Z krótkiej opowieści wyłania się skomplikowana i niezwykła historia. Babcia pani Doroty nazywała się Stanisława Skreczko, mieszkała przy ul. Wesołej w Białymstoku, teraz tego domu już nie ma. Niedoszły dziadek miał na imię Wacław - taki podpis zachował się na fotografiach, jego nazwiska nikt w rodzinie nie zna. Nie wiadomo, gdzie mieszkał, nikt też nie zna jego krewnych.
Stasia i Wacek poznali się, pokochali. Łączyło ich wielkie uczucie, bo świadczą o tym dedykacje na zdjęciach, które się przechowały w rodzinnym albumie: Kochanej Stasi. Tej, o której ciągle myślę. Najmilszej Stasi.
Był rok 1944. Kończyła się wojna. 27 lipca Niemcy w popłochu uciekli przed Armią Czerwoną. Białystok został wyzwolony. Niebawem okazało się, że Stasia jest w ciąży. Ze wspomnień babci wynika, że Wacław bardzo się cieszył, że zostanie ojcem, czekał na dziecko z utęsknieniem. Młodzi jednak nie pobrali się. Dlaczego? Nie wiadomo. Zanim Stasia urodziła córeczkę Grażynę, Wacław zginął. W jakich okolicznościach też nie wiadomo. W rodzinie krążyła opowieść, że został zastrzelony przy ul. Mazowieckiej. Tam na rogu był magazyn, w którym zapewne pracował.
Matka, żeby uniknąć skandalu, że Stasia urodzi nieślubne dziecko i nie zamykać jej drogi na ułożenie sobie życia, podjęła drastyczną decyzję: po narodzinach dziecka uzna je za swoje. Stasia zapewne ostatnie miesiące ciąży spędziła gdzieś w ukryciu. Urodziła dziewczynkę i mała Grażynka trafiła od razu do babci jako jej córka.
Potem wydarzenia potoczyły się swoją drogą. Stasia za jakiś czas wyszła za mąż, urodziła jeszcze dwie córki. Do swojej pierwszej córki się nie przyznawała. Grażyna wychowywała się praktycznie u swojej babci. Przez kilkanaście lat żyła w przeświadczeniu, że to jej matka, a Stasia jest najstarszą siostrą. Trudno dziś zrozumieć takie postępowanie, ale też i czasy wtedy były inne, biedne. Pewnie różne okoliczności się na to złożyły. W każdym bądź razie Grażyna dowiedziała się prawdy dopiero jako nastolatka i to zupełnie przypadkowo, nie od swoich najbliższych, co było dla niej jeszcze bardziej bolesne.
Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, usłużna koleżanka czy sąsiadka wyjawiła dziewczynie jak to z jej rodzicami było naprawdę. Ona bardzo to przeżyła. Poczuła się odrzucona przez biologiczną matkę i oszukana przez babcię. Przez wiele lat nie chciała rozmawiać na ten temat.
Lata mijały. Zmarła babcia, potem matka. Czas zrobił swoje, zatarł złe wspomnienia. Smutna historia w rodzinie żyła, wracała przy okazji różnych spotkań.
- Mama coraz częściej mówiła o swoich prawdziwych rodzicach. Chciałaby poznać losy ojca. Mnie również one ciekawią - dodaje pani Dorota. I pokazuje cztery zachowane fotografie dziadka oraz babci. Młodzi, szczęśliwi. - Będziemy z mamą wdzięczne za każdą wiadomość - podkreśla.
Informacje prosimy przesyłać na adres redakcji Kuriera Porannego: ul. św. Mikołaja 1, 15-419 Białystok.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?