- Nie pierwszy raz u nas nocował. Zawsze mu pomagaliśmy. Ojciec wygonił go z domu i nie miał gdzie się podziać. Przecież na ulicy go nie zostawimy w te mrozy - opowiada pani Kazimiera.
W niedzielę wieczorem pan Aleksander (mąż pani Kazimiery), wraz z trzydziestokilkuletnim znajomym zaczęli raczyć się alkoholem. Wszystko odbywało się w sielskiej atmosferze.
- Nie było żadnych kłótni, ani nic z tych rzeczy - mówi pani Kazimiera. - Wszystko odbyło się jak zawsze. Posiedzieli, popili, porozmawiali i poszli spać.
Scenariusz niedzielnej schadzki powtórzył się także wczoraj.
- Nikt nikogo nie zamordował. Mąż znał go już od wielu lat. Wypili i położyli się do łóżek - relacjonuje pani Kazimiera.
Jak się jednak niestety okazało, przyjacielskie spotkanie miało tragiczny finał.
- Mąż wstał dzisiaj rano i poszedł zobaczyć co z Krzysztofem. Wcześniej coś tam wspominał, że źle się czuje, ale myśleliśmy, że mu przejdzie. Mąż jednak wszedł do pokoju, a Krzysztof nie oddychał. O ósmej przyjechała karetka. Nie wiemy co się stało. Musiał umrzeć w nocy - opowiada pani Kazimiera.
- Na miejsce przyjechał lekarz. Stwierdził zgon. Wykluczył, żeby przyczyniło się do niego działanie osób trzecich - wyjaśnia Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?