Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plaże wokół Białegostoku. Kto żyw, nad wodę

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Nad Supraślą, około 1935 r.  Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Nad Supraślą, około 1935 r. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
W 1935 roku na wasilkowskiej plaży zorganizowane zostały kursy stylowego pływania. Z przeciwległej strony Białegostoku amatorzy wodnych sportów mieli Dojlidy. A tu plaża, kawiarnia, szatnia, przystań kajakowa.

Białostoczanie od zawsze wiedzieli, że "prawdziwą atrakcją Wasilkowa jest przepływająca przez miasto i okalająca je swym pierścieniem rzeka Supraśl".

W 1934 roku staraniem białostockiego oddziału Stowarzyszenia Byłych Więźniów Politycznych rozpoczęto w Wasilkowie budowę "porządnie urządzonej plaży". Już wkrótce powtarzano sobie opinię, że jest "ślicznie położona". Dodatkowym jej atutem był drewniany, może niezbyt ładny bo przypominający szopę, budynek w którym mieściło się "kasyno z salą dancingową". Amatorom czynnego wypoczynku przygotowano "liczne boiska do siatkówki".

W 1935 roku pojawiła się kolejna atrakcja. Białostocki Związek Strzelecki wybudował przystań kajakową, która z miejsca "stała się prawdziwą ozdobą Wasilkowa". Rozpoczęto też miejscową produkcję kajaków.

Strzelec w Wasilkowie budował je "tanio i praktycznie". Ponadto kajaki te okazały się "nadzwyczaj trwałe". Ulubioną trasą kajakowiczów, jak powszechnie określano amatorów kajakowania, była "przejażdżka kajakiem w górę rzeki. Po przebyciu szeregu serpentyn, w odległości paru kilometrów leży miejscowość Święta Woda ze starą osłoniętą łańcuchem drzew kapliczką". Ona też stanowiła cel tej wyprawy.

Z kolei "w dół rzeki popularne są wycieczki kajakowe do Jurowiec i Szelachowskich". Doceniając te walory krajobrazowe i rekreacyjne białostocki oddział Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego ogłosił, że właśnie Wasilków jest w okolicach Białegostoku "główną bazą dla wycieczek kajakowych".

Przystań od samego startu cieszyła się wielką popularnością. Amatorów kajakowania przybywało. I właśnie z myślą o nich w 1935 roku na wasilkowskiej plaży zorganizowane zostały "stałe kursa stylowego pływania". Z przeciwległej strony Białegostoku amatorzy wodnych sportów mieli Dojlidy. Tu plaża i towarzyszące jej budynki kawiarni, szatni, powstały staraniem białostockiego magistratu.

Ale inspiratorem wielu działań była Liga Morska i Kolonialna. Przed wojną, nie tak jak dziś, kult polskiego morza był wśród białostoczan ogromny i autentyczny. Już w 1920 roku z okazji zaślubin Polski z morzem nad Białką powstawały marynistyczne rymy. Miejscowa poetka Rena Ruszczewska pisała:

"Nastał dla nas dzień swobody,
Radują się wioski, grody,
I śpiewają starcy, dzieci.
Wzwyż ku słońcu pieśń ich leci.
Zdarte już niewoli pęta.
Opieka nad nami święta,
Opieka błogosławiona
Rozpostarła swe ramiona.
Leci w niebo pieśń potężna
Silna Polska i orężna.
Pieśń wolności, pieśń swobody
Grzmi - przebija prusie tamy
Czy słyszycie? - Póki żyjem
Już Bałtyku nie oddamy!"

I właśnie z tej morskiej fascynacji w roku obchodów 10-lecia odzyskania niepodległości w Białymstoku zawiązała się Liga. Początkowo była tylko Morska i Rzeczna. Było nie było to i naszą poczciwą Białką można było połączyć się z morzem.

Wkrótce jednak wyobraźnią Polaków zawładnęły marzenia o zamorskich koloniach. Zmieniono więc w nazwie Ligi Rzeczną na Kolonialną. W jej siedzibie przy Sienkiewicza 28 odbywały się liczne spotkania. To tu omawiano kolejne organizowane w końcu czerwca coroczne Dni Morza.

W 1933 roku uznano, że najlepszym symbolem łączności Białegostoku z Bałtykiem będzie ustawienie na Rynku Kościuszki wykonanej z dykty kilkumetrowej latarni morskiej. Liga działała w białostockich gimnazjach. Organizowano wakacyjne wyjazdy do Gdyni, ale też prowadzono systematyczną działalność odczytową. W 1935 roku białostoczanie, zazdroszcząc wasilkowiakom, zaczęli interesować się własnym "morzem" - Dojlidami. Przy stawach, z których jeszcze kilka lat wcześniej odławiano nawet 50 ton ryb rocznie, postanowiono urządzić plażę. W 1936 roku wzorem wasilkowskim zbudowano przystań kajakową. W 1938 roku na jednym z zebrań Ligi w budynku przy Sienkiewicza postanowiono, że najlepszym pomysłem obchodów Dni Morza będzie połączenie ich z nocą świętojańską.

I tak 22 czerwca na Dojlidy ruszył kto mógł. Zadbano o zabawę ludową, do której przygrywała orkiestra wojskowa. Bufet też był zaopatrzony. Ku zadowoleniu zgromadzonej na brzegu stawu publiczności rozegrano zawody pływackie. Wszyscy jednak czekali na zapowiadaną największą atrakcję. Miał nią być "barwny korowód udekorowanych łodzi i kajaków".

Gdy zrobiło się ciemno, to wzdłuż brzegu zaczęła płynąć malownicza świętojańska flotylla. Szczególny zachwyt publiczności zwracały kajaki przystrojone wiankami, sztucznymi ogniami oraz "całym szeregiem innych niespodzianek". Wszystkie pływające jednostki oceniane były przez komisję konkursową.

-Ech czasy, czasy. Komu dziś w głowie Dni Morza w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny