Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze, dług, szantaż. Strach trwał siedem lat.

Ewa Gorczyca [email protected] tel. 13 436-67-78
Pieniądze za dług rosły. W końcu kobieta sprzedała dom.
Pieniądze za dług rosły. W końcu kobieta sprzedała dom. Fot. Krzysztof Łojkaj
Przez siedem lat spłacała dług, choć wiedziała, że nie jest nic winna. Ze strachu o życie swoje i chorego syna oddawała pieniądze.

Najpierw zażądał mebli. Potem kilku tysięcy w gotówce. Nowego telewizora. Cotygodniowych wpłat na jego konto. Wreszcie - pieniędzy ze sprzedaży domu. Ale to też nie zaspokoiło jego wymagań. 39-letni jaślanin zamienił życie emerytki spod Jedlicza w gehennę.

W historię, którą 64-letnia kobieta opowiedziała krośnieńskim policjantom, trudno uwierzyć. Trudno uwierzyć, że ktoś potulnie godzi się oddawać swojemu prześladowcy niemal wszystko, co ma. Zaciąga kredyty, sprzedaje dom. Ulega, gdy słyszy: Jak nie dostanę pieniędzy, twój syn skończy na wózku inwalidzkim!

Kup mi meble

Zaczęło się niewinnie. Kobieta mieszkała wtedy w gminie Jedlicze, razem z nastoletnim wówczas synem.

- Potrzebowała pieniędzy - opowiada Adam Paczosa, szef wydziału dochodzeniowo-śledczego krośnieńskiej policji. - Znajoma poradziła jej, by zwróciła się do Józefa H. Mężczyzna razem z ojcem prowadził wtedy mały biznes i mógł dysponować gotówką.

Relacja kobiety jest taka: pożyczyła od Józefa H. 500 złotych. Po kilku tygodniach zwróciła tyle, ile się umówili: 800 zł.

- Potem, będąc w trudnej sytuacji finansowej, jeszcze kilkakrotnie korzystała z jego pomocy - mówi Marek Cecuła, rzecznik krośnieńskiej policji. - Pożyczała drobne sumy, w granicach 100 zł. Zawsze jednak - jak twierdzi - pieniądze oddawała, i to z lichwiarskim procentem, który ustalał mężczyzna.
Mimo tego, pięć lat temu Józef H. pojawił się w domu kobiety. Oświadczył, że jest mu winna ponad 4 tys. zł. Tyle jego zdaniem uzbierało się z pożyczek i procentów. Zażyczył sobie, by uregulowała dług, kupując mu meble. Na raty. Po spłacie będziemy kwita - zapewnił.

Kobieta się zgodziła, pojechali do sklepu meblowego. Tam mężczyzna wybrał sobie zestaw. Na jej koszt. Meble miały być dostarczone prosto do jego domu w Jaśle.

Bo stanie się coś złego!

Na tym się nie skończyło. Józef H. uważał, że sprawa długu ciągle nie jest załatwiona. Domagał się kolejnych pieniędzy. Wymusił na emerytce, by co tydzień przelewała na jego konto 160 zł. Jak twierdzi, trwało to prawie przez dwa lata.

Jakiś czas potem Józefowi H. znowu zamarzyły się nowe meble, takie za pięć tysięcy złotych. Przedstawił "dłużniczce" kolejne żądanie. To także - jak utrzymuje kobieta - zostało przez nią spełnione.

Ale Józef H. wciąż nie czuł się usatysfakcjonowany. Znów domagał się pieniędzy. Wyzywał. Straszył. Zaczął grozić. Mówił, że coś złego stanie się jej albo synowi. "Załatwię to sam albo z kolegami"- ostrzegał.

Zdesperowana kobieta w końcu zwierzyła się dorosłej córce. Opowiedziała o swoich kłopotach ze znajomym. Ta namawiała ją, by zgłosiła sprawę na policję. Ale kobieta się bała. Córka, chcąc pomóc matce, wzięła pożyczkę i przekazała Józefowi H. 4 tys. zł. Mężczyzna zmusił też syna kobiety, by kupił dla niego telewizor za ok. 2,5 tys. zł.

- Spełniali te żądania, bo za każdym razem wierzyli, że to już ostatnie. Że gnębiciel uzna, że dług został spłacony i wreszcie zostawi w spokoju ich rodzinę - tłumaczy podinsp. Cecuła.

Musisz sprzedać dom

Te nadzieje okazały się płonne. Było wręcz przeciwnie. Józef H. zaczął eskalować swoje żądania. Do tego stopnia czuł się coraz pewniej w stosunku do swojej ofiary, że zabrał jej klucze i zażądał, by sprzedała dom. Znalazł nawet biuro pośrednictwa nieruchomościami, które miało się tym zająć.

Kobieta nie mogła jednak samodzielnie zarządzać majątkiem, dom był rodzinną własnością. Najpierw musiała porozumieć się z drugim współwłaścicielem nieruchomości. Zrobiła to. W lutym ubiegłego roku transakcja została zawarta. Połowa sumy ze sprzedaży miała trafić do Józefa H. Kobieta powiedziała śledczym, że przekazała mu 46 tys. zł.

Po sprzedaży domu w okolicach Jedlicza, emerytka wyprowadziła się do miejscowości w pow. jasielskim. Tam jednak także odnalazł ją jej znajomy. I zaczął domagać się kolejnych spłat. Nękał ją telefonami. Gdy próbowała odmawiać, twierdząc, że więcej pieniędzy mu już nie da, pytał: powtórzysz mi to w twarz, gdy przyjadę? A ją znowu ogarniał strach.

Wreszcie doprowadzona do ostateczności postanowiła zawiadomić policję. Wiedziała, że za kilka dni ma się pojawić u niej w domu. Po kolejną ratę. Żądał 2,2 tys. zł, a ona wiedziała, że nie ma z czego zapłacić. Bo emerytury brakowało już na spłatę kredytu, za który kupiła meble, groziła jej egzekucja.

Szantażysta świadomie wybiera ofiarę

Policja zatrzymała 39-latka, jak jechał do swojej ofiary po pieniądze. Wcześniej dzwonił, by przypomnieć o długu. Wtedy już pokrzywdzona była pod opieką funkcjonariuszy. Podinsp. Adam Paczosa był świadkiem tej rozmowy. - Widziałem reakcję tej kobiety, gdy wyświetlacz pokazał, kto dzwoni, jej zdenerwowanie, gdy odbierała telefon - opowiada. - Z drugiej strony padały wyzwiska, groźby. W życiu nie słyszałem takiego steku wulgaryzmów. Kobieta płakała, dało się wyczuć, że panicznie się go boi. To nie był udawany strach. Jeśli wcześniej ta historia wydawała mi się nieprawdopodobna, to po tej rozmowie nabrałem przekonania, że relacja kobiety może być wiarygodna.

Katarzyna Górka, psycholog-terapeuta przyznaje, że szantażyści świadomie wybierają swoje ofiary. - Osoby słabe, które nie mają oparcia, same nie wiedzą, jak się przeciwstawić, a czasem nie mają też w swoim najbliższym otoczeniu osób, które mogą im poradzić. Można nimi manipulować, dają się zastraszyć. Groźby, nawet tylko słowne, wydają im się realne, zwłaszcza, gdy prześladowca bazuje na uczuciach, np. do dziecka. Czują się bezradne. Godzą się spełniać żądania, bo wierzą, że kiedy to zrobią, to przemoc wobec nich ustanie. Tymczasem prześladowca świadomy swojej siły zaczyna żądać coraz więcej. W ten sposób ofiary wpadają w błędne koło.

Przecież pożyczyłem jej te pieniądze

Policja szacuje, że 39-latek wymusił od kobiety ok. 60 tys. zł (ona sama twierdzi nawet, że więcej). Mężczyźnie postawiono już zarzut wymuszeń rozbójniczych, grozi mu do 10 lat więzienia.

- Był już karany za podobne przestępstwa - mówi Paczosa.

Policja zebrała już część dowodów. - Kobieta pokazała przelewy na konto i rachunki za zakupy. Faktem jest także sprzedaż domu. Są zeznania osób, którym kobieta się skarżyła, ale do wyjaśnienia sprawy potrzebne jest żmudne śledztwo (m.in. analiza dokumentów bankowych). Dopiero ono potwierdzić może wersję, którą przedstawiła 64-latka.

Bo Józef H. absolutnie nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że przed kilkoma laty pożyczył emerytce 70 tys. zł i intencją jego działania było odzyskanie własnych pieniędzy. Powiedział, że umowy o pożyczkach spisał z nią na piśmie. Ale nie jest w stanie przedstawić tych dokumentów. Mówi, że zniszczyła je woda, gdy powódź zalała jego dom w Jaśle.

Policjanci mówią: - Wątpliwe, by mężczyzna dysponował takimi sumami na pożyczki. Kiedy zmarł jego ojciec, skończył się biznes, mężczyzna od lat nie pracuje. Ma za to na utrzymaniu liczne potomstwo.
Jego wyjaśnienia nie przekonały też sądu, który zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 39-latka na dwa miesiące. Sąd dał wiarę zeznaniom świadków, które określił jako spójne, spontaniczne i pasujące do siebie. Inaczej niż wyjaśnienie oskarżonego, które uznał za abstrakcyjne, wręcz naiwne.
Policja nie wyklucza, że podejrzany mógł także szantażować inne osoby i w podobny sposób wymuszać od nich pieniądze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny