Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlascy rolnicy chcą zdobyć lokalny rynek

Barbara Kociakowska [email protected]
Podlascy rolnicy chcą zdobyć lokalny rynekDamian Raczkowski twierdzi, że podlaska jagnięcina z owiec wrzosówek ma szczególne walory smakowe,  ale ginie w całej masie owczego mięsa dostępnego na rynku
Podlascy rolnicy chcą zdobyć lokalny rynekDamian Raczkowski twierdzi, że podlaska jagnięcina z owiec wrzosówek ma szczególne walory smakowe, ale ginie w całej masie owczego mięsa dostępnego na rynku
Podlascy gospodarze chcieliby mieć możliwość bezpośredniej sprzedaży wyprodukowanej żywności. Wierzą że władze Białegostoku stworzą ku temu odpowiednie warunki.

Dyskutowano o tym podczas spotkania zorganizowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Wziął w nim udział Avelio Marini, włoski ekspert, który opowiadał o tym, jak funkcjonują rynki farmerskie w jego kraju. W spotkaniu uczestniczyli m.in. przedstawiciele Związku Hodowców Owiec i Kóz oraz producentów serów z Wiżajn.
– Musimy coś zmienić – powiedział Mieczysław Raczkowski, prezes Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz. – Choć w obrocie handlowym można znaleźć jagnięcinę, to nie pochodzi ona z lokalnych hodowli. Jest sprowadzana zza granicy.

Będą się starać o rejestrację
Dlaczego tak się dzieje? Składa się na to kilka przyczyn. Z pewnością hipermarkety, które ją oferują mają „swoich” dostawców. Jest też problem z lokalnymi ubojniami, którym nie zawsze  opłaca się prowadzić ubój owiec.
– Nasze owce, jagnięta trafiają za granicę, a zza granicy eksportujemy jagnięcinę – tłumaczy Mieczysław Raczkowski. – A konsumenci nawet nie do końca wiedzą co kupują.
I chodzi tu nie tylko o pochodzenie, ale także gatunek i co z tym jest związane – walory smakowe oferowanej jagnięciny. Jak mówi prezes ZHOiK, na naszych terenach popularna jest stara rasa – wrzosówka. Mięso z niej ma zupełnie inne walory smakowe.
– Problem tkwi w tym, że ginie ono w tej masie jagnięciny dostępnej na rynku – tłumaczy Raczkowski.

Podlascy producenci zamierzają to zmienić. Na początek chcą doprowadzić do rejestracji jagnięciny z wrzosówek na unijnej liście produktów regionalnych.
– Z czasem chcielibyśmy jako związek wyjść z naszą jagnięciną na rynek lokalny, oferować ją w sprzedaży bezpośredniej – podkreśla prezes ZHOiK.

Mieli podobne problemy
Hodowcy owiec mieli osobne spotkanie z Avelio Marinim. Tłumaczył on, że we Włoszech  producenci jagnięciny na początku spotykali się z podobnymi problemami. Ale władze lokalne pomogły rolnikom wejść na rynek sprzedaży bezpośredniej. Avelio Marini podzielał inicjatywę naszych rolników, że powinni zacząć od odzyskania rynku lokalnego.
Jak zauważył Mieczysław Raczkowski, jeszcze 20 lat temu w naszym województwie funkcjonował rynek jagnięciny. W momencie wejścia do UE przestały funkcjonować małe ubojnie, a te większe na razie nie są zainteresowane ubojem owiec. Producenci zamierzają to zmienić.
– Wiem, że zapotrzebowanie na jagnięcinę jest, tylko potrzebne jest miejsce, w którym moglibyśmy oferować swój produkt – podsumowuje Raczkowski.

Chętnie przyjadą na targ
Zainteresowani bezpośrednią sprzedażą (w Białymstoku) swoich produktów są też producenci sera z Wiżajn. Liczą, że miasto wyznaczy odpowiednie miejsce.
– Nie wystarczy kawałek placu, powinno być to pomieszczenie zadaszone – mówi Barbara Żeliszczak, prezes Stowarzyszenia Macierzanka, skupiającego producentów sera podpuszczkowego Wiżajn i Rutki Tartak. – My swoich produktów nie pakujemy próżniowo, musimy ser ukroić, dać do degustacji. Latem problemem będzie wiatr, piasek,  deszcz; zimą mróz i śnieg. Potrzebna jest więc jakaś hala.

Wtedy producenci np. serów mieliby większą możliwość sprzedaży swoich produktów. Oferują je w oparciu o MOL (czyli sprzedaż marginalna, ograniczona, lokalna) nie mają szans, by wyjść ze swoją ofertą poza granice województwa. Na przykład sery z Wiżajn są odbierane bezpośrednio z gospodarstw (czyli z miejsca produkcji). Producenci sprzedają je także na cyklicznych jarmarkach, ale – jak podkreśla Barbara Żeliszczak – są one organizowane raz do roku.
– Nie mamy możliwości wyjścia z codzienną sprzedażą na teren sąsiednich województw – tłumaczy producentka serów z Wiżajn.
Latem sery rozchodzą się głównie wśród turystów. Zimą – na szczęście – produkcja jest mniejsza. Prezes stowarzyszenia  twierdzi, że wyodrębnienie takiego miejsca przede wszystkim dałoby szansę młodym rolnikom, ułatwiłoby im podjęcie decyzji. Teraz jest kilkunastu producentów serów z Wiżajn, część z nich to osoby po pięćdziesiątce. Często więc nie są to ludzie mobilni, którzy zechcieliby szukać dalszych rynków. A młodzi patrzą na nas i mówią, że rynek jest bardzo mały, nie warto więc inwestować pieniędzy i wiązać swojej przyszłości z tą produkcją.
– Gdyby była taka możliwość sprzedaży, to z pewnością zachęciłoby to do zajęcia się produkcją sera młodych rolników – mówi Barbara Żeliszczak. – Producenci sera z Wiżajn są przekonani, że warto stworzyć rolnikom możliwości sprzedaży bezpośredniej. Najbardziej odpowiadałaby im możliwość sprzedaży swoich produktów na białostockim rynku raz w miesiącu, ewentualnie dwa razy.
– Wówczas klient nie byłby przesycony i chętnie by przyszedł – tłumaczy Żeliszczak. – A my tych 150 km nie jesteśmy w stanie pokonywać częściej, musimy przecież jeszcze ten ser wyprodukować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny