[galeria_glowna]
Lidia i Konstanty Jaszczukowie nadal nie mogą pogodzić się ze śmiercią 16-letniego syna Adama. Wczoraj byli w sądzie. Gdy świadkowie opowiadali o sierpniowej tragedii, rodzina chłopca nie mogła powstrzymać łez.
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz )
Samochód leżał na dachu. Zobaczyłem, że dwóch chłopaków przygniotła kabina busa. Chciałem ich uwolnić, ale nie dałem rady przewrócić samochodu. Gdy jeden z tych chłopców przestał się ruszać, wiedziałem już, że nie żyje - tak, jeszcze w śledztwie, Cezary Marczuk opowiadał prokuratorowi o wypadku.
42-latek stanął przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Siemiatycka prokuratura postawiła mu kilka poważnych zarzutów, m.in. spowodowania pod wpływem alkoholu katastrofy drogowej, w której zginął 16-letni chłopak, ucieczkę z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pasażerom pomocy. Zdaniem śledczych, po wypadku Cezary Marczuk nakłaniał ich też do złożenia fałszywych zeznań.
- Jakby co, to nie ja prowadziłem - miał stwierdzić.
Oskarżony, który od sierpnia ubiegłego roku przebywa w areszcie, przyznał się do winy. - Ale tego wieczoru nie piłem alkoholu - zaklinał się przed sądem. Co innego zeznali świadkowie. Niektórzy mówili, że widzieli, jak tragicznej nocy Marczuk kilka razy pociągał piwo z puszki.
Wypadek miał miejsce w nocy z 15 na 16 sierpnia ubiegłego roku w miejscowości Piszczatka niedaleko Nurca-Stacji. Kilka godzin wcześniej w pobliskiej wsi była dyskoteka. Oskarżony, już nie pierwszy raz, był jej współorganizatorem. Na zabawę przyjechała młodzież z okolicznych wsi.
Gdy impreza dobiegła końca, Marczuk przez mikrofon zaproponował, że może odwieźć kogoś do domu. Natychmiast zebrali się chętni. Prokuratura ustaliła, że do pocztowego busa oskarżony zabrał 14 osób, głównie nastolatków. 11 z nich wsiadło na bagażową pakę. Kierowca nie miał prawa jazdy, a samochód był niesprawny technicznie.
Na jednym z zakrętów oskarżony stracił panowanie nad busem. Auto wpadło do rowu i dachowało. Wtedy na pace było dziewięć osób. Dwóch młodych chłopców przygniotła kabina. Uwolnili ich dopiero strażacy. Lekarz pogotowia stwierdził, że 16-letni Adam nie żyje. Pięcioro jego kolegów trafiło do szpitala. Kierowca uciekł.
Przez kilka dni ukrywał się przed policją.
Sędzia zapytała Cezarego Marczuka, dlaczego zabrał pasażerów do busa przystosowanego do wożenia jedynie towarów. - Żal mi się ich zrobiło. Był chłodny ranek - tłumaczył oskarżony.
Grozi mu 12 lat więzienia.
Galerię zdjęć z wypadku znajdziesz w linku z lewej strony artykułu.
Cezary Marczuk
(fot. fot. Magdalena Wasiluk)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?