Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany klient zdemolował kebaba i sterroryzował sprzedawczynię. Policja przez 20 minut nie odebrała telefonu

Adrian Kuźmiuk
Na przeciwko lokalu jest komenda wojewódzka policji – mówi Mariusz Mieczkowski. – Dziewczyna szybciej doszłaby tam na piechotę, niż dodzwoniła się. Ale tam chyba tylko urzędnicy siedzą.
Na przeciwko lokalu jest komenda wojewódzka policji – mówi Mariusz Mieczkowski. – Dziewczyna szybciej doszłaby tam na piechotę, niż dodzwoniła się. Ale tam chyba tylko urzędnicy siedzą. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Moją pracownicę sterroryzował pijany klient, a ja przez 20 minut nie mogłem dodzwonić się na komisariat - skarży się Mariusz Mieczkowski, właściciel Dobrego Kebaba przy ul. Sienkiewicza. A lokal znajduje się na przeciwko komendy wojewódzkiej policji.

- Krzyczał, awanturował się, pobił szklany blat, przewracał krzesła - wspomina zajście z 16 września Mariusz Mieczkowski, właściciel lokalu gastronomicznego.

Tak wyglądały odwiedziny pijanego klienta, który za wszelką cenę próbował skontaktować się z właścicielem. Przestraszona pracownica zadzwoniła do szefa i powiedziała co się dzieje.

Proszę czekać...

- Była przerażona - mówi pan Mariusz. - Bała się sama dzwonić na policję, bo ten mężczyzna cały czas stał przy niej w lokalu.

Nasz Czytelnik pierwszy telefon na policję wykonał o 20. 02, po minucie kolejny. Ale telefon był zajęty...

- Zacząłem dzwonić z drugiej komórki, a nawet z budki telefonicznej - zapewnia pan Mariusz. - Wciąż nie mogłem się dodzwonić.

Wsiadł w samochód. Minuty mijały. W międzyczasie zadzwonił na straż miejską i przedstawił całą sytuację. Dyżurny obiecał wysłać patrol. Po 20 minutach, kiedy już dojeżdżał do swojego lokalu, udało mu się w końcu połączyć z policją, ale było już po sprawie.

Pomogli strażnicy

- Po otrzymaniu zgłoszenia strażnicy natychmiast pojechał na miejsce - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej. - Zatrzymali napastnika w pobliżu lokalu. Dopiero później oddali go w ręce policji.

Nasz Czytelnik był zbulwersowany. - Jak to możliwe, że dzwoniąc przez 20 minut pod 112 i 997 nie mogłem połączyć się z policją? - pyta pan Mariusz. - W tym czasie mogło dojść do tragedii.

W tej sprawie spotkał się z zastępcą komendanta policji, który wyjaśnił co się stało.

- W tej chwili w komendzie miejskiej policji telefony obsługuje dwóch policjantów, czyli dyżurny i jego zastępca - tłumaczy Daniel Kołnierowicz, zastępca komendanta miejskiego policji w Białymstoku. - W ciągu doby odbierają z czterech linii nawet tysiąc pięćset telefonów, z czego zasadne to około 250.

Ludzie blokują linię

Większość mało istotnych połączeń blokuje linię, przez co ludzie potrzebujący pomocy nie mogą skontaktować się z funkcjonariuszami.

- Dlatego w komendzie miejskiej budowane jest nowe stanowisko kierowania - mówi Kołnierowicz. - Na razie zastanawiamy się nad różnymi rozwiązaniami, które zostały wprowadzone już w kraju.

Jednym z pomysłów jest zwiększenie liczby osób obsługujących linie. Inny to zaangażowanie ludzi, którzy “filtrowaliby" rozmowy i kierowali je do właściwych funkcjonariuszy.

- Nowe stanowisko kierowania powinno działać już za dwa miesiące - mówi Kołnierowicz.

Dlatego warto zastanowić się, czy z każdą sprawą powinniśmy dzwonić na policję.

Kołnierowicz apeluje, aby nie blokować linii, bo czasem ktoś rzeczywiście może potrzebować pomocy. A w takiej sytuacji funkcjonariusze nie będą mogli jej udzielić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny