Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patataj, patataj, patataj - czyli koń, jaki jest, nie każdy widzi

Maryla Pawlak-Żalikowska
pixabay.com
Koń zawsze odgrywał w historii Polski znacząca rolę. A nawet symboliczną. Nie sięgając daleko Polska wjechała w niepodległość na kasztance Marszałka Piłsudskiego, a po wojnie pielęgnowała antysowiecki patriotyzm z białym koniem Generała Andersa w tle.

Ponieważ jednak groteska nigdy życiu nie odpuszcza, to w historii polskiej kinematografii o wiele mocniej niż pełnokrwista, magnacka Lotna zapisał się epizod z Rejsu, gdzie jeden z bohaterów zapytany o odgłos zwierzęcia domowego, hodowlanego, występującego nad Wisłą, zaczął galopować po pokładzie statku na Wiśle, a potem - natchniony podpowiedzią, że chodzi o odgłos paszczą - zaintonował „Patataj, patataj”.

Byłby to pewnie jeszcze długo nie do przebicia przebój z życia konia na Wisłą, gdyby nie „dobra zmiana”, w której mniej czy bardziej entuzjastycznie uczestniczy obecnie cały naród, a w tym tygodniu szczególnie Stadnina Koni w Janowie. W tym nowym rozdaniu kadr i talentów stadnina okazała się dobrem narodowym na miarę Orlenu, bo tak jak na stołek prezesa spółki paliwowej, tak i na stołek dyrektora hodowli najwspanialszych genetycznie arabów, zwycięska partia postanowiła wprowadzić swojego człowieka. A ten - powołany przecież na stróża i patrona materiału zarodowego prawdziwych ogierów, za który na aukcjach płyną grube arabodolary - przyznał na dzień dobry, że nigdy z końmi do czynienia nie miał. Wdzięczny to temat do karykatury, więc nie trzeba było długo czekać, żeby jeden z portali internetowych przyniósł narodowi newsa, jakoby pan dyrektor dnia kolejnego próbował osiodłać w Janowie krowę.

Wbrew pozorom dla nas Podlasian, mających w stolicy regionu Pałac Branickich, nie są to wieści obojętne z punktu widzenia patriotyzmu lokalnego. Zainteresowani historią narodowych pokazów w Janowie przypominają bowiem, że zaczęła się ona od zakupu dwóch ogierów dokonanego przez sułtana Abdul Aziza od hrabiów Branickich. A 40 lat później - także od Branickich - kupili kolejne araby Hiszpanie.

Przez dwa wieki hodowli konie te stały się dumą eksportową Polaków i oczkiem w głowie miłośników tych pięknych zwierząt, jak widać po to, aby teraz w pełnym galopie wbić się w polską groteskę. Bo co prawda nowy dyrektor z dziecięcym entuzjazmem deklaruje, że koń będzie teraz jego nową pasją, niemniej rodzi się obawa, czy nie postanowi np. podmienić koni arabskich na politycznie teraz słuszniejsze koniki polskie. Przesadzam? Dlaczego?

Nowa zmiana choćby nowym programem gospodarczym ogłoszonym w ubiegłym tygodniu chce nas prowadzić ku chwale i mocy, ku innowacjom i potędze polskiego kapitału, a przecież daje kopa fachowości i profesjonalizmowi nawet na takim polu, jak lśniąca niczym diament na światowej mapie, hodowla koni pełnej krwi. W imię politycznego tasowania kart.

Fakt, ani ta hodowla nie ma wpływu na życie większości z nas, ani nie trzyma w szachu PKB, ani nawet nie ma swojej półki w szafie Kiszczaka. Zgoda też, że polska scena polityczna wielu Polakom przypominała stajnię Augiasza (o czym świadczy wynik wyborów), Pytanie jednak, czy to oznacza, że trzeba wpadać do każdej “stajni” i wymachiwać widłami na oślep? Patataj, patataj….

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny