Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Kaszubski. 20-letni milioner ma klinikę medycyny kosmetycznej

Wojciech Jarmołowicz
Nawet się cieszę, że wzbudzam tak wielkie, czasem negatywne emocje - mówi Piotr Kaszubski. - To mi nawet pomaga. Po prostu, mam swój plan i go konsekwentnie realizuję
Nawet się cieszę, że wzbudzam tak wielkie, czasem negatywne emocje - mówi Piotr Kaszubski. - To mi nawet pomaga. Po prostu, mam swój plan i go konsekwentnie realizuję Wojciech Wojtkielewicz
Zawsze chciałem działać i decydować o swoim losie - mówi Piotr Kaszubski, jeden z najmłodszych polskich milionerów. - O własnym biznesie marzyłem od lat. Byłem gotowy oddać wszystko, co miałem: siłę, duszę, wiarę, pieniądze, by odnieść sukces. Ale wiedziałem, że do tego potrzeba wielkiej pracy i determinacji. Jestem uparty i pracowity. No i udało mi się.

Piotr Kaszubski

Piotr Kaszubski

Warszawiak, rocznik 1992. Od roku właściciel kliniki medycyny estetycznej Estinity. Już planuje otworzenie kolejnej placówki. Ma też w planach zajęcie się biznesem internetowym - marketing w sieci czy sprzedażą kosmetyków. W telewizji publicznej zaczął prowadzić program pt. "Klub Młodego Milionera", gdzie ma przedstawiać historie ludzi sukcesu i wyjaśniać, dlaczego go odnieśli.

W środę Piotr Kaszubski był gościem Festiwalu Inteligencji Finansowej, zorganizowanej przez Studenckie Forum BCC na białostockich uczelniach. Na jego spotkanie przyszło do auli Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu w Białymstoku ponad 200 studentów.

Kurier Poranny: W sieci krążą już opowieści o Twojej pracowitości i oszczędności. Trochę to dziwne, że zacząłeś pracować w wieku 13 lat. Pamiętasz swoją pierwszą wypłatę?

Piotr Kaszubski, 20-latek, jeden z najmłodszych polskich milionerów, właściciel kliniki medycyny kosmetycznej: To, że zacząłem tak wcześnie pracować to prawda. Moją pierwszą pracą było wywożenia odchodów końskich ze stajni. Trzeba było porządkować boksy. Za wyczyszczenie takiego zafajdanego zakamarka dostawałem bodaj 50 złotych. Taki boks czyściło się co najmniej kilka godzin. Ale nie była to codzienna robota, raczej raz, dwa razy w tygodniu.

Później, gdy miałem 17 lat, pracowałem jako tłumacz angielskiego dla Zielonoświątkowców i jednocześnie miałem ogromną hodowlę świerszczy, które sprzedawałem osobom hodującym gady. Nagrywałem wiele reklam krajowych i zagranicznych, wystąpiłem w teledysku Kayah, mam też na koncie udział w kilku serialach, filmie. To naprawdę była tytaniczna praca.

Nie wspomniałeś o swojej pracy w roli kelnera.

- Bo trudno wspominać krótką przygodę z zawodem. Tak, gdy miałem 19 lat trafiłem do warszawskiej restauracji. Po trzech godzinach zrozumiałem, że to nie dla mnie - miałem dość wykonywania poleceń innych. "Zrób to, zrób tamto" usłyszałem tylko. To mnie wkurzało. Swoją drogą nigdy nie umiałem podążać za regułami tworzonymi przez innych. Więc trzasnąłem drzwiami i tak zakończyła się ta przygoda.

I wtedy narodziła się myśl o swoim biznesie?

- O swoim biznesie marzyłem od lat. Byłem gotowy oddać wszystko, co miałem: siłę, duszę, wiarę, pieniądze, by odnieść sukces. Ale wiedziałem, że do tego potrzeba wielkiej pracy i determinacji.

Dlaczego zdecydowałeś się na to, by sam prowadzić biznes, a nie założyć np. spółkę z kimś bardziej doświadczonym?

- Jest kilka powodów. Pierwszy - sam chciałem decydować o swojej przyszłości. Drugi - nie wierzę w spółki, prędzej czy później wspólnicy pokłócą się, będę mieli inne cele i zamiast coś budować, zaczyna się wewnętrzna wojna.

Skąd tak młody człowiek jak Ty miał fundusze na założenie kliniki medycyny estetycznej?

- Po pierwsze tam, gdzie mieści się klinika, to nie jest moje pomieszczenie - wynajmuję je. Po drugie - wydałem na sprzęt absolutnie niezbędny do prowadzenia biznesu. Oczywiście, trzeba też było mieć na marketing, stronę internetową, pozycjonowanie, no i oczywiście zatrudnienie personelu. To rzeczywiście sporo kosztowało, na to poszły wszystkie moje oszczędności, sprzedałem też wszystko, co miałem, zostawiłem sobie tylko łóżko. Ale ważne były też kontakty, które miałem i ja, i moi pracownicy. A później zadowoleni klienci polecali nam swoim znajomym. I jakoś poszło, choć było potwornie ciężko, także finansowo.

I wziąłeś kredyt na rozruch?

- Niestety, musiałem pożyczyć 30 tysięcy złotych, bo już po prostu nie miałem innego wyjścia.

Ale generalnie jesteś przeciwny kredytom w działalności gospodarczej?

- Przynajmniej jeśli chodzi o rozpoczynanie działalności z takim bagażem. Bo uważam, że kredyty zabijają kreatywność. Człowiek bardziej martwi się tym, skąd wziąć na spłatę długu, a nie nad tym, co może dobrze zrobić. Cały czas czujesz go na plecach i boisz się. A strach w biznesie jest rzeczą fatalną.

Miałeś już kontrole w swojej firmie?

- Tak, wiele.

I?

- Na razie wszystko jest ok. Oby tak dalej.

Media już zrobiły z ciebie milionera. Czy rzeczywiście jesteś tak bogaty?

- To wszystko zależy jak na to spojrzeć. Pewnie patrząc przez pryzmat wartości kliniki jestem milionerem, ale przede mną jeszcze daleka droga do tego, by spełnić swoje marzenia. Poza tym media specjalnie podkręcają takie tematy - to po prostu się lepiej sprzedaje. Bo przecież niemal każdy zechce się dowiedzieć, jak 20-latek osiągnął sukces w biznesie i ma dużo kasy.

Ale z tego co słyszę, to pieniądze nie są Twoim głównym celem działania?

- Oczywiście, że nie. Pieniądze są po to, by dzięki nim spełniać to, o czym rzeczywiście marzysz, czy marzyłeś. Pieniądze są tylko narzędziem i nigdy inaczej nie będę ich traktował.

Przeglądając komentarze pod wywiadami których udzieliłeś, czy różnego rodzaju fora internetowe opisujące Ciebie, nietrudno znaleźć - mówiąc delikatnie - niezbyt pochlebne opinie.

- Fakt, jestem popularny, rozpoznawany także na ulicy, mój profil na Facebooku jest gremialnie oglądany, a rozmowa w "Pytaniu na śniadanie" biła rekordy oglądalności. Mam swoje pięć minut i korzystam z tego całymi garściami. A wracając do twojego stwierdzenia: i co, mam usiąść i załamywać się? Nic z tych rzeczy, Wiem, że nie zmienię wielu osób, nie przekonam ich. Trudno, tak musi być, że są ludzie, którzy koniecznie muszą kogoś zmieszać z błotem. Ja się nawet z tego cieszę, że wzbudzam emocje. Mam swój plan i go realizuję.

Wróćmy do Twoich marzeń i fascynacji.

- Fascynuje mnie młodość, wieczność rzeczy, które nie przemijają. Popatrz na media - potrafią robić całe programy o tym, kto ma jakie usta, policzki itp. I ludziom coraz bardziej zależy na wyglądzie, marzą, by cały czas być młodymi Stąd pomysł na Estinity (nazwa kliniki - przyp. red.). To połączenie słów estetyka i infinity, czyli nieskończoność

Skończyłeś szkołę średnią i rzuciłeś się w wir prowadzenia biznesu. Nie żałujesz? Przecież koledzy, koleżanki poszli na studia.

- Zawsze chciałem działać i decydować o swoim losie. Zresztą tak naprawdę nie miałem wyjścia. Nie podjąłem studiów, bo najpierw chciałem zacząć spełniać swoje marzenia. Ale to nie znaczy, że nie myślę o edukacji. Chciałbym skończyć jakąś szkołę artystyczną - może aktorską. Wcześniej myślałem, że pójdę na politechnikę i będę studiować inżynierię produkcji, tak bym wiedział jak budować w przyszłości swoje fabryki. Ale mądrzy ludzie, z którymi się spotykam, powoli wybijają mi to z głowy.

Widziałem jak występowałeś przed studentami. Bije od Ciebie dużo optymistycznej energii, jesteś nakręcony, ale jednocześnie wyluzowany.

- Bo znam swoją wartość, wierzę w swoje siły. Wiem że mogę dużo osiągnąć. Może mam delikatną urodę i miłą aparycję, niektórzy twierdzą, że wyglądam wręcz jak model, ale jestem silny w dążeniu do własnych celów.

Ale jesteś też pozbawiony pokory, tak potrzebnej w prowadzeniu biznesu.

- Nie należy przesadzać z pokorą. Jeśli byłbym taki uległy i taki bijący się w piersi, to prawdopodobnie nie byłbym właścicielem dobrze prosperującej kliniki. Niestety, w biznesie trzeba być twardym i mieć oczy naokoło głowy. Naprawdę to trudny chleb.

Ale potrafisz przyznać się do błędu?

- Teraz już tak, choć wcześniej był z tym problem. Myślę, że do tego trzeba dorosnąć.

Masz listę swoich marzeń?

- Tak, jest tam bodaj ponad 20 wypisanych spraw, pomysłów.

Ile marzeń zostało ci do spełnienia?

- Jest jeszcze trochę, ale powoli je realizuję. I wierzę, że wszystkie się spełnią.

Zdradzisz nam choć jedno z nich?

- Że kiedyś chciałbym usłyszeć od swego syna słowa: "Tato, dzięki, że jesteś".

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny