Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płać i zdaj!

Andrzej Matys
Kolejni trzej egzaminatorzy Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku aresztowani na trzy miesiące. Policja zatrzymała ich - jak i pozostałych trzech aresztowanych w czwartek - pod zarzutem przyjmowania łapówek i pośredniczenia w ich przyjmowaniu przy egzaminach na prawo jazdy.

Białostocki WORD ma pecha. Kilka lat temu kłopoty z prawem mieli jego trzej kolejni dyrektorzy, obarczeni zarzutami o niegospodarność, nepotyzm, czy wreszcie ustawianie przetargów na zakup samochodów (głośna awantura między toyotą, a innymi markami). Gdy dyrektorem ośrodka została Elżbieta Filipowicz (poprzednio zatrudniona w Urzędzie Marszałkowskim), wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą.
Niestety, w grudniu na egzaminie pojawił się podstawiony kursant, a w styczniu pijany pracownik ośrodka urządził sobie rajd na placu manewrowym i uszkodził egzaminacyjne micry. 1 lutego policja zatrzymała trzech egzaminatorów, a dzień później - trzech kolejnych. Wszystkich za to samo: są podejrzani o branie łapówek w zamian za pomoc w zdaniu egzaminu na prawo jazdy.

Czytelnicy: Tak jest od dawna
Gdy w czwartek rozmawialiśmy z Karolem Tylendą, członkiem zarządu województwa podlaskiego, odpowiedzialnym za pracę WORD-u, twierdził, że jest pełen podziwu dla akcji policji i prokuratury: - Wreszcie przestało być tajemnicą poliszynela, że za łapówki można otrzymać prawo jazdy. Cieszę się z tego, bo to oczyści atmosferę wokół białostockiego WORD-u.
Trudno nie przyznać racji Tylendzie. Rzecz jednak w tym, że ośrodek podlega właśnie jemu. Skoro łapówki były "tajemnicą poliszynela", to jaki był nadzór wicemarszałka nad WORD-em?
Po piątkowym tekście o prawach jazdy zdobywanych za łapówki do redakcji dzwoniło i pisało wielu Czytelników, w tym ci, którzy zdawali egzamin na prawo jazdy lub przyglądali się jego przebiegowi. Ich wypowiedzi są jednoznaczne:
- Od września, w WORD-zie praktycznie nikt nie zdawał "normalnie". Każdy kogoś miał: wujka, sąsiada, koleżankę, kolegę, czyli kogoś, kto znał bądź mógł załatwić zdany egzamin za "łapówkę". Skąd o tym wiem? To bardzo proste, moja narzeczona zdawała po raz czwarty i za każdym razem egzaminatorowi coś nie pasowało. W końcu za piątym razem zdała egzamin na placyku bezbłędnie i mogła wyjechać do miasta.
Kolejny Czytelnik: - Zdawały tylko te osoby, które zapłaciły. Poza tym nikt inny, ponieważ wiadomo, że egzaminator musi kogoś oblać. W grupie zdającej, która liczy 11 osób, 7 ma "zapłacone", to przecież trzeba kogoś obsadzić... No i zaczęło się: ktoś nie dojechał do linii, ktoś był z kolei za blisko niej, to pod górką samochód stoczył się pięć milimetrów do tyłu, to wystąpiło niebezpieczeństwo najechania na krawężnik. Przykładów jest cała masa, a wszystko zależało od pomysłowości egzaminatorów.

Łapówki rosły
Już tylko te dwa cytaty wystarczą. Reszta wypowiedzi była niemal identyczna. Wynika z nich, że o korupcji wśród egzaminatorów wiedzieli wszyscy. Sześciu zatrzymanych na 18 egzaminatorów w ośrodku znaczy, że w korupcyjnym układzie tkwił co trzeci egzaminator (choć sprawa jest otwarta i liczba ta może się zmienić).
Niestety, na razie nie wiemy, jak długo trwał ten układ, czy jest skończony i ilu kierowców kupiło sobie w WORD-zie prawo jazdy. Z naszych informacji wynika jednak, że system "płać i zdaj" funkcjonował dłużej niż rok, a sumy łapówek rosły wraz z cenami kursów na prawo jazdy i stawkami normalnych opłat za egzamin.
Kwoty, które podajemy są orientacyjne i oczywiście nikt nam ich oficjalnie nie potwierdza. Policja z prokuraturą - dla dobra śledztwa. Szefowa ośrodka nie rozmawia z mediami o swoich egzaminatorach i o samej sprawie.
Zdaniem Karola Tylendy trzeba zmienić system szkoleń i egzaminowania. - Od dwóch lat chcemy takich zmian. Nie może być tak, że zdobycie certyfikatu egzaminatora, to droga przez mąkę. Jeśli będzie więcej egzaminatorów, będzie większa konkurencja, inni ludzie. Dwa lata temu zwolniliśmy egzaminatora za błędy. Potem przez dwa lata spierał się z nami przed sądem o powrót do pracy. Poza tym łapówki to nie jest tylko sprawa egzaminatorów. Są jeszcze kursanci, są szkoły jazdy. Jednego jestem pewien, pieniędzy nie wręczano na terenie WORD-u. Mamy kamery na placu i wiemy o wszystkim, co się dzieje. Jednak, jak by na to nie patrzeć, to co się stało chwały nam nie przynosi - podkreśla Tylenda.
Kwoty łapówek, które (według naszych informacji), mieli płacić egzaminatorom kursanci za zdanie egzaminu na prawo jazdy w białostockim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego:
2004 od 400-600 zł; czasami mógł być też prezent, np. markowa bluza polarowa
styczeń-wrzesień 2005 800 zł
październik-grudzień 2005 do 1000 zł
grudzień 2005 - przed świętami 1200 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny