Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętacie Adasia, który omal nie zamarzł na mrozie? Ma się dobrze!

Katarzyna Ponikowska
Szczęśliwa rodzina w komplecie: mama Paulina, tata Mateusz, Adaś i najmłodszy Antoś, który ma dopiero dwa i pół miesiąca
Szczęśliwa rodzina w komplecie: mama Paulina, tata Mateusz, Adaś i najmłodszy Antoś, który ma dopiero dwa i pół miesiąca Katarzyna Ponikowska
Tym wydarzeniem żyła cała Polska. Adaś Ćwięczek cudem został uratowany, dziś to chodząca radość. 2,5-letni chłopiec spod Olkusza w mroźną noc 2014 r. wyszedł z domu w piżamce i spędził na zewnątrz kilka godzin. Temperatura jego ciała spadła do 12 st. C. To cud, że go uratowano

Tylko proszę mnie nie pytać o tamte zdarzenia, bo za każdym razem, kiedy o tym opowiadam, płaczę - zastrzega mama Adasia, Paulina Ćwięczek, której nadal trudno mówić o tym, co się wydarzyło półtora roku temu. Ale z drugiej strony nie może o tym zapomnieć. - Był czas, że każdego wieczora, kiedy kładłam się spać przypominałam sobie to wszystko kolejny raz - przyznaje kobieta tuląc do siebie Adasia. - Nie chcę myśleć, co by było gdyby...

Dziś Adaś ma prawie cztery latka. W ogóle po nim nie widać, że jest po tak strasznych przejściach. Lubi jeździć na rowerze, biegać. Trudno mu usiedzieć na miejscu.

- Trzeba mieć oczy dookoła głowy - przyznaje mama. - Nigdy nie wiadomo, co dziecku strzeli do głowy. Wystarczy chwila, moment... Tak jak wtedy - dodaje.

Były Andrzejki 2014 roku. Rodzice zawieźli Adasia do babci. Chłopczyk bardzo chciał jechać, bo u babci miało być też dwóch jego kuzynów. Długo się bawili, do godziny 23. Potem wszyscy poszli spać.

Rano Adasia w łóżku nie było. W domu też. Babcia zaalarmowała rodzinę i policję.

- Kiedy rozmawiałam z mamą, to do końca do mnie nie docierało. Myślałam, że może jest w łazience, może się schował. Ale kiedy wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam jaka jest temperatura, to przeraziłam się - wspomina pani Paulina.

Podczas poszukiwań rodzicom nie dawała spokoju myśl, co przeżywa ich ubrany w koszulkę i skarpetki syn. Szukała go cała wieś.

Kiedy rodzice dostali sygnał, że chłopiec się znalazł, pobiegli pod dom, w którym go reanimowali.

- Chcieliśmy wejść, ale nas nie wpuścili. Nie wiem, ile to trwało. Nagle wyszedł ratownik i powiedział, że dziecko na razie nie żyje. To był cios - pani Paulinie łamie się głos. - Zaczęłam się modlić. Nie mogę dalej mówić... - przerywa wspomnienia ze łzami w oczach.

Do dziś nie wiadomo, dlaczego Adaś tej nocy otworzył sobie drzwi i wyszedł z domu. Ustalono, że stało się to koło 2-3 w nocy. Nigdy takich rzeczy nie robił.

- Kiedy wrócił do zdrowia, mówił, że wyszedł szukać robaka Nie mam pojęcia, co ma na myśli - mówi mama.

Rano na zewnątrz było ok. -5 stopni. Temperatura ciała odnalezionego 2,5-latka, który przebywał na mrozie kilka godzin, wynosiła jedynie 12 stopni. Kiedy został przywieziony do szpitala, nie dawał żadnych oznak życia. Nie oddychał, nie miał czynności serca, ani odruchów neurologicznych.

Sami lekarze są zdania, że cudem udało się Adasia uratować. Jeszcze większym cudem jest to, że tragiczne zdarzenia listopadowej nocy, nie odbiły się na jego zdrowiu. Nie zostawiły śladu na jego sercu, mimo że długo był reanimowany.

- Kiedy wychodziliśmy ze szpitala Adaś miał problemy z chodzeniem. Nie miał też odpowiedniego ścisku w dłoniach. Ale potem było już tylko lepiej. Jego organizm bardzo szybko się zregenerował - cieszą się rodzice. - Regularnie jeździmy na kontrole do szpitala w Prokocimu, ale wydaje się, że wszystko jest już w porządku.

- Jeśli kogokolwiek za tamto zdarzenie winię, to siebie. Ludzie myśleli, że odstawiliśmy dziecko do babci, a sami poszliśmy na imprezę. Tak nie było, musiałam spędzić Andrzejki w pracy. Potem wróciłam do domu. Chciałam dobrze, wyszło źle - mówi pani Paulina.

Po wypadku nie tylko ona się obwiniała. Babcia też czuła się winna, mimo że córka kilkukrotnie zapewniała ją, że nie ma do niej o nic żalu.

- Teraz jesteśmy bardziej czujni, ostrożni. - podkreśla Paulina Ćwięczek. Dziś niechętnie zostawia syna. Jeśli już, to potrafi kilka razy dzwonić, czy na pewno są zamknięte drzwi.

- Na pewno jestem bardziej przewrażliwiona. Jak zaboli Adasia nóżka, to analizuję z jakiego powodu, czy wypadek nie miał na to wpływu. W piątek był z przedszkola na wycieczce. W drodze powrotnej zasnął, pani nie mogła go dobudzić. Ja też nie. Opanował mnie strach, że już go nie dobudzę, a on po prostu smacznie spał. Kiedyś w ogóle bym tak nie pomyślała... - dodaje mama.

Rodzice uczulają chłopca, żeby sam nie podchodził do drogi, żeby się nie oddalał.

- Jak miał dwa latka uciekał nam w stronę ulicy i patrzył, czy ktoś za nim biegnie. Teraz zrozumiał, że tak nie wolno. Bawi się przy domu. Jak przechodzimy przez ulicę, nawet jak z daleka widzi auto, czeka aż przejedzie. Nawet mi nie pozwala przejść - mówi Mateusz Ćwięczek, tata. - Coś więc chyba udało nam się mu wpoić.

Kiedy Adaś doszedł do siebie, cała rodzina zaczęła go rozpieszczać. Dostawał wszystko, co chciał.

- Teraz już trochę inaczej podchodzimy. Ograniczamy mu oglądanie bajek, słodycze. Ale nadal wie, jak nas podejść. Jak czegoś chce, przymila się, mówi mi na przykład, że mam piękną fryzurę. A jak czegoś nie dostanie, potrafi powiedzieć, że mam brzydką bluzkę - śmieje się mama.

Rodzina docenia teraz bardziej każdą chwilę spędzoną razem, każdy dzień, każde święta. Adaś chętnie pomaga w domu i angażuje się w przygotowania. Przed Bożym Narodzeniem razem z mamą zrobił choinkę z papieru. W ubiegłą niedzielę był święcić palmę, którą zrobiła mu babcia. Wygrał nawet nagrodę. Teraz czeka go malowanie pisanek.

Rodzice Adasia są szczęśliwi. Starają się coraz rzadziej wracać pamięcią do tamtych zdarzeń, choć nigdy nie uda im się o tym zapomnieć.

- Było minęło. Adaś jest zdrowy. To jest najważniejsze - podkreśla tata chłopca.

Ale wszystkie wycinki prasowe, wszystkie artykuły zachowali. Kiedyś pokażą je Adasiowi. - Może ta historia jakoś na niego wpłynie. Może zostanie lekarzem? Bardzo bym chciała, żeby pomagał kiedyś innym, tak jak jemu ludzie pomogli - przyznaje mama.

- Niczego mu nie będziemy narzucać. Każdy powinien robić to, co czuje - zastrzega tata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny