazać się miało, że z tej trójki tylko jednemu dane było przeżyć.

"Czarny" - to jest najnowsza wersja, opowiedziana przez świadka naocznego - nie mogąc odejść z oddziału, popełnił samobójstwo. Był maj, koło obozowiska kwitły czeremchy.

Kończy się czas takich podwórek, jak na załączonym zdjęciu. Nie ma też już za bardzo komu opowiadać o dziejach wiejskich i małomiasteczkowych zagród. A Święta Wielkiej Nocy, to dobra okazja, by wspomnieć tych, co odeszli. Także podlaskich partyzantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny