Ul. Jaśminowa we wsi Bielsko pod Międzychodem ma zaledwie kilkadziesiąt metrów. Wyłożona jest kostkami polbruku. Widać na nich ślady opon. Kończą się na chodniku przed zielonym płotem z drucianej siatki. Na rogu płot jest uszkodzony. Wczoraj w południe płonęło przed nim kilkadziesiąt zniczy. Mężczyzna w czarnej kurtce klęka przy nich i zapala kolejny. Chwilę się modli, po czym wstaje i ociera łzy rękawem. - Ten kto to zrobił, powinien dostać dożywocie - mówi.
W Bielsku i w pobliskim Międzychodzie ludzie nie mogą się otrząsnąć z szoku po tragedii, która rozegrała się w tym miejscu w Sylwestra. O północy nad wsią zawyły syreny. Strażacy przywitali nimi Nowy Rok. A dorośli i dzieci wyszli przed domy odpalać petardy oraz składać sobie życzenia. 23-letni Wojciech G. wsiadł do osobowego mercedesa i zaczął nim kręcić na ulicy tzw. bączki. Taką miał fantazję. Nawierzchnia była śliska, w pewnym momencie samochód wpadł w poślizg i wjechał na chodnik. Prosto w kilkuosobową grupę bawiących się ludzi. Maska czarnego mercedesa przygniotła do płotu pięcioletnią Vanessę. Dziewczynka zginęła na miejscu. Jej mamę i trzy inne osoby przewieziono do szpitala.
Czytaj także: Tragedia pod Międzychodem. Pijany kierowca zabił małą dziewczynkę
Jak mieszkańcy komentują tragedię? Jaka kara grozi sprawcy?
Czytaj w piątek, 3 stycznia, w "Gazecie Lubuskiej"
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?