Pan Jan wziął udział w międzynarodowym ekologicznym projekcie: Dziś mówię wnukom, że trzeba dbać o świat

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Dziura ozonowa, ochrona środowiska, segregacja śmieci? Wcześniej nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Teraz to co innego. Wciąż myślę o tym, żeby moje wnuki za kilkadziesiąt lat mogły podziwiać taki świat jak ja dziś - mówi Jan Grygoruk. Pan Jan wziął udział w pierwszym światowym panelu klimatycznym. Kilkadziesiąt osób, z każdego zakątka na Ziemi, spotykało się kilka razy w tygodniu - przez kilka tygodni. I dyskutowali, opowiadali: o swoich codziennych zwyczajach, o tym, jak w ich krajach chroni się naturalne środowisko i o pomysłach, jakie każdy z nich ma, by zadbać o ekologię... Swoją "Deklarację na rzecz zrównoważonej przyszłości Ziemia" przedstawili w Glasgow, na międzynarodowej konferencji klimatycznej COP 26. - Jeden z punktów deklaracji jest mego współautorstwa - uśmiecha się z dumą pan Jan.
Dziura ozonowa, ochrona środowiska, segregacja śmieci? Wcześniej nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Teraz to co innego. Wciąż myślę o tym, żeby moje wnuki za kilkadziesiąt lat mogły podziwiać taki świat jak ja dziś - mówi Jan Grygoruk. Pan Jan wziął udział w pierwszym światowym panelu klimatycznym. Kilkadziesiąt osób, z każdego zakątka na Ziemi, spotykało się kilka razy w tygodniu - przez kilka tygodni. I dyskutowali, opowiadali: o swoich codziennych zwyczajach, o tym, jak w ich krajach chroni się naturalne środowisko i o pomysłach, jakie każdy z nich ma, by zadbać o ekologię... Swoją "Deklarację na rzecz zrównoważonej przyszłości Ziemia" przedstawili w Glasgow, na międzynarodowej konferencji klimatycznej COP 26. - Jeden z punktów deklaracji jest mego współautorstwa - uśmiecha się z dumą pan Jan. Wojciech Wojtkielewicz
Dziura ozonowa, ochrona środowiska, segregacja śmieci? Wcześniej nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Teraz to co innego. Wciąż myślę o tym, żeby moje wnuki za kilkadziesiąt lat mogły podziwiać taki świat jak ja dziś - mówi Jan Grygoruk. Pan Jan wziął udział w pierwszym światowym panelu klimatycznym. Kilkadziesiąt osób, z każdego zakątka na Ziemi, spotykało się kilka razy w tygodniu - przez kilka tygodni. I dyskutowali, opowiadali: o swoich codziennych zwyczajach, o tym, jak w ich krajach chroni się naturalne środowisko i o pomysłach, jakie każdy z nich ma, by zadbać o ekologię... Swoją "Deklarację na rzecz zrównoważonej przyszłości Ziemia" przedstawili w Glasgow, na międzynarodowej konferencji klimatycznej COP 26. - Jeden z punktów deklaracji jest mego współautorstwa - uśmiecha się z dumą pan Jan.

Global Assembly, czyli globalne zgromadzenie to pierwszy globalny panel klimatyczny, zorganizowany przez kilkadziesiąt organizacji na całym świecie. O tym, kto weźmie w nim udział, w dużym stopniu decydował przypadek. I ten właśnie przypadek chciał, by wybierając obszary w poszczególnych krajach świata, wylosowano właśnie Podlasie.

- Poproszono nas, byśmy poprowadzili projekt tu, u nas - uśmiecha się dr Katarzyna Sztop-Rutkowska z białostockiej Fundacji SocLab. I chętnie przybliża ideę całości działań.

- Co jakiś czas, w różnych miejscach świata odbywają się międzynarodowe konferencje klimatyczne, w których biorą udział specjaliści od ekologii, ale też przedstawiciele rządów z całego świata. Dyskutują, w jaki sposób można ograniczyć emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych i zatrzymać zmiany klimatyczne, których jesteśmy świadkami. Przed ostatnią, listopadową konferencją w Glasgow w Szkocji, przedstawiciele kilku organizacji społecznych doszły do wniosku, że przy tym stole negocjacyjnym brakuje głosu zwykłych ludzi. Ludzi, którzy nie mają może jakiejś eksperckiej wiedzy na temat zmian klimatu, ale o ochronie środowiska powiedzą z perspektywy zwykłego mieszkańca swojego kraju - tłumaczy Katarzyna Sztop-Rutkowska.

Żeby oddać głos tym zwykłym mieszkańcom, postanowiono zorganizować właśnie ten wielki globalny panel dyskusyjny. Organizatorom zależało, by w rozmowach wzięli udział mieszkańcy każdego zakątka Ziemi, by byli przedstawicielami najróżniejszych grup społecznych: biednych i zamożnych, świetnie wykształconych i tych ze skromniejszym wykształceniem.

Najpierw w sposób losowy wybrano 100 miejsc na całym świecie. Następnie trzeba było zrekrutować uczestników: pięć osób o różnym wykształceniu, różnej świadomości ekologicznej, różnej życiowej drodze i w różnym wieku. W Białymstoku to był na przykład nauczyciel, była pełnoetatowa mama i był pan Jan Grygoruk. Emeryt i społecznik. Od lat działa w klubie mieszkańców przy ulicy Barszczańskiej. Dowcipny, uśmiechnięty, lubiany... Sam nie lubi nudy. Stąd to zaangażowanie w działalność klubu. Wciąż zresztą ma mnóstwo pomysłów, co można by nowego na osiedlu zrobić. A to posiać łąkę kwietną zamiast przynajmniej części osiedlowych trawników, a to zorganizować ciekawe spotkanie dla mieszkańców. Nie zastanawiał się dwa razy, gdy zaproponowano mu udział w projekcie.

- Zgodziłem się. Ale nie sądziłem, że faktycznie wezmę w nim udział - przyznaje.

Nie sądził, bo wiedział, że z tysięcy uczestników zaproponowanych przez poszczególne kraje zostanie wylosowana zaledwie setka, która faktycznie weźmie udział w dyskusjach. A jednak...

Nie chciał więc z początku wierzyć, gdy zadzwoniła do niego Katarzyna Sztop-Rutkowska z wiadomością o powodzeniu podczas losowania. Zaśmiał się się tylko - tak porządnie, jak to on śmiać się potrafi, i coś tam zażartował.

- A ja znam ten śmiech... - przypomniała sobie wtedy pani Katarzyna. Okazało się, że pracowali już wspólnie - Fundacja Soc Lab pomagała przecież przy tworzeniu klubu przy ulicy Barszczańskiej! Kilka lat temu współpracowali więc ze sobą.

- I chętnie do tej współpracy wróciłem - uśmiecha się pan Jan. Najpierw dostał specjalny podręcznik o ekologii. Przeczytał. Jak przyznaje, przydało się, bo rozjaśniło mu to spojrzenie na potrzeby współczesnego świata, na problemy, z którymi prawdopodobnie będą musiały borykać się nasze dzieci i wnuki, bo... my do nich doprowadzimy.

Potem przez trzy miesiące dwa razy w tygodniu spotykał się z tłumaczami w siedzibie Soc Labu. Robili herbatę, włączali komputer, łączyli się z pozostałymi uczestnikami i dyskutowali. W grupie pana Jana były osoby z Holandii, Belgii, Francji, Niemiec, Zimbabwe... A w soboty, raz w tygodniu cała setka uczestników spotykała się razem, żeby wysłuchać wypracowanych w grupach wniosków, porozmawiać z ekspertami, no i znów dyskutować. Poznawali siebie nawzajem. I kraje, w których mieszkają. Zaskakiwały ich na przykład takie rzeczy, jak to, że uczestnik jednego z krajów afrykańskich pewnego dnia nie mógł się z nimi połączyć. Nie miał internetu, bo... w jego kraju padał deszcz.

Ale nie tylko takimi ciekawostkami się dzielili. Opowiadali, jak odczuwają na przykład zmiany klimatyczne w różnych częściach świata. - To bardzo ciekawe, bo mogliśmy usłyszeć perspektywę na przykład osób, które mieszkają w Indiach czy w Chinach, czy na jakiejś małej wysepce gdzieś na oceanie, która być może za kilkanaście lat przestanie istnieć? To było niezwykle przejmujące - przyznaje Katarzyna Sztop-Rutkowska, która przysłuchiwała się tym rozmowom.

Podczas tych internetowych spotkań uczestnicy dyskutowali też, czy i jak bogatsze powinny bardziej wspierać kraje biedniejsze, które paradoksalnie właśnie najwięcej odczują zmian klimatycznych. - To jest taka tak zwana sprawa sprawiedliwa transformacja, bo z jednej strony mamy kraje, które produkują najwięcej gazów cieplarnianych. To są kraje najbardziej rozwinięte tam, gdzie jest duży przemysł, a skutki są odczuwane przede wszystkim w krajach najbiedniejszych. Nie można więc zakładać, że wszyscy w taki sam sposób powinni partycypować, brać udział w kosztach ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. To było bardzo ciekawe, posłuchać, co ma do powiedzenia na ten temat zwykły człowiek w Indiach, Chinach czy w Zambii.

- Jeden z uczestników opowiadał, że po 20 godzin na dobę pracuje w kopalni złota. O tym, że wodę musi przywozić z daleka, bo tam, gdzie mieszka, woda jest żółta. Później godzinami leżałem i myślałem, jak można tak żyć - mówi pan Jan.

Ale pan Jan ceni nie tylko wiedzę. Spotkania dały mu również przyjaźnie. Na całym świecie. Bo mimo różnic językowych, kulturowych, uczestnicy projektu bardzo się ze sobą zżyli.

- Z Soranem z Belgii rozumiałem się w pół słowa. Gdy chciałem coś powiedzieć, to on za mnie mówił. Wiem, że było też odwrotnie - śmieje się dziś pan Jan. Dużo było podczas spotkań śmiechów, żartów, ale więcej poważnych rozmów o poważnych sprawach: o ekologii i o edukacji na temat ekologii. - Przekonywałem, że to trzeba wprowadzić jako przedmiot szkolny. Trzeba też te problemy cały czas nagłaśniać, cały czas o nich mówić. Jak? Gdzie? To nie problem: radio, telewizja, murale, napisy na torebkach... - wymienia swoje pomysły pan Jan.

- Głównym zadaniem tego panelu obywatelskiego było wypracowanie deklaracji, którą później przedstawiono na szczycie klimatycznym COP 26 w Glasgow - mówi Katarzyna Sztop-Rutkowska.

Deklaracja ludzi na rzecz zrównoważonej przyszłości planety Ziemia ma siedem punktów. Mówi o tym, że o ekologię i Ziemię musi dbać każdy człowiek i każdy rząd - sprawiedliwie. O tym, że działania w związku z kryzysem klimatycznym muszą mieć charakter partycypacyjny, umożliwiający ludziom na wszystkich szczeblach wnoszenie wkładu w podejmowanie decyzji w sprawie klimatu, w szczególności grupom z krajów najmniej historycznie odpowiedzialnych za kryzys klimatyczny i najbardziej dotkniętych kryzysem klimatycznym. No i o tym, że każdy ma prawo do czystego, zdrowego i zrównoważonego środowiska oraz edukacji i wiedzy o stanie naturalnego środowiska dla Ziemi. Niby takie zwykłe rzeczy - ale nikt z uczestników nie miał wątpliwości - trzeba to podkreślać, o tym mówić. By nie zapomnieć.

- Jeszcze pół roku temu nie miałem problemu, by wziąć kolejną jednorazową reklamówkę w sklepie. Teraz zastanowię się nad tym trzy razy - pan Jan wciąż podkreśla, że udział w projekcie zmienił jego podejście do świata, do ochrony środowiska. Dziś wie, jak nazywa się minister środowiska, śledzi jego wypowiedzi... Zresztą nie tylko jego, ale i wszystkich innych ważnych ludzi, którzy decydują w jakikolwiek sposób o tym, jak Ziemia będzie wyglądała w przyszłości.

Bo teraz już wie, że zalewa nas fala plastiku, a wody może zabraknąć. Że trzeba zamknąć kopalnie węgla, ale tak, by zapewnić pracę ludziom, którzy zajmują się ty od lat. Że trzeba postawić na zieloną energię. Wie o ocieplaniu się klimatu, o tym, że giną kolejne gatunki zwierząt i roślin. I... nie zgadza się z tym zupełnie.

- Czy mój prawnuk będzie wiedział, jak wygląda prawdziwa zima? - zastanawia się. I wie, że dbanie o planetę musi zacząć od siebie: - Oszczędność światła - z tym nikt nie powinien mieć problemu - przekonuje. I ma już pomysł, co zrobić z nadmiarem plastików: - Powinny być zwrotne. W każdym sklepie powinien stać odpowiedni automat. Ja bym z korzystał. I nauczyłbym wnuki, by korzystały.

Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny
Dodaj ogłoszenie