Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Perkusista w centrum miasta: "Wolę grać na ulicy niż do kotleta!" Zobacz jak gra (wideo)

Adrian Kuźmiuk
Wielu przechodniów nastawionych jest pozytywnie do mojej muzyki - mówi Piotr Kogut.
Wielu przechodniów nastawionych jest pozytywnie do mojej muzyki - mówi Piotr Kogut. Fot. Wojciech Oksztol
Ćwiczy na perkusji w centrum miasta. Woli grać własną muzykę na ulicy, niż odgrzewane kawałki do kotleta w pubie. Piotra Koguta, mistrza perkusji, możesz spotkać na Sienkiewicza oraz w parku Planty.

Wielokrotnie widziałem jak grasz na perkusji na Plantach, albo tu na rogu Sienkiewicza z Rynkiem Kościuszki. Jesteś studentem pedagogiki kulturoznawczej, więc dlaczego grasz na ulicy?

- Kocham muzykę i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Na perkusji gram od 8 lat i aby się rozwijać, wciąż muszę ćwiczyć. Dlaczego na ulicy? Bo są wakacje, ładna pogoda i esperantyści. Zamiast siedzieć w kanciapie, wolę poćwiczyć na świeżym powietrzu. Tu jest inna atmosfera i zawsze można trochę zarobić. A że ciężko zaciągnąć cały zespół na ulicę, więc gram sam.

Grasz w zespole? Czyli nie jesteś typowo ulicznym grajkiem, jakich możemy spotkać na ulicach naszego miasta?

- Nie poprzestaję na jednym zespole, ponieważ czasem są przestoje np. gdy wokalistka złamie rękę. Dlatego gram w trzech. Jeden to “Poltava", numer dwa to “In your fear", a trzeci to “Saint hill". Nigdy nie siedzę bezczynnie. Zawsze coś robię, z kimś gram. Gdy jest brzydka pogoda ćwiczymy w kanciapie na Białostoczku.

Ile czasu spędzasz na grze ulicznej?

- Siedzę tu po 3-4 godzinki dwa razy w tygodniu. Nie za często, bo nie chcę się przejeść jak schabowy babci. Ale obowiązkowo gram w każdą niedzielę w parku Planty. Tam zawsze jest dużo ludzi, dużo dzieci. Szczególnie teraz, gdy świeci słońce i jest piękna pogoda.

Jak reagują na twoją grę przypadkowi przechodnie?

- Bardzo często do mnie podchodzą. Wielu nastawionych jest pozytywnie, ale trafiają się też tacy skrzywdzeni przez życie, przez czasy. Nie rozumieją muzyki, przeszkadza im ona. Na szczęście większość ludzi cieszy się, słuchając jak gram. Kiedyś podszedł do mnie chłopak i zapytał, czy gram funky. Odpowiedziałem, że jasne, a on zaczął kręcić się na głowie. Tańczył break'a przez pół godziny, aż cały się spocił. Był na prawdę dobry.

Pamiętasz jeszcze jakichś ciekawych przechodniów?

- Grałem kiedyś w sobotni wieczór na Plantach. Podeszła do mnie panna młoda w białej sukni z welonem i zapytała, czy może usiąść za perkusją. Byłem trochę zdziwiony, ale powiedziałem, czemu nie. Zaczęła uderzać w talerze. Zaraz pojawił się fotograf, a kamerzysta nakręcił filmik. Było całkiem śmiesznie i sympatycznie.

Mile wspominam jeszcze jedno spotkanie. Kiedyś podeszła do mnie dziewczyna i powiedziała po angielsku, że nazywa się Monika. Pochodzi ze Słowenii i jest piosenkarką jazzową. Stanęła i zaśpiewała kawałek Summertime. To taki jazzowy standard. Miała przepiękny głos. Pamiętam, że szumiały fontanny, a ja cieniutko jej przygrywałem. Zapytałem co robi w Białymstoku, a ona na to, że była rok na wymianie studenckiej i jutro wyjeżdża do swojego kraju. Szkoda, ale podobne spontaniczne sytuacje cały czas mi się zdarzają.

Czy zawsze spotykasz się z tak sympatycznym podejściem ze strony przechodniów? Wspominałeś coś o ludziach, którzy nie rozumieją twojej muzyki. Mówiłeś, że im ona przeszkadza.

- To prawda. Zdarzyło mi się, szczególnie ze strony ludzi starszych, że podchodzili i grozili mi. Mówili, że jeśli się stąd nie zabiorę, to kopną mnie w d... i połamią perkusję. Wtedy tłumaczyłem się, że muszę zarobić na chleb, bo mam na utrzymaniu żonę i dzieci. Dopiero po takich argumentach dawali mi spokój.

Nie powiedziałeś dotąd skąd w tobie to zamiłowanie do muzyki.

- Mój tato grał kiedyś na perkusji. To były czasy jeszcze sprzed dyskietek, era disco polo. Po tacie odziedziczyłem talent i staram się go rozwijać. Ponadto chcę się pokazać. Nie słyszałem, żeby ktoś jeszcze grał w Białymstoku na ulicy. Poza tym są koncerty. Najbardziej lubię grać dla ludzi, którzy wiedzą, na co przychodzą. Nienawidzę przypadkowego grania do piwa. Granie do kotleta hitów sprzed 40 lat to zwyczajna chałtura. Wolę robić swoje. Stawiam na własny materiał i zespołu.

Czy wiążesz swoją przyszłość z muzyką, czy raczej poszukasz pracy związanej z kierunkiem studiów?

- Swoją przyszłość wiążę z fotografią i radiem. Na uniwersytecie mamy swoją internetową rozgłośnie radiową: www.radiostudent.pl. Od października, gdy rozpocznie się rok akademicki, będę prowadzić audycje. Nie widzę siebie w roli nauczyciela, choć z drugiej strony jeżdżę po szkołach i prowadzę wesołe lekcje muzyki dla dzieci. A dzieciaki naprawdę podczas nich szaleją. Perkusja, to najstarszy element muzyki na świecie. Nasi przodkowie wybijali rytm w balach i pustych pniach drzew. A dzieci są naturalne i tak reagują. Kiedy słyszą rytm, to potrafią nawet wyskoczyć z wózka. Im młodsze dzieci, tym bardziej żywiołowo reagują.

Gdzie w te wakacje usłyszymy jeszcze Twoją perkusję?

Najłatwiej znaleźć mnie pod sklepem Nike na skrzyżowaniu Sienkiewicza z Rynkiem Kościuszki. Gram też w parku Planty na wysokości klubu Eskapada i obok budki z lodami przy uniwersytecie medycznym na Mickiewicza. No i oczywiście na Plantach przy fontannach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny