Maciej Skorża, mimo mało obiecującej końcówki poprzedniego sezonu, przywrócił do życia Lecha, który w pierwszej rundzie zdobył 38 punktów. Wygrał 11 spotkań (to tyle, ile Legia już przegrała, a ma jeszcze dwa mecze zaległe), pięć zremisował i tylko raz przegrał (24 września z Jagiellonią w Białymstoku - 0:1).
- Przede wszystkim Skorża odbudował grę w defensywie - zauważa były gracz Kolejorza Sylwester Czereszewski. - Lech traci bardzo mało bramek, pomijając ostatni mecz z Zagłębiem. Kiedy mu nie szło, to remisował. Bilans jak na naszą ekstraklasę ma bardzo dobry. Gra stabilnie, widowiskowo i skutecznie. Kibice Lecha wreszcie mogą być zadowoleni.
Patrząc na poprzednie lata, można by przypuszczać, że poznańska ekipa z takim dorobkiem powinna odjechać reszcie stawki z prędkością bolidu Formuły 1, której Skorża jest fanem. Nawet biorąc pod uwagę odejmowanie połowy punktów i rywalizację w fazie finałowej, od czego Ekstraklasa już odeszła. Tyle że po 17 kolejach (do końca roku awansem z rundy wiosennej zostaną rozegrane jeszcze dwie serie) w grupie pościgowej są przynajmniej cztery drużyny.
Mowa o kolejnych w tabeli Pogoni Szczecin (35 pkt), Lechii Gdańsk (33), Rakowie Częstochowa (29)... i Radomiaku (28). Tylko Raków ma na koncie trzy przegrane, pozostałe zespoły po dwie. Statystyką, która łączy te ekipy z liderem, jest brak porażki na własnym boisku. Ponadto Raków i Radomiak mają po jednym zaległym meczu.
Wicemistrz Polski 15 grudnia zmierzy się z 7. w tabeli Górnikiem Zabrze. Z kolei zespół Dariusza Banasika dzień wcześniej odrobi zaległości z minionego weekendu. Potyczka z Piastem Gliwice nie doszła do skutku z powodu zakażenia koronawirusem w śląskim zespole.
- Runda rewanżowa zapowiada się emocjonująco - nie ma wątpliwości Czereszewski, który w barwach Legii został mistrzem kraju i zdobył Puchar Polski oraz Superpuchar. - W ostatnich latach zastanawialiśmy się, kto może zagrozić Legii. Dziś pytamy; kto dogoni Lecha? Pogoń ma bardzo duży potencjał w ofensywie - przede wszystkim myślę tu o Kamilu Grosickim i Michale Kucharczyku. Trochę pogubił się Raków. Potrzebuje większej siły w ataku, bo pozostałe formacje są solidne. Obawiam się tylko, że grupa pościgowa głupio pogubi punkty albo wyprztyka się między sobą. Chciałbym, żeby Pogoń naciskała na Lecha, żeby nie było tak nudno, jak w ostatnich latach, gdy Legia szybko zapewniała sobie mistrzostwo.
Kolejna część tabeli to miejsca 6.-14., w której drużyny są blisko siebie. - Śląsk jest taką drużyną, która mogła być wyżej. Gra widowiskowo, dużo goli strzela, ale też dużo traci. Ale wolę taki Śląsk niż Zagłębie, które ma wysoki budżet, a co roku się ślizga - ocenia król strzelców ekstraklasy z sezonu 1997/98. - Jacek Magiera fajnie pracuje w Śląsku. Zespół będzie trudny dla drużyn z czołówki, ale nie sądzę, żeby walczył o podium.
Tuż za nim jest Górnik Zabrze, który po grze na początku sezonu w kratkę ostatnio wygrał trzy mecze z rzędu. Zbiegło się to z lepszą formą Łukasza Podolskiego. - Rozegrał się, robi różnicę. I widziałem to od początku rozgrywek, nawet wtedy gdy był nieprzygotowany fizycznie. Widać, że ma pomysł na grę. Problemem są koledzy w zespole. Jak dla mnie, w Górniku brakuje jakości i prędzej niż później ta lepsza gra się zatrzyma - prognozuje Czereszewski.
Cztery ostatnie drużyny mają po 12 punktów. Wśród nich jest Legia. - W jej przypadku do wszystkiego można się przyczepić. Wydawało się, że z Jagiellonią się przełamała, ale obejrzałem mecz z Motorem i jednak stwierdziłem, że żadnego przełamania nie było, co potwierdziło się z Cracovią. Styl gry zespołu jest fatalny. Nie da się go oglądać. Jestem zaskoczony, że na tym poziomie można grać bez pomysłu - kręci głową 23-krtony reprezentant Polski, który już dawno pozbył się złudzeń, że dwa zaległe mecze (z Zagłębiem 15 grudnia i Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, którego termin nie został ustalony) zmienią sytuację drużyny.
- To mrzonka. Legia jest zakopana. Została jej gra o utrzymanie i w Pucharze Polski. W przerwie zimowej musi ciąć koszty, poświęcić wiosnę na budowę drużyny na następny sezon, choć nie cierpię takiego stwierdzenia. Ale tu już cudów się nie spodziewam - kończy były gracz stołecznego klubu.