Puścili podejrzanego w skarpetach. Dosłownie. Mężczyzna na nogach miał bowiem tylko klapki, a na rękach kajdanki. A jednak zdołał zbiec dwóm funkcjonariuszom, wcześniej zamykając ich na klucz w pomieszczeniu dla zatrzymanych. Potem 26-latek minął spokojnie siedzącego w dyżurce ochroniarza grzecznie mówiąc mu „do widzenia”. Kroku przyspieszył dopiero po minięciu drzwi wyjściowych. Stróż zobaczył to na monitoringu i nabrał podejrzeń. Ruszył za zbiegiem, ale dał za wygraną po 15 metrach, bo... był na bosaka. Bo akurat zmieniał nieświeże skarpety.
To wszystko brzmi jak żart, ale to autentyczna scena. Wszystko wydarzyło się w budynku białostockiej prokuratury przy ul. Mickiewicza 103. Ochroniarza po wszystkim przeniesiono na inny obiekt, a dwaj policjanci zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków. W poniedziałek ruszył ich proces.
- Nieprawidłowo realizowaliśmy doprowadzenie - przyznał Piotr T. policjant z 16-letnim stażem. - Ale zachowanie podejrzanego nie wskazywało w żaden sposób, że może podjąć próbę ucieczki. Nie mieliśmy też wiedzy ani podejrzeń, że istnieje możliwość otwarcia tego pomieszczenia od wewnątrz.
Więcej:Paweł G. zatrzymany. Uciekł w klapkach z prokuratury
Drugiego oskarżonego Tomasza P., dowódcy konwoju, nie było na rozprawie, ale proces mógł toczyć się bez niego.
Uciekinierem w tej historii jest 26-letni Paweł G, znany organom ścigania złodziejaszek i włamywacz. Wrócił na drogę przestępstwa, został zatrzymany i 25 września ubiegłego roku doprowadzony do prokuratury. Była niedziela, około godziny 12. Mężczyzna usłyszał szereg zarzutów m.in. kradzieży z włamaniem (obecnie 29). Do sądu śledczy skierowali wniosek o tymczasowy areszt. W oczekiwaniu na posiedzenie, dwóch policjantów z konwoju doprowadzili 26-latka do specjalnego pomieszczenia dla zatrzymanych, w tym samym budynku, na parterze. Jest tam wydzielona część za kratami.
Po niespełna godzinie, Paweł G. wykorzystał nieuwagę policjantów, przełożył palce przez siatkę i otworzył sobie bramkę. Ruszył z impetem przed siebie, wybiegł z pomieszczenia, a że klucz były w zamku, przekrecił go i zamknął policjantów.
- Wszystko działo się w ułamku sekundy. Obserwowaliśmy podejrzanego. Może akurat odwróciłem wzrok w kierunku drzwi - tłumaczył oskarżony policjant. Odzyskał wolność dopiero wtedy, gdy ochroniarz usłyszał łomotanie do drzwi. Po Pawle G. już nie było śladu.
Jego poszukiwania trwały trzy dni. Teraz siedzi w areszcie. Jego sprawa jest w toku.
Policjantom grozi do 3 lat więzienia. Oskarżeni to funkcjonariusze białostockiej komendy miejskiej. Aspirant sztabowy (z KWP i wydziału do walki z przestępczością gospodarczą) i starszy aspirant z KMP przyznali się do winy. Już wcześniej, w ramach wewnętrznego postępowania służbowego, zostali ukarani dyscyplinarnie. Jeden dostał ostrzeżenie o nieprzydatności do służby, drugi został przeniesiony na niższe stanowisko służbowe.
Dlatego zdaniem obrońcy, oskarżeni już ponieśli surowe konsekwencje służbowe. Gdy zostaną jeszcze skazani, będą musieli odejść ze służby. Dlatego adwokat żąda warunkowego umorzenia lub uniewinnienia. Prokurator - 5 tys. zł grzywny.
Wyrok 8 maja.
Podejrzany uciekł w kajdankach i klapkach. Policjanci usłyszeli zarzuty
źródło:TVN/x-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?