Gdy cztery lata temu władze otwierały nowy Rynek Kościuszki pewne jak w banku było to, że zbiły dużej wagi kapitał społeczny. Zrodzony nie w sposób naturalny, z potrzeby wymiany dóbr i usług, a decyzją administracyjną. Po części wynikającą z tęsknoty za czymś, czego w odróżnieniu od znacznie starszych miast, Białystok nigdy tak naprawdę nie miał. Ten dość sprytnie zamarkowany powrót do przeszłości miał nadać centrum żywiołowości i spontaniczności, które charakteryzują klasyczne rynki. Pośrednio zaś dodać impetu Białemustokowi uzasadniając jego dalsze trwanie. To pozwoliło amortyzować zadziwiające nieraz paradoksy: prymat betonu nad zielenią, kultura wypoczynku-miejsce pracy, wielolkulturowość-jej mitologizacja i ekonomizacja, strefa rozrywki-hamulce przed komentowaniem, oceną i potrzebą artykułowania zmian w mieście.
Dziś ten nigdy nie spisany pokój białostocki z wolna wygasa. Bo o ile władza, a szerzej tzw. stary establishment co rusz udowadniał swoimi poczynaniami jak bardzo się z niego wyalienowuje (choćby czerwcowymi rautami w Salonie Ogrodowym podczas Dni Miasta), to środowiska obecnie go kontestujące też nie są wolne od grzechów pierworodnych. Chociażby przez dogmat o niepodważalnej wyższości edukacji kulturalnej nad innymi formami aktywności społecznej czy też o czasie wolnym po pracy spędzanym przy drinku lub kawie w cieniu drzew, a niedostrzeganiu tego, że coraz więcej mieszkańców będzie dysponować tym czasem wolnym całodobowo. I te nowe antynomie możemy odnaleźć także w innych wymiarach społecznych Białegostoku. Stąd odpowiedź na pytanie o przyszłe jego trwanie wolna ustępuje kasandrycznej frazie barda-wieszcza: "Bawcie się pijcie dzieci, tak jak bawić i pić potraficie. Są miasta, co dojrzały ..."
By Białystok trwał, nadal wbrew obiektywnej logice swoich dziejów, potrzeba nowych norm postępowania, do których będą się odnosić i równać nam potomni. Także dlatego, że będą czuć na sobie brzemię opinii publicznej, która nie pozwoli na odchylenia od tego wzorca. Uzna odziedziczoną polityczność-samorządność - opartą na transparentności, podmiotowości, antycelebrytyzmie, samoograniczeniu, odwadze, braku umizgów i koterii - za wartość bardziej trwałą niż wybudowane drogi, które w końcu kiedyś trzeba będzie i tak remontować. Potrzeba nowego Pax Bialostocana.
Najlepiej zacząć go spisywać podczas Dni Miasta. Choćby na Jarmarku na Jana, wymarzonej agorze do rozmów o Białymstoku. Nie przemowy z perspektywy sceny czy piedestału, ale pogaduchy między kramami. Nie pod krawatem, ale tak na luzie, po ludzku. Przy kwasie chlebowym i ogórku tematów do gawędzenia (i nie tylko) na pewno by nie zabrakło. A i też miejsca na przybicie aktu z pierwszym punktem nowego Pax Bialostocana. Można na przykład zacząć od: "nie będziesz miał innych samo-rządów przede mną". I tak co roku kolejne postanowienie. To dopiero byłby najbardziej modernistyczny powrót do nigdy nie spełnionej przeszłości.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?