Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętamy o 13 grudnia

fot. Wojciech Wojtkielewicz
Byli też tacy ludzie, których władza bała się wypuścić. I ci zostali przewiezieni do Suwałk - mowi Marek Kietliński
Byli też tacy ludzie, których władza bała się wypuścić. I ci zostali przewiezieni do Suwałk - mowi Marek Kietliński fot. Wojciech Wojtkielewicz
Z Markiem Kietlińskim, współautorem książki "Władza i opozycja w stanie wojennym na Białostocczyźnie" rozmawia Marta Gawina

Kurier Poranny: 13 grudnia 1981 roku cała Polska obudziła się w stanie wojennym. Jak ten dzień wyglądał w Białymstoku?
Marek Kietliński: Scenariusz był taki sam, jak w całym kraju. Komenda wojewódzka milicji dostała polecenie "Jodła", czyli internowania działaczy białostockiej Solidarności. Różnie ludzie to wspominają. Jedni uciekali, innym łomami wywalano drzwi, jeszcze inni wychodzili sami. Wszyscy trafiali na milicję. Potem byli pakowani na ciężarówek i wiezieni do aresztu przy Kopernika. Nasz region miał jednak szczęście. Działacze, którym udało się uniknąć łapanki, szybko się zorganizowali. Jako jedni z pierwszych w Polsce wydali biuletyn informacyjny, który został dostarczony do Radia Wolna Europa. W rozgłośni pojawiła się informacja, że w Białymstoku tworzy się ruch oporu, że nie wszyscy się poddali. A w poniedziałek w Biazecie odbył się strajk.

Dramat przeżywali internowani. Osadzeni w areszcie przy Kopernika nie wiedzieli, kiedy i czy w ogóle wyjdą na wolność.
- Część zwolniono zaraz po podpisaniu lojalki, innym udało się wyjść tuż przed świętami. Byli też tacy ludzie, których władza bała się wypuścić. I ci zostali przewiezieni do Suwałk. Psychicznie bardzo ten wyjazd przeżyli, bo szła fama, że zostaną zesłani na Syberię. Podobno przez zamarznięte okienko wyglądali, czy jadą na wschód. Odetchnęli z ulgą, kiedy zauważyli, że podróż nie trwa długo i zobaczyli czerwone, suwalskie kamienice.

Czy ZOMO zatrzymywało też osoby niezwiązane z Solidarnością?
- Nie. Wtedy szukano konkretnych ludzi, wytypowanych przez dyrektorów zakładów, milicję. Ale cierpieli także krewni internowanych. Jeden z działaczy opowiadał mi, że kiedy został zatrzymany, na świadków powołano jego nieletnie córki. To był dramat.

Stan wojenny był też trudnym czasem dla zwykłych, niezaangażowanych politycznie ludzi. Godzina policyjna, żywność na kartki, wszechobecna cenzura.
- Wszyscy musieli poddać się reżimowi tego stanu. Nie działały restauracje. Żeby wyjechać do rodziny, trzeba było mieć pozwolenie. Ciężko było żyć. Ale nadziei na wolność nikt nie tracił. W 1983 roku odwołano stan wojenny. Sześć lat później upadł komunizm.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny