Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierekaczewnik dla księcia i księżnej

Alicja Zielińska
Dżemil Gembicki jest opiekunem meczetu. Jego przodkowie przybyli do Kruszynian w XVII wieku.
Dżemil Gembicki jest opiekunem meczetu. Jego przodkowie przybyli do Kruszynian w XVII wieku. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Tatarzy przybyli do Kruszynian w 1679 roku, za króla Jana III Sobieskiego. To ich potomkowie powitają we wtorek książęcą parę z Wielkiej Brytanii.

Książę Karol cały świat zwiedził, a w Polsce, proszę, wybrał Podlasie, bo chce poznać Tatarów - cieszy się Tatar Dżemil Gembicki.

Jest opiekunem meczetu w Kruszynianach. We wtorek będzie oprowadzał po świątyni brytyjską parę książęcą i opowiadał o ponad 330-letniej historii Tatarów w naszym kraju.

Następca brytyjskiego tronu z małżonką księżną Kornwalii Camillą Parker Bowles odwiedzą Polskę w dniach 15-17 marca, w ramach podróży obejmującej także Węgry i Czechy.

W poniedziałek spotkają się z prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem, a we wtorek przyjadą na Podlasie. Z rana zwiedzą Puszczę Białowieską, po południu meczet w Kruszynianach. Tu też będą podejmowani poczęstunkiem u Dżennety Bogadanowicz, właścicielki gospodarstwa agroturystycznego Tatarska Jurta.

Wizyta była przygotowywana od listopada na prośbę rządu Wielkiej Brytanii. I te dwie miejscowości na Podlasiu wybrali sami Brytyjczycy.

- Do końca nie wiedzieliśmy kto to będzie - mówi Dżemil Gembicki. - Z ambasady przyjeżdżali parę razy, prosili, by oprowadzić ich po meczecie, pokazać mizar, czyli cmentarz muzułmański, ale nie zdradzali szczegółów. Można się było tylko domyślać, że chodzi o koronowane głowy i kogoś z rodziny królewskiej.
O tym, że to będzie książę Karol z małżonką, Dżemil dowiedział się przed paroma dniami.

- We wtorek BOR sprawdzał wszystko jeszcze raz. Musiałem przedstawić do akceptacji to, co powiem, gdyż wizyta będzie bardzo krótka. Nawet życiorys swój pisałem - dodaje Dżemil.

Tatarskim szlakiem

Nas Dżemil oprowadza w środę. W meczecie zgodnie z tradycją zdejmujemy buty. Podczas nabożeństw kobiety modlą się w oddzielnym pomieszczeniu, za firanką.
Meczet w Kruszynianach jest najstarszą świątynią muzułmańską w Polsce. Został wybudowany prawdopodobnie między 1768 a 1795 rokiem z fundacji właścicieli folwarków tatarskich, istniejących w Kruszynianach i okolicy. Drewniany, nakryty dwuspadowym dachem krytym gontem - jest ciekawym połączeniem architektury meczetów muzułmańskich, kościołów barokowych i tradycyjnego budownictwa ludowego. Ponoć dlatego, że jego budowniczowie na oczy nie widzieli prawdziwego meczetu.

Podczas II wojny światowej Niemcy urządzili tu szpital polowy. Wtedy to zrabowano perskie dywany i makaty, będące wystrojem świątyni. W 1944 roku w meczet trafiła bomba. Uszkodziła dach, ale nie wybuchła. Potem przyszli Sowieci. Nie lubili Tatarów za ich wiarę. Ale tak się trafiło, że byli tu żołnierze pochodzenia tatarskiego, z Krymu. I oszczędzili budowlę.

- A jeden z wojaków zakochał się w mojej babci i się ożenił - dodaje Dżemil. - Mam więc krewnych na Krymie, a ja według rodziny jestem do dziadka podobny.

Za meczetem, na niewielkim wzniesieniu, wśród wysokich drzew rozłożył się muzułmański cmentarz, otoczony pokaźnym murem. Tutaj najlepiej widać jak bardzo Tatarzy związani byli z polską historią. Stare mogiły z omszałymi kamieniami pochodzą z XVIII wieku, a na pomnikach widać zatarte już arabskie, rosyjskie i polskie napisy. A najnowsze, bardzo skromne, to groby uchodźców czeczeńskich.

Od Jana III Sobieskiego

Tatarzy na Podlasiu znaleźli się za sprawą króla Jana III Sobieskiego. Król nie miał czym opłacić żołdu, więc na mocy przywileju wydanego w Grodnie 12 marca 1679 roku, nadał im ziemię. Nielicznych ocalałych mieszkańców po epidemii cholery przeniesiono do wsi Sanniki, a w Kruszynianach powstały nowe tatarskie gospodarstwa i folwarki.

Istnieje legenda - prawdziwa bądź nie, która mówi, że pułkownik Samuel Krzeczowski otrzymał wieś za uratowanie życia królowi w bitwie pod Parkanami, toczonej w dniach 7 - 9 października 1683 roku, a Jan III Sobieski odwiedził go w drodze na sejmik grodzieński w jego dworku, tu niedaleko w Górce.

Tatarom pozwolono się żenić z miejscowymi dziewczynami i wychowywać dzieci w islamie, dostali polskie nazwiska i herby. Nie byli jednak pełnoprawną szlachtą, bo mieli prawo do służby, ale nie mogli głosować w czasie sejmików.

Przez lata wsie tatarskie zmieniały się, ich mieszkańcy rozpraszali się po całym kraju.

Powrót do korzeni

Dziś w Kruszynianach żyje około 30 rodzin, ale tylko cztery rodziny są tatarskie.
Kruszyniany, jak wszystkie wsie na Ścianie Wschodniej przez ostatnie lata wyludniły się. Młodzi wyjechali stąd, zostali starzy. Ale od jakiegoś czasu wieś odżywa. Wracają dawni mieszkańcy. Tatarzy z Polski kupują tu działki, budują domy, bądź remontują stare po swoich dziadkach.

- Najgorsze Kruszyniany mają za sobą - uważa Dżemil. Pamięta, jak zbierali się w weekendy i przyjeżdżali autokarem porządkować mizar, zarośnięty dzikim bzem. Sprzątali teren wokół meczetu, naprawiali płot. Bo nie było komu.
Dżemil sprowadził się tu przed dwoma laty. Z Białegostoku.

- Sentyment? Może - uśmiecha się. - Stąd pochodzi moja mama, tu żyje babcia Popławska. Ale dziesięć lat temu, gdyby mi ktoś powiedział, że zwiążę swój los z Kruszynianami, uznałbym to za żart. Widocznie przychodzi taki moment, że coś się w środku odzywa, jakaś struna zadrży. Korzenie? Nie, to za duże słowo. Ja tu po prostu dobrze się czułem - tłumaczy Dżemil.

Decyzję jednak podejmował wspólnie z żoną. Bo Kasia pracuje w Białymstoku i musiałaby codziennie dojeżdżać, a to ponad 50 km. Ona jednak nie widziała w tym problemu.

Są małżeństwem od dwóch lat. Kasia jest katoliczką. Pewnie, że lepiej jak Tatarzy pobierają się między sobą, ale cóż miłość nie wybiera - uśmiecha się Dżemil. - Wzięliśmy ślub cywilny, każde z nas pozostało przy swojej wierze. Święta obchodzimy podwójnie.

W tatarskiej jurcie

Poczęstunkiem gości będzie podejmować Dżennet Bogdanowicz, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego Tatarska Jurta.

- Trochę się denerwuję, czuję ścisk w brzuchu. To jasne, takie ważne osoby - przyznaje Dżenneta Bogdanowicz. Ale szykowanie zacznie dopiero w poniedziałek, żeby wszystko było świeże. Menu jest jej pomysłem, nie otrzymała żadnych sugestii. Tyle tylko, że poczęstunek ma być w stylu bufetowym. Poda więc tradycyjne potrawy tatarskie, na pewno słynny pierekaczewnik, czyli wielowarstwowe ciasto przekładane mięsem.

Rodzina męża Dżennety związana jest z Kruszynianiami od początków osadnictwa tatarskiego w Polsce. Dom dziadka Mirosława stoi na działce, którą król Jan III Sobieski nadał Bogdanowiczowi. Żartuje, że mąż jest potomkiem Tatara wojownika.

Chociaż zobaczyć z daleka

Tatarka Ewa Chalecka jest sołtysem wsi. I to już od 12 lat, wcześniej sołtysował w Kruszynianach jej mąż Mirosław. O wizycie dostojnych gości pani Ewa nic nie wie.

- Dziennikarze wydzwaniają i pytają, co i jak. Ze mną nikt nie rozmawiał - wzrusza ramionami. Ale we wtorek pójdzie zobaczyć księcia Karola.

- Z ciekawości, a jakże. Stanę z boku, może nie przegonią - uśmiecha się. Toż takiej okazji tu nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny