Pierwsze kasyno w Białymstoku. To może być hazard za duże pieniądze.

Chodzi o salon gier na automatach o wysokich wygranych, który znajduje się przy ulicy Lipowej 4. Prowadzi go od 1991 roku warszawska firma ZPR. Ale zgodnie z ustawą, która weszła w życie 1 stycznia tego roku, taka działalność jest dozwolona na podstawie koncesji na prowadzenie kasyna gier. By ją otrzymać, wymagana jest między innymi opinia radnych.

Wczoraj temat ten wstępnie omówili szefowie klubów podczas konwentu. Na tym zebraniu dyskutowane są sprawy, które mają trafić na najbliższą sesję rady miejskiej. I już teraz przyznanie koncesji budzi spore emocje.

- Na wszelki wypadek lepiej zachować ostrożność i być przeciw -- żartobliwie stwierdza Zbigniew Nikitorowicz, szef klubu PO. - Mam nadzieję, że żaden Rychu czy Miro nie będzie do mnie dzwonił. Hazard to podejrzana branża. Albo ktoś 128 razy wygrywa, albo lobbing i naciski. Lepiej trzymać się od tego z daleka.

A na poważnie, radny Nikitorowicz ma wątpliwości, czy kasyno i rozwój gier hazardowych są nam w Białymstoku potrzebne. - Co prawda w żadnym salonie gier nie byłem - zastrzega radny. - Ale skoro walczymy z hazardem, to na całym froncie.

Tematu kasyna unika na razie miejska lewica.

- Nie mieliśmy klubowego zebrania, nie będę się teraz wypowiadał - wykręca się Michał Karpowicz, szef klubu SLD. - Ale nie z obawy. Po prostu muszę się do końca zapoznać z projektem uchwały.

Bardziej konkretnie wypowiedział się Mariusz Gromko, wiceszef klubu PiS: - Jeżeli firma, która ubiega się o koncesję, spełnia wszystkie wymogi prawne, to nie jest rolą rady miejskiej ograniczanie swobody działalności gospodarczej.

Pozytywną opinię w sprawie kasyna wydał już miejski departament urbanistyki. Za jest też komenda miejska policji.

Według ustawy o grach hazardowych w miejscowościach do 250 tys. mieszkańców może być jedno kasyno. A kolejne na każde następne 250 tys. osób.

Obecnie w Białymstoku nie działa żadne kasyno gry.