Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płonka Strumianka, sąsiadka Kościelnej

Marian Olechnowicz
Dom Perkowskich stoi od 1913 roku. Przed wejściem leży kamień starty butami czterech pokoleń ludzi , którzy tutaj zamieszkiwali.  Wzrok przykuwają stare drzwi. Widać, że są dobrej,ciesielskieju roboty.
Dom Perkowskich stoi od 1913 roku. Przed wejściem leży kamień starty butami czterech pokoleń ludzi , którzy tutaj zamieszkiwali. Wzrok przykuwają stare drzwi. Widać, że są dobrej,ciesielskieju roboty.
Dwie Płonki rozłożyły się na dwóch brzegach rzeki Awissy. Strumianka jest wsią zadbaną i gospodarną. I tylko zrujnowana droga szpeci wygląd.
Nie każdy umie dobrze wyklepać kosę - tłumaczy pan Perkowski ze Strumianki - Za mocno wyklepana będzie miała “zęby”. Trzeba więc klepać niezbyt mocno,
Nie każdy umie dobrze wyklepać kosę - tłumaczy pan Perkowski ze Strumianki - Za mocno wyklepana będzie miała “zęby”. Trzeba więc klepać niezbyt mocno, kawałek po kawałku.

Nie każdy umie dobrze wyklepać kosę - tłumaczy pan Perkowski ze Strumianki - Za mocno wyklepana będzie miała “zęby". Trzeba więc klepać niezbyt mocno, kawałek po kawałku.

Początki Strumianki sięgają XV wieku, ale osadnictwo było tu już w epoce pradziejowej. Przed dwustu laty we wsi stało 41 domów, a w nich 240 mieszkańców. Rosyjski zaborca ulokował w niej urząd gminy. Na początku XX wieku wieś liczyła 51 domów i 282 mieszkańców. Należała do gminy Sokoły, potem Kowalewszczyzny i powiatu Wysoko- Mazowieckiego. Obecnie liczy prawie 300 mieszkańców.

Do wsi wiedzie nowy chodnik. Tuż przy rozjeździe dróg stoi krzyż oraz kapliczka. I drewniana tablica na powitanie. We wsi przy sołeckiej tablicy ogłoszeń znajduje się stolik i ławeczki. Widać, że sołtys Bogusława Łupińska dba o wygląd wsi. I domy są tutaj też zadbane. Tylko droga, jak przed wiekami, piaszczysta i miejscami tylko brukowana.

Ludzie tu od wieków żyją z ziemi.. Ale wielu pracowało w warsztatach kolejowych w Łapach. Ale też we wsi była mkuźnia, którą trzymał Aleksander Płoński- Olechów. W dawnych czasach stał też wiatrak na Młyniskach, ale nawet najstarsi ludzie go nie pamiętają. Krawiectwem trudnił się Edek i Bolek Roszkowski. Ten drugi przez wiele lat był zatrudniony w łapskim krawieckim artelu.

Jubilat Władysław

Szukamy kogoś, kto mógłby nam opowiedzieć o dawnych czasach.

- Najlepiej wszystko opowie Władek Roszkowski - mówi sołtys Łupińska. I wskazuje ręką na koniec wsi.

Jedziemy dalej. A droga tutaj wije się wzdłuż domów stojących blisko jeden obok drugiego. Pan Władysław, choć to późne przedpołudnie, spaceruje po podwórzu. Jak zawsze, schludnie ubrany, elegancki po gospodarsku w czapce na głowie. Zaprasza serdecznie. Tu jest kukrzysko Roszkowskich.

- Było nas ośmioro dzieci- zaczyna Władysław. 7 czerwca tego ukończył właśnie 90 lat - Najstarszy był Franciszek, rocznik 1911 - zaczyna wyliczankę. - Potem Czesław, Bolesław, ja, Eugeniusz, Stanisław, Edward i wreszcie Ignacy.

Ojcem chrzestnym tego ostatniego był sam Ignacy Mościcki, prezydent RP. Bo taki był przy rodzinach wielodzietnych przedwojenny zwyczaj.

Ignacy wybrał stan kapłański i przed ponad 20 lat był proboszczem w niedalekim Kobylinie.

Natomiast Mateusz, ojciec pana Władysława słynął na całą okolicę jako siłacz nie lada.

- Gdy budowali kościół w Płonce- wspomina pan Władysław - To potrafił ułożyć na kozły pięćdziesiąt cegieł. I tak wnosił je aż pod sam chór. Niedługo minie sto lat konsekracji płonkowskiej świątyni. Już parafia szykuje się do jubileuszu.

Tymczasem pan Władysław sam wiele przeżył.

Ucieczka z Krasnej Armii

- W 1940 roku wzięli mnie Sowieci do swojego wojska - wspomina mieszkaniec Strumianki. - Do artylerii konnej - dodaje. - Razem ze mną był Janek Idźkowski z Idźk.

Pan Władysław wytrzymał w obcym wojsku tylko trzy miesiące. Pewnego dnia wyszedł z koszar do pobliskiej wsi. I już nie powrócił.

- Przebrnąłem przez rzeczkę - wspomina - W mundurze, z karabinem. Potem wyrzuciłem to wszystko. Głodny byłem. Wchodziłem do chat po wsiach. Patrzyli na mnie złowrogo, jeść nie dawali.
Ale, jak wspomina pan Władysław, wystarczył znak krzyża kreślony bez strachu. Zaraz co starsi chleb wyjmowali, smalec albo nawet słoninę. To za jego religijną odwagę.

Wrócił do Strumiankii na samo kopanie kartofli. Ważył tylko 48 kilogramów. Szedł od lasu, a bliscy spoglądali jak na obcego. Stryjence, która była w ciąży, zabronili na tego “obcego" patrzeć, aby na nienarodzonego jeszcze dziecko nie rzucił uroku.

- Źle wyglądałem. - opowiada pan Władysław- Rozebrali mnie do naga, ogolili, a całe ubranie spalili. Tyle na nim było wszy i różnego robactwa.

Te wszy ze mnie jeszcze przez dwa tygodnie wychodziły.

Dawali mu dwa tygodnie życia.

- A mnie teraz już dziewięćdziesiątka jest na liczniku- śmieje się jubilat- I na zdrowie nie narzekam. Przemierzyłem ponad dwa tysiące kilometrów - tłumaczy wojenny bohater. - Do dziś w nogach czuję tę podróż - śmieje się Władysław.

W 1943 roku został żołnierzem 5 kompanii II Rejonu Armii Krajowej. Przyjął pseudonim “Sosna". Miał obsługiwać ręczny karabin maszynowy.. Warto dodać, że w płonkowskim lesie znajdowały się partyzanckie magazyny broni.

Mała encyklopedia nazw

Pan Władysław zna każdy wiejski zakątek. I umie go nazwać. Za wsią jest miejsce zwane Bielawką. Teraz to same łąki i zarośla. Zaraz obok jest Podzatoka. Za wiejskim pastewnikiem znajduje się Zdrój, na którym rośnie gęsta olszyna. Biła tam niegdyś czysta woda. Tak zimna, że aż zęby bolały. Tak samo smaczna i zimna była woda na Młynisku. Przez wieś przechodzą dwa kanały, zwane Szeroką Wodą. Są też miejsca zwane Bagnem i Pasem. Za wsią rośnie las zwany Podjewo. Ale jest też Podleśne i Zduszysko. Na nim było trzęsawisko, ale nieraz tam krowy wypasali. Miejsce pełne gęstych zarośli nazywane jest Pokrzywiskiem. Pod samymi Łapami są Przywłóki. Na Szczurku i Kątach są pola uprawne. Młynowskim nazywane są pola uprawne aż pod Łupianką. Za lasem rozciąga się Zachoina. Moczadkiem nazywany jest zdrój. Wreszcie pod samymi Bokinami rozciągają się Grądy. A wieś można podzielić na tę Przy Zdroju oraz Na Stawku. I tak to trwa od wieków.

Wojna i po wojnie

Silna we wsi była partyzantka. Jej organizatorem był por. Jan Płoński ps. Dąbek. W szeregach Armii Krajowej byli też Płońscy: Czesław, Jan, Tadeusz, Witalis, Wincenty i Władysław. Front w 1944 roku zatrzymał się we wsi na kilkanaście dni. Niemcy kwaterowali po domach. Potem pociski zmiotły domostwa, zostawiając tylko nieliczne. Zginął Władysław Łapiński, któremu kula cały brzuch rozpruła, Stasia z Barbarą, z domu Gąsowskie i Józek Stypułkowski. Ten skrył się w stogu, lecz i tam go śmierć znalazła. Zginęło także kilkudziesięciu czerwonoarmistów, którzy wtargnęli nagle na pola pod Strumianką I zostali ostrzelani przez własne samoloty.

- Zabrali potem Sowieci swoich zabitych, co na polu leżeli - mówi Władysław Roszkowski. Wszyscy uciekali ze wsi w okoliczne lasy. Tylko młode dziewczyny schroniły się w kościele, aby im żołnierze niemieccy na koniec krzywdy im nie zrobili.

Po wojnie silna była w tych okolicach partyzantka. Działał por. Jan Płoński ps. Dąbek. Zaglądał też Huzar. Ostatnie strzały padły sześć lat po wojnie. Dnia 28 maja 1951 roku, na skraju wsi został zastrzelony por. Józef Buczak ps. “Ponury". Był on dowódcą patrolu konnego oddziału kpt. Kazimierza Kamińskiego ps. “Huzar". Jan Rzepecki, żołnierz, który go zabił, otrzymał za swój “wyczyn" zegarek marki Doxa, pozostali - Pankrus, Jędrzejewski, Monkowski i Fidejek - za “bohaterską" postawę różne przedmioty wartościowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny