[galeria_glowna]
Zamysł był taki: sfotografować małe liski wychodzące z nory. Przez kilka dni o tej samej porze czatowałem przed ich kryjówką. Schowany pod siatką maskującą i gałązkami, spędzałem kilka godzin, wyczekując na odpowiednie ujęcie. W końcu udało mi się je upolować obiektywem aparatu - opowiada Piotr Tałałaj, fotograf z Suraża.
Biolog z wykształcenia. W Biebrzańskim Parku Narodowym pracuje od sześciu lat. Organizuje wycieczki, konkursy i wystawy. Przygotowuje nowe ścieżki edukacyjne na terenie Parku. Jego pasją jest fotografia.
Instynkt łowcy
Przygodę z aparatem zaczął już w dzieciństwie. Był wtedy uczniem szkoły podstawowej. Jednak doskonale pamięta pierwsze wykonane przez siebie zdjęcie. Czarno-białe, zrobione prymitywnym, ale niezawodnym aparatem Smiena. Kiedy już miał lepszy, jak na tamte czasy sprzęt, czyli Zenitha, udało mu się zrobić kilka zdjęć sarnom. Było to w grudniu 1990 roku. Przyczaił się na skraju lasu, a sarenki wyszły wprost przed obiektyw.
Ale tak naprawdę instynkt przyrodniczego łowcy obudził się w Piotrze po wysłuchaniu myśliwskich opowieści znajomego. To właśnie wtedy złapał bakcyla. Czytał książki przyrodnicze, przeglądał albumy fotograficzne i łowieckie. A czasy ogólniaka to już w ogóle przesiedział w lasach i na bagnach.
- Bo fotografowanie jest tylko narzędziem do ukazania naszego kontaktu z naturą - mówi Piotr - To przyroda jest największym artystą. Ja tylko skupiam się na odkrywaniu najpiękniejszych lub najciekawszych jej arcydzieł.
Wiedza plus spryt
Wychodzi w teren o różnych porach roku. Najlepiej robić zdjęcia wczesnym rankiem lub wieczorem. Cudowna gra świateł, kolorów i chmur na niebie. Uwiecznienie natury wymaga dużo cierpliwości. Przyroda nie spieszy się z pokazywaniem swojego uroku, żyje własnym rytmem. Zmusza, aby to człowiek ją odkrywał. Fotografowanie zwierząt, zwłaszcza w ruchu, to wyzwanie, które wymaga nie tylko wiedzy i doświadczenia, ale i sprytu. Tym bardziej, że Piotr do fotografowania używa solidnego, ważącego siedem kilogramów sprzętu.
- Trudno na przykład jest sfotografować wydrę - opowiada. - To niezwykle czujne, zwinne i szybkie zwierzę. Kiedy robiłem jej zdjęcia, leżałem na śniegu przykryty prześcieradłem. Przypominało to zabawę w chowanego
Trafiają się też nietypowe sytuacje. Jak przy fotografowaniu rodziny bobrów. Na przedwiośniu wysoka woda zalała im nory i żeremie. Zwierzęta znalazły się na lodowej krze, a potem zbudowały sobie tratwy.
Żeby uchwycić dobry kadr, szczególnie fotografując ptaki, Piotr przygotowuje kryjówki na wysokich drzewach, przemierza grząskie bagna, albo wręcz wkopuje się w ziemię. Musi przechytrzyć zwierzynę. Ssaki mają bowiem dobry węch, zaś ptaki to wzrokowce.
- Kiedyś na mrozie spędziłem kilka dni w ukryciu, wygrzebanym w stogu siana, czatując na drapieżne ptaki - opowiada. - Nieźle wtedy przemarzłem.
Innym razem kryjówkę zbudował na sośnie w lesie. Przetrwała dłuższy czas, a na dachu w niej zadomowiły się puchacze i myszołowy. W tym roku zamieszkała rodzina kun.
Własny rezerwat przyrody
Często robi też wypady w dolinę górnej Narwi. Tam obserwuje przeloty ptaków wodno-błotnych.
- Kiedyś wieczorem podziwiałem niebo. Nagle nade mną pojawiła się chmura w kształcie wieloryba. Przelatywały tysiące ptaków. Niesamowity widok - opowiada z zachwytem. Innym razem uchwyciłem przelot ptaków na tle suraskiego kościoła.
Ostatnio coraz częściej fotografuje z okna swojego domu. W Surażu ma bowiem mały rezerwat przyrody. Postanowił z żoną, która również z wykształcenia jest biologiem, nie zmieniać przyrody. Nie koszą trawy, nie walczą ze szkodnikami ani z chwastami. Dlatego płazy i gady chętnie tutaj robią sobie kryjówki. Żyje spokojnie bociania rodzina.
Piotr nie omieszka się pochwalić, że naliczyli z żoną osiemdziesiąt gatunków ptaków.
- Dzięki temu, że mieszkam w sąsiedztwie Narwi, mogę prowadzić ekologiczny ogród. Rośliny wabią owady, a te ściągają ptaki.
Imponująca kolekcja
Żona też mu nieraz towarzyszy w tych bezkrwawych łowach. Z każdej takiej sesji Piotr przywozi kilkaset zdjęć. Selekcja jest trudna. Ostatnio w jego twórczości pojawił się nowy ciekawy temat, czyli tradycyjne, ale zanikające wątki życia naszej wsi. Orka pługiem konnym, ustawione w dziesiątki snopki zboża, czy też stara, drewniana architektura.
- Przypadkiem wracając z terenu, tuż przy polnej drodze w Surażu, zauważyłem staruszka pędzącego krowy. Postanowiłem uchwycić tę chwilę. Zrobiłem to tak, by zachować spontaniczność i naturalność, żeby mężczyzna nie czuł się skrępowany - wspomina.
Zdjęcie to przesłał w ubiegłym roku na konkurs “Złączeni losem". I zajął pierwsze miejsce.
Na swoim koncie ma wiele wystaw w suraskim domu kultury, w Białymstoku, w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jego fotografie można również znaleźć w albumach przyrodniczych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?