Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlasie miodem płynące

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Wacław Dudziński wraz z synem ma w swojej pasiece 200 uli. W ubiegłą sobotę z żoną sprzedawał miód na biesiadzie miodowej w Kurowie.
Wacław Dudziński wraz z synem ma w swojej pasiece 200 uli. W ubiegłą sobotę z żoną sprzedawał miód na biesiadzie miodowej w Kurowie. Wojciech Wojtkielewicz
Miód ma bez liku smaków, zapachów i kolorów. To najczystszy produkt natury, który mógłby doskonale promować Podlasie. Niestety, ta szansa nie jest wykorzystana. Pszczelarze liczą, że ktoś wreszcie wyłoży pieniądze na reklamę płynnego złota w słoikach. Bo warto.

Wacław Dudziński, doświadczony podlaski pszczelarz, prowadzący gospodarstwo w Barszczówce, swoją miodową przygodę zaczął od jednego ula w 1975 roku. I to też przypadkiem.

- Siostra miała dwa ule, zajechałem do niej akurat po miodobraniu, wykręciła wtedy około dwóch wiader miodu z dwóch uli - opowiada pan Wacław. - I powiedziała do mnie: ja, kobieta to robię, a ty sobie z ulami nie poradzisz? Zachęciła mnie i kupiłem wtedy pierwszy ul.

Krystalizacja to podstawa

Teraz w pasiece, którą prowadzi razem z synem, Wacław Dudziński ma 200 uli. A w najlepszym okresie, czyli w latach 90., było ich nawet 600.

- Teraz jest trudny okres dla prawdziwych pszczelarzy - uważa Wacław Dudziński. - W sklepach mamy nawet miody wręcz trujące i niszczące organizm. A rozpoznać który jest dobry, a który nie, nie da się tak prosto. Jedno jest pewne: jeżeli na słoiku jest napis, że pochodzenie miodu to Unia Europejska i kraje spoza Unii, to lepiej tego miodu nie dotykać. Pomimo, że kosztuje pięć złotych za 400 gramów, to lepiej dać sobie z nim spokój - przestrzega pan Wacław.

Kupujący ma dylemat. Na pierwszy rzut oka nie odróżni ten prawdziwy. Po smaku i kolorze jest to też trudne. Bo złocista słodycz ma szeroką paletę barw i smaków, w zależności od źródła pochodzenia zebranego przez pszczoły nektaru. Jednym słowem trzeba się na tym znać.

Miód występujący w formie płynnej, czyli tzw. patoki, przy przelewaniu go łyżeczką będzie tworzył na jego powierzchni wypukły lej. Prawdziwy miód powinien też po pewnym czasie skrystalizować, lecz jest to zależne od jego rodzaju.

Można przyjąć zasadę, że jeśli na etykiecie określono datę rozlewu np. lipiec 2007, to każdy miód z tego okresu powinien ulec krystalizacji do września, października. Zatem jeśli po trzech miesiącach od rozlewu miód jest w postaci płynnej, to nie powinniśmy go wstawiać do zakupowego koszyka.

Ta reguła jednak nie dotyczy miodów akacjowego i spadziowego, które mogą pozostawać w stanie płynnym nawet 12 miesięcy.

Jeśli chcemy kupić miód, który ma nam służyć jako lekarstwo, to zacznijmy od przeczytania wszystkiego, co znajduje się na etykiecie.

Ważna sprawa: miody z innej strefy klimatycznej mogą uczulać. Pamiętajmy, że pyłki kwiatowe eukaliptusa nie są pożądane przez osoby mieszkające w środkowej Europie.

- Dlatego po prostu najlepiej mieć swojego zaufanego, sprawdzonego dostawcę - radzi Wacław Dudziński. - Najlepiej z bliskiej okolicy, bo wtedy miód ma najlepsze właściwości.
Podlascy producenci miodu cieszą się zaufaniem klientów nie tylko z całej Europy, ale nawet Stanów Zjednoczonych. Najwięksi smakosze potrafią zamawiać nawet po 10-15 litrów.

- A Niemcy, którzy spożywają najwięcej miodu w Europie, kupują tylko nasz, polski - dodaje Wacław Dudziński.

Car rekwirował cały lipiec

Miód, jako czysty wyrób natury, ceniony jest nie tylko ze względu na walory smakowe, ale też i lecznicze. O jego dobrodziejstwie można już przeczytać w zachowanych zapiskach biblijnych i starożytnych notatkach. Miód jako źródło energii i rześkości cenili greccy atleci. Homer określał miód mianem "słodkiej potrawy bogów", a patron lekarzy Hipokrates i jego uczniowie opracowali (ok. 360-370 lat p.n.e.) ponad 300 przepisów na stosowanie miodu jako lekarstwa. Wiedziano już wtedy, że miód obniża gorączkę i rozrzedza krew oraz wycisza i uspokaja człowieka. Starożytny filozof Demokryt pytany o to, jak w dobrym zdrowiu dożyć sędziwego wieku, odpowiadał krótko: "z zewnątrz olej, a do wewnątrz miód".

Praktycznie każdy rodzaj miodu pomaga na jakieś schorzenia. Lipowy zalecany jest w przeziębieniach i grypie, sięgać po niego powinny osoby cierpiące na bezsenność. Rzepakowy szczególnie zalecany jest w chorobach serca oraz schorzeniach wątroby i dróg żółciowych. Po spadziowy powinny sięgać osoby przemęczone, wskazany jest też dzieciom anemicznym.

- Kto miód łyka, jak koń bryka - śmieje się cytując ludowe przysłowie Andrzej Matyszczyk, pasiecznik ze Słomianki w gminie Sidra. - Wiadomo przecież, że nie ma nic zdrowszego niż miód.

Doświadczeni pszczelarze podpowiadają jednak, że miód podgrzany do temperatury powyżej 40 stopni Celsjusza, traci właściwości lecznicze i bakteriobójcze. Z tego też powodu herbatę, kawę, przegotowaną wodę czy mleko trzeba lekko ostudzić przed dodaniem miodu, inaczej zniszczymy jego cenne właściwości.

Ale czasy są takie, że i miód musi sięgać po różne chwyty marketingowe. Dlatego w rodzinnej pasiece Lidii Salikier w Białowieży kupić można miód z dziką różą, czekoladą, cynamonem, imbirem, czy żurawinę w miodzie. Ostatnim krzykiem mody są orzechy i migdały w miodzie. Podpowiedzieli to sami turyści, tłumnie przyjeżdżający do Białowieży z innych części Polski

- Któregoś dnia jedna z klientek zapytała, czy nie mam czegoś, co sprawi, że jej dziecko polubi miód. I tak w naszej ofercie pojawił się miód z czekoladą. O ile wiem, to dziecko od tego czasu lubi miód - opowiada Lidia Salikier.

Jej gospodarstwo jest wyjątkowe także pod jednym względem. Rodzina pani Lidii, jako jedni z niewielu pszczelarzy w regionie, mają prawo do pozyskiwania i sprzedaży Lipca Białowieskiego - miodu, zbieranego przez pszczoły z nektaru lipy drobnolistnej, która w tak zwartej formie występuje tylko w Puszczy Białowieskiej.

- Zbadaliśmy ten miód w najbardziej renomowanym laboratorium w Puławach - opowiada Lidia Salikier. - I okazało się, że nasz lipiec ma wielokrotnie wyższą bakteriobójczość, niż miody z pozostałych regionów Polski. Jest wybitnie leczniczy.

Nic dziwnego, że za cara rekwirowana była cała produkcja lipca. Białowiescy bartnicy nie mogli zostawić go sobie ani odrobiny. Już car wiedział co dobre.

Złocista promocja Podlasia

Teraz także wszyscy doskonale wiedzą, że miód to wspaniały produkt. Nie tylko do jedzenia, ale też do promocji regionu, w którym powstaje.

Podlasie ma wyjątkowo dobre warunki do produkcji najlepszego miodu. U nas jest nieduże zagrożenie szkodliwym przemysłem, nadmiernym użyciem chemii w rolnictwie i wielkoobszarowymi uprawami monokulturowymi. A pszczoły bardzo nie lubią np. 300-hektarowej połaci kukurydzy.

- Miód to coś naturalnego, najczystszego, bo przecież pszczoła jest symbolem czystego środowiska - mówi Ryszard Modzelewski, dyrektor Narwiańskiego Parku Narodowego. - Dlatego Podlasie powinno stawiać na miód i inwestować w jego promowanie. Z bardzo prostego powodu. Kto ma mieć dobry miód, jeśli nie region, w którym są cztery parki narodowe, trzy krajobrazowe, a ponad połowa jego powierzchni to tereny objęte różnymi formami ochrony.

I Podlasie promuje się miodem. Tak intensywnie, że od kilku lat latem odbywają się aż dwie konkurujące ze sobą biesiady miodowe: w Kurowie i Tykocinie. Konia z rzędem temu, kto zrozumie, dlaczego podlaski miód nie może mieć jednego, wielkiego święta.

Ale zdaniem samych pszczelarzy, województwo podlaskie wciąż niedostatecznie wykorzystuje promocyjny potencjał miodu.

- Nie ma się komu tym zająć - ubolewa Wojciech Tryzna, prezes Podlaskiego Związku Pszczelarzy. - A wiadomo, że dobra reklama wymaga dużych nakładów finansowych. Gdyby się tym porządnie zająć, tak jak np. mlekiem, promowanym przez różne programy w szkołach, wtedy wszyscy dowiedzieliby się o wyjątkowych właściwościach miodu.

Pszczelarstwo trzeba kochać

Hodowców pszczół na Podlasiu jest obecnie niecały tysiąc. To bardziej miłośnicy starego bartniczego rzemiosła, niż przedsiębiorcy nastawieni na duży zysk.

- Nie są to dobre czasy dla pszczelarstwa - przyznaje Wojciech Tryzna. - Żeby z tego się utrzymać, trzeba mieć około 700 pszczelich rodzin. Wtedy można mówić o produkcji towarowej i traktować ją jak źródło dochodu. Dlatego niewielka część pszczelarzy podchodzi do pszczelarstwa jak do biznesu. Dla większości to działalność raczej hobbystyczna.

Bo nie jest to taka zwykła praca, jak każda inna. Dobry pszczelarz musi być i stolarzem, i majsterkowiczem, lekarzem i ogrodnikiem, sadzącym lubiane przez pszczoły rośliny. Często jest to zawód przekazywany z pokolenia na pokolenie.

- Pszczelarstwo trzeba po prostu kochać - mówi Wojciech Tryzna.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny