Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płonka Matyski, czyli Mateuszki : wieś jakby na końcu świata

Marian Olechnowicz
Na skraju wsi stoi ostatni dom kryty strzechą. Nikt już w nim nie mieszka
Na skraju wsi stoi ostatni dom kryty strzechą. Nikt już w nim nie mieszka Fot. Archiwum.
Do tej wsi trudno dojechać błotnistą i wyboistą, choć powiatową drogą. Bo asfalt jest tylko do źródełka na Łasku. A szkoda, bo do wsi pozostał niecały kilometr.

W 1921 roku, kiedy to zrobiono pierwszy w Polsce spis powszechny, ten zaścianek zamieszkiwało 141 osób. We wsi stały 22 domy. Sto lat wcześniej było tylko 12 z 72 mieszkańcami. Matyski należały wówczas do gminy Sokoły w powiecie Wysokie Mazowieckie. Dziś należą do gminy Łapy, a domów jest niecałe 20. I mieszkańców tylko 50.

A miała być ropa

- Zaraz policzymy - mówi sołtys Tadeusz Bruszewski. - Rysiek, Władek, Krysiek, Jan i Heniek. - Wszyscy Łapińscy. Jedni są "Basiewiczami", ale są też i "Kopcie". Jana nazywają "wójtem z Kącika". To po jego dziadku, który mówił nieraz, że żyje jak wójt. Mieszkają też Płońscy "Kołpaki" i Roszkowscy "Gaje". Sama szlachta zaściankowa, herbowa.
Wojciech Bruszewski, dziadek sołtysa przywędrował tutaj, a jakże, z Bruszewa. I ożenił się z miejscową dziedziczką Apolonią z Płońskich.

- Wokół Matysków biją różne źródła i przepływają strumienie - mówi sołtys, a pomaga mu żona Marianna. - Najdalej za wsią, pod samą rzeką Awissą jest Kącik. Na Borkach są łąki i pola uprawne, ale kiedyś teren był podmokły, z licznymi kępami.

Nawet do dziś niektórzy mówią, że jadą orać na Kępinę. W Strużkach niegdyś ciągle sączyła się woda. Ale zrobili meliorację i strumyczki zniknęły. Tam gdzie jest Brodek kiedyś nawet konie grzęzły, a wiosną woda rozlewała się na wielkie jezioro.

- W Zalesku rosną drzewa, zaś za nimi znajdują się łąki. No i wreszcie są Ohale, czyli miejsce na kolonii. Przepływa tam strumień, który ma wodę rdzawą, plamiastą. Więc jeden ze wsi obmyślił, że jest tutaj ropa - śmieje się sołtys, nie wymieniając imienia "wynalazcy": - Wysłał listy do Białegostoku i Warszawy, aby geodeci przyjechali i ropę odkryli. No i przyjechali, tyle że potem śmiechu z tego wszystkiego było dużo. A tam, gdzie stoi krzyż z 1913 roku miejsce nazywane jest Brześciną.

Rolnicy, kolejarze i lekarze

Ziemi mieli gospodarze różnie, od siedmiu do dwudziestu hektarów. A najwięcej Płońscy "Samuliki" i "Kołpaki". Bardzo stare szlacheckie przydomki. No i Łapińscy "Kopcie". Wnuk "Samulików" pracuje w telewizji. I reszta rodziny też pokończyła dobre szkoły.

Ich dziadek miał z osiem koni i ładnego wolanta, którym do kościoła jeździł.

Gospodarze w Matyskach usieli żyto, hodowali krowy, świnie. I wozili potem na targ aż do Brańska lub nawet Knyszyna.

Ojciec sołtysa Bruszewskiego trudnił się handlem końmi i nieźle na tym zarabiał. Na skraju stał wiatrak, zaś młynarzem był Roszkowski "Gaj".

We wsi było też dwóch domorosłych doktorów. Tadeusz Płoński leczył, ale najbardziej sugestią. Ale często pomagało. Kiedyś na księdza się uczył, ale wrócił na wieś. Miał jednak kolegów księży rozsianych po świecie. Przysyłali różne leki, a on według książki lekarskiej według dolegliwości ludziom rozdawał.

Żył też Łapiński "Basiewicz", który prawie wszystkie porody odbierał. Nieraz jeździł furmanką do kobiet, a we wsi wołali wówczas, że "ostre pogotowie" pojechało. Ale potrafił też zwykłym piórkiem i jakimś płynem ból zęba uśmierzyć. A dzieciom przyjść na świat pomagała także Marysia Tomaszowa Płońska.

Wieś prąd dostała dopiero w 1970 roku. Pierwszy telewizor kupili Bruszewscy. Wcześniej mieli tylko radio na słuchawki. U nich był też najwcześniej samochód marki Warszawa, z garbem z tyłu. Na początku to nawet nią do kościoła wstydzili się jeździć, bo nikt w okolicy nie miał samochodu. Wolantami elegancko jeździli.

O Szymonach, co krzyże stawiali

Pierwszy krzyż Symun postawił. Tak naprawdę miał na imię Szymon. A nazywał się Roszkowski. Jego siedlisko stało na skraju wsi. Wybrał się ten Szymon na zarobek do Ameryki. A było to grubo ponad sto temu. Zarobił dolarów i postanowił wrócić na ojcowiznę. Zanim dotarł do domu, został napadnięty przez bandytów i okradziony. Postradał wtedy biedaczysko zmysły.

Żył dalej skromnie w Matyskach. Modlił się bez przerwy, stawiał drewniane krzyże, przystrojone garnkami i dzwoneczkami. Jednak ludzie mu te krzyże zrzynali piłami, rąbali siekierami. Postawił więc w 1903 roku kamienny, ten który stoi przed wsią od strony Łasku. Tego nikt nie ruszył.

Kiedyś wdarł się ów Szymon na białym koniu do samego kościoła, wołając, że Pan Jezus jedzie. Miał więc ksiądz i wierni nie lada kłopot. Odszedł z tego świata w spokoju i ma swój grób na płonkowskim cmentarz. Widać, że jakiś krewni czasem zaglądają. A jego dom spłonął w pożarze.

Drugi krzyż w 1913 roku postawił przy drodze do Somachów Szymon Płoński. Jak legenda mówi, robił go w kamieniu skrycie, w stodole. Bo władze carskie zabroniły stawiania przy drogach znaków katolickich. Kiedy wreszcie wykuł to nocą postawił. I na szczęście stoi ten krzyż do dziś.

Płonka Matyski ma swą wielowiekową historię. Od tego czasu domy wyładniały, rolnicy maszyny pokupowali i gospodarują nowocześnie. Tylko droga od wieków taka sama, tylko miejscami brukowana i błotnista. Trzęsą się na wybojach i różnych nierównościach samochody osobowe. Lub tona w błocie.

- Ja przez tę drogę chyba wreszcie zrzeknę się tego sołtysowania - mówi z rezygnacją Tadeusz Bruszewski. - A droga to powiatowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny