Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczta Polska. Listonosz list dostarczy, leki też kupi, nawet zwierzeń wysłucha

Magdalena Kuźmiuk
Janusz Makuch pracuje na poczcie od 1999 roku
Janusz Makuch pracuje na poczcie od 1999 roku Wojciech Wojtkielewicz
Jeśli mogę komuś pomóc, to staram się pomagać - mówi listonosz Janusz Makuch.

Skąd pomysł, żeby zostać akurat listonoszem?

Janusz Makuch: Dowiedziałem się, że na Poczcie Polskiej jest prowadzona rekrutacja, więc spróbowałem. Akurat zostałem bez pracy, więc zajęcie było potrzebne. To było w 1999 roku. Ta praca miała być na rok, dwa, a zostałem na dłużej.

Lubi Pan swoją pracę?

Lubię. Codziennie spotyka mnie coś nowego, inni ludzie. Na początku nie miałem swojego rejonu, ale po roku otrzymałem swój stały rejon - na osiedlu Skorupy. Już 15 lat tam pocztę roznoszę.

To szmat czasu. Zna Pan swoich klientów?

Tak. Jak to się mówi, od A do Z się zna ludzi. Ich sekrety, problemy. Trzymam to wszystko w tajemnicy, ale ludzie chętnie się zwierzają. Na stałym rejonie jest mniej reklamacji. Wiem, komu można list doręczyć, komu nie.

Mówi Pan, że zna sekrety. To jest tak, że ludzie traktują listonosza trochę jak takiego barmana, któremu zwierza się ze swoich smutków?

Lepiej. Traktują listonosza, jak członka rodziny.

Naprawdę?

Tak, bo ludziom pomagam. Czasem jakieś zakupy zrobię, jak wiem, że klient jest starszy, schorowany, mieszka sam. Zaufanie do listonosza jest. Zwłaszcza wśród starszego pokolenia białostoczan.

Na kawę, na obiad zapraszają?

Zdarza się, chociaż nie mogę skorzystać. No, chyba że zimą, wtedy gorącej herbaty lub kawy nie odmówię.

Trudna jest praca listonosza?

Jak się człowiek przyzwyczai, to nie jest trudna. Ale odpowiedzialna - tak. Dlatego wielką zaletą jest to, że listonosz ma swój rejon. Dostarczam różne przesyłki, przekazy sądowe. Trzeba zwracać uwagę, bo ludzie potrafią się podać za kogoś innego. Jak kogoś nie znam, proszę o dowód osobisty. To też specyficzna praca, bo nieważne czy śnieg, czy deszcz - dostarczyć listy trzeba. Trzeba mieć i chęć, i zdrowie do tej pracy.

Rolą listonosza jest tylko doręczanie przesyłek?

Tak, ale jeśli mogę komuś pomóc w inny sposób, to pomagam. Czy to drobne zakupy zrobię, opłacę rachunek na poczcie. Pomogę zaprenumerować prasę. Klienci się cieszą, że mogą u mnie opłacić prenumeratę dowolnego wydania „Kuriera Porannego”. Wielu klientów prenumeruje np. Magazyn.

Gdyby Pan sięgnął pamięcią wstecz o te kilkanaście lat, jak Pan zaczynał pracę listonosza, to są jakieś różnice? Było więcej pracy?

Pracy nie ma mniej, tylko zrobiła się bardziej cyfrowa. Mamy teraz tablety, na których klienci kwitują odbiór korespondencji z sądu. Wciąż roznoszę przekazy emerytalne. Oczywiście, listów prywatnych jest coraz mniej, ale przybywa listów z sądów, urzędów, banków.

Najcięższa paczka, jaką Pan przyniósł klientowi?

Czasem taka trzykilogramowa się zdarza, jak jakiś wędkarz ołów zamówi.

Niebezpieczna to praca?

Trochę tak. Zwłaszcza, jeśli nie zna się rejonu. U mnie akurat jest większość domów, więc jest bezpiecznie. W blokach jest trochę gorzej. Chociaż muszę uważać, bo mam na moim rejonie izbę wytrzeźwień.

Ma Pan w pamięci jakąś szczególną historię, która Pana spotkała w trakcie pracy listonosza?

Umówiłem się na odbiór emerytury z takim samotnym panem. Miała być otwarta bramka. Jednego dnia przychodzę - zamknięta, drugiego dnia to samo. Pomyślałem, że coś musiało się stać, bo nigdy wcześniej takiej sytuacji nie było. To było zimą. Przeskoczyłem przez płot, zobaczyłem przez okno, że w pokoju włączone jest „słoneczko” do ogrzewania, więc powinien być ktoś w domu. Stukaliśmy z sąsiadką. Ona mówiła, że do szpitala raczej nie mógł trafić, bo karetki nie widziała. W końcu wezwaliśmy policję, a ona - straż pożarną. Wyważyli drzwi, ale niestety - pan już nie żył. Rodzina potem dziękowała mi. Bo też mogło dojść do pożaru tego domu.

A sympatyczna sytuacja?

To każdego dnia. Na każdym kroku listonosz spotyka się z jakimś podziękowaniem. Wiadomo, jak przenosi się dobre wiadomości, czyli pieniądze, to dobre słowo można usłyszeć. Muszę też dostarczać niestety te złe, to już inna sprawa. Złe to głównie korespondencja z sądów, np. wyroki. Klienci nie zawsze chcą odbierać, ale muszą.

Klienci są zdziwieni, jak listonosz wyciąga tablet?

Nasz poprzednik, firma, która rozwoziła sądowe przesyłki, miała tablety, więc klienci już wiedzieli, na czym polega cyfrowe kwitowanie. Bardziej ich tak pozytywnie dziwiło, że Poczta Polska też ma tablety, a nie tylko prywatny dostarczyciel. Poczta się zmienia. Możemy naszym klientom zaproponować konto, bo mamy swój bank, czy też ubezpieczenie, np. samochodu. Listonosz jest w stanie pomóc w założeniu właśnie konta, bez wychodzenia klienta z domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny