Niektórzy z nich za granicę sprzedają nawet 50-70 proc. wyprodukowanych przez siebie wyrobów. Niestety, nie można powiedzieć, że Podlasie eksportem stoi. Nie wykorzystujemy swojej szansy po wejściu do Unii Europejskiej i na eksport produkujemy coraz mniej.
Białostocka Fundacja Kształcenia Kadr przygotowała raport dotyczący wymiany handlowej województwa podlaskiego.
Eksport wpływa na regionalną gospodarkę głównie:
- poprzez zwiększenie rynku zbytu,
- poprzez budowę specjalizacji produkcyjnej,
- poprzez zwiększenie skali produkcji,
- poprzez obniżenie jednostkowych kosztów wytwarzania,
- poprzez lepsze wykorzystanie aparatu wytwórczego.
Również eksport aktywnie działa na poprawę rynku pracy. Firmy zdobywają doświadczenia w funkcjonowaniu na rynkach zagranicznych – wymienia zalety eksportu prof. Jerzy Grabowiecki, który nadzorował badania. I dodaje: - Polskie produkty podbijają świat: okna, autobusy, meble, motorówki. Ale czy również podlaskie produkty? – pyta.
Niestety, dane sugerują, że udział podlaskiego eksportu w eksporcie krajowym jest symboliczny, a wręcz ociera się o błąd statystyczny, bo aktualnie wynosi 1,1 proc.
Udział woj. podlaskiego jest najniższy w skali całego kraju. I niestety cały czas maleje. Bo u nas wymiana międzynarodowa po akcesji do Unii wzrosła jedynie 30 proc. W innych regionach kraju wzrosła nawet dwa razy.
- To nie jest czynnik prorozwojowy - podsumowuje prof. Jerzy Grabowiecki. - Inne regiony oferują bardziej konkurencyjną ofertę.
Również udział w produkcji sprzedanej przemysłu zmalał na Podlasiu o około 5 proc. A w skali całego kraju niemal we wszystkich województwach te wskaźniki rosły. W 2010 roku udział eksportu w całej produkcji sprzedanej wyniósł prawie 43 proc., u nas niecałe 28 proc.
- Eksport nie determinuje u nas produkcji w takim stopniu jak popyt wewnętrzny – mówi Jerzy Grabowiecki.
Poza tym paradoksalnie – podczas gdy w okresie przedakcesyjnym udział regionu w eksporcie rósł, a wraz z niesieniem granic udział ten zaczął maleć.
- Podlascy producenci maja trudności ze znalezieniem nabywców na swoje produkty – zwłaszcza na konkurencyjnych rynkach zagranicznych – podsumowuje prof. Grabowiecki.
W eksporcie woj. podlaskiego w 2010 roku dominowały:
- zwierzęta i produkty pochodzenia zwierzęcego (udział w strukturze eksportu prawie 38 proc.),
- gotowe artykuły spożywcze oraz produkty pochodzenia zwierzęcego, które stanowiły łącznie 43,3 proc. Eksportu Podlasia.
- Na kolejnym miejscu znalazły się maszyny i urządzenia mechaniczne (18,1 proc.).
Niestety, podlascy przedsiębiorcy z innych branż niewiele robią, by ten stan zmienić. Nie kuszą ich nawet dotacje, które mogliby dostać chciałby na udział w targach czy promocję ich firm za granicą.
- Po dotacje sięgają przede wszystkim duże przedsiębiorstwa – mówi Daniel Górski, dyrektor departamentu RPO Urzędu Marszałkowskiego. A dla nich 60 tys. zł to nie jest dużo. Oni i tak by je zainwestowali. Gdyby chcieli pojechać na targi, tak czy inaczej by na nie pojechali.
Małe i średnie firmy, które ubiegały się o dotacje, również debiut eksportowy miały już za sobą.
- A te dotacje miały zachęcić tych, którzy nie eksportują, by zaczęli. Niestety, ten plan nam nie wyszedł – przyznaje Daniel Górski.
Na szczęscie są w naszym regionie również tacy, którzy wiedzą, że warto stawiać na eksport. Białostocki SaMASZ w 1995 roku na eksporcie zarobił 2 mln zł. W 2010 roku już kwota ta wzrosła do 22 mln zł, a w 2011 aż do 55 mln zł. W ogólnej sprzedaży stanowi to teraz aż 61 proc., podczas gdy w 1995 było to zaledwie 9,4 proc.
Jak to możliwe?
- Musimy oferować produkt wysokiej jakości –tłumaczy Karol Wdziękoński z SaMASZ-u.
Firma ma własne biuro konstrukcyjne, nowoczesny park maszynowy i kontrolę jakości na każdym etapie produkcji.
- I staramy się być zawsze o krok przed konkurencją – zapewnia Karol Wdziękoński. I dodaje, że w zdobywaniu klientów dużą rolę odgrywa również profesjonalną sieć sprzedaży.
- Znamy biegle cztery jezyki obce, stawiamy na bezpośredni kontakt z klientem, zapewniamy szkolenia i serwis na każde wezwanie – wymienia.
Nietypową firma eksportową jest Adampol. Nietypową – bo swoim kontrahentom oferuje nie produkt, ale usługę przewożenia samochodów.
Aby usprawnić przewóz, firma ma oddziały poza granicami Polski.
- Jeśli Rosja nie chce wpuszczać na przykład samochodów z Polski, pracę zlecamy naszej firmie niemieckiej – tłumaczy Barbara Koncewicz z Adampolu.
Firma potrafi wykorzystywać niekorzystną z pozoru koniunkturę, na przykład drogie paliwo.
- Po strajkach we Włoszech wiadomo było, że tamtejsze firmy maja duże zastoje. Uderzyliśmy więc na tamten rynek. Podobnie było z Niemcami. Drogie paliwo spowodowało, że przewoźnicy mniej zarabiali. Niemiec chce zarobić dużo. My zdecydowaliśmy, że możemy mniej – mówi Barbara Koncewicz.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?