Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pałacyk Gościnny jak Paryż w Białymstoku

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
porównywano do rezydencji francuskich królów
porównywano do rezydencji francuskich królów Wojciech Wojtkielewicz
Meble znad Sekwany, wina i potrawy kuchni francuskiej, nazwy hoteli, nie mówiąc o tańcu i modzie. Francuszczyzna i Paryż przewijały się w życiu białostoczan mocno w minionych latach. Z czasów, gdy Białystok porównywano do rezydencji francuskich królów został nam dzisiaj pałacyk gościnny przy ul. Kilińskiego.

Obydwoje Braniccy wzrastali przesiąknięci francuską kulturą. On, pomimo że hołdował sarmackim tradycjom, wykształcenie zdobywał w Paryżu. Ona nawet imię Elżbieta, nadane na chrzcie, przemieniła zgodnie z francuską modą na Izabela. Z Paryżem był hetman w stałym kontakcie. Kupowano tam dla niego meble, zegary, tabakierki, a nawet fontanny i specjalne pompy, które tłoczyły w nie wodę. Ceniąc walory francuskiej kuchni kazał Branicki w 1766 roku znaleźć sobie jakiegoś kucharza nad Sekwaną i sprowadził go nad Białkę.

Mniej francuszczyzny było w samym mieście. Główne, reprezentacyjne budynki, w których zatrzymywali się przyjezdni nosiły tutejsze nazwy. I tak były to austerie Pod Jeleniem, Pod Łabędziem i Pod Łosiem. I właśnie ta ostatnia na rogu rynku i ulicy Wasilkowskiej (Sienkiewicza), miała wkrótce kontynuować ową francuską modę. Ten piętrowy, murowany dom (dziś stoi tu budynek kupiony ostatnio przez piłkarza Tomasza Frankowskiego), wzniesiony w 1755 roku, z woli Branickiego dzierżawili Wroczyńscy. Po śmierci hetmana właścicielem tej dawnej austerii został Izaak Zabłudowski. On zaś wydzierżawił ją niejakiemu Bachowi. Ten otworzył tu hotel De Paris. A skoro o hotelach, to Białystok wypełnił karty przyjaźni polsko-francuskiej znakomicie.

W drugiej połowie XIX w. mieliśmy hotel Paryski w kamienicy Mintza, na Lipowej i Francuski na Polowej (Waryńskiego). Tuż przed wybuchem wojny ostał się tylko Paryż, ale były też z francuska nazwane, choć fonetycznie zapisane po rosyjsku, hotele Belle Vieu i Grand. Między wojnami francuska moda hotelarska wyraźnie osłabła. Może sprawił to Ritz, ale przecież to też był francuski kapitał! Niemniej konkurencję wykosił. Ostał się jedynie Palace na Lipowej 29. Jednak, z ręką na sercu, z pałacem nie miał on wiele wspólnego, choć panienki tu rezydujące mogłyby zrobić oszałamiającą karierę na paryskich brukach.

Inny paryski ślad zagościł w kamienicach. Jeszcze w XIX wieku niektórzy z właścicieli śródmiejskich domów urządzali w nich sale. Wynajmowało się je na rozmaite okazje. W karnawale, co zrozumiałe, odbywały się w nich bale. Gdy trzeba było, to zbierali się w nich członkowie różnych organizacji społecznych i zawodowych. Najpopularniejsza była sala w dawnej austerii Pod Łosiem vel De Paris, a na owe czasy w Resursie Obywatelskiej.

Na Mikołajewskiej (Sienkiewicza), vis a vis dzisiejszej szkoły teatralnej stała kamienica Zylberdinka. Tu była popularna sala Paryż. Co ze stolicą Francji miała wspólnego? Bóg raczył wiedzieć, ale być na koncercie w Paryżu, to było coś! Ale jeszcze lepiej brzmiało zjeść kolację w Versalu. Ten światowo nazwany lokal, w 1937 roku otwarto w kamienicy Ostrowskiego, był też na Sienkiewicza 15. Byłaby to więc białostocka Champs-Elysees. Czemu nie, miała przecież, na wzór paryskich, spacerowe bulwary.

Pałacyk gościnny

Z czasów gdy Białystok porównywano do rezydencji francuskich królów został nam pałacyk gościnny na Kilińskiego. W 1913 roku bracia Edmund i Henryk Litterer otworzyli w nim ekskluzywną restaurację pisaną z francuska Renaissance.

Jej komfortowe urządzenie zaspokajało najbardziej wymagające gusta. Były w niej i rodzinne loże i "rozkoszne gabinety". Tuż po wojnie Renaissance zmieniła nazwę na Variete Paris. Na otwarciu lokalu, w piątek 19 grudnia 1919 roku, białostoczanie z entuzjazmem oklaskiwali "występy nowo zaangażowanych artystek warszawskich". Ich "śpiewy, kuplety i tańce" wzbudzały aplauz. A do tego ta "kuchnia wyborowa". Ech! Białostoczanin nie musiał jechać Bóg wie gdzie, aby posmakować światowych specjałów.

W 1931 roku wystarczyło wskoczyć do niewielkiej restauracyjki Francuskiej na Słonimską 7. Mieściła się ona w nieistniejącym już, parterowym, murowanym domu, który stał naprzeciw starego, bojarskiego rynku (dziś jest tu pawilon PSS Bojary). We Francuskiej polecano wszystko, od śniadań po kolacje. Specjalnością tego zakładu były "gorące zakąski po tanich cenach".

Ale Paryż to oprócz zabawy i wina również moda. I tu Białystok podjął też próbę doścignięcia stolicy jej kreatorów. Niestety, rozczaruję inicjatorów białostockiego wirtualnego muzeum mody. Stać nas było jedynie na sklep z dodatkami krawieckimi, ale pardon, nazwa była wyśmienita - Chic Parisien. Dla zainteresowanych, Kupiecka 7.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny