Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pajewo: Śmiertelny wypadek na ósemce. Sprawa znów na wokandzie

Magdalena Kuźmiuk
Sędzia Wiesław Oksiuta uznał, że z uwagi na zawiłość sprawy, na wyrok w sprawie Martinsa K., oskarżonego o spowodowanie po pijanemu śmiertelnego wypadku, trzeba będzie poczekać tydzień.
Sędzia Wiesław Oksiuta uznał, że z uwagi na zawiłość sprawy, na wyrok w sprawie Martinsa K., oskarżonego o spowodowanie po pijanemu śmiertelnego wypadku, trzeba będzie poczekać tydzień. Wojciech Oksztol
Obrońca oskarżonego kierowcy tira prosił we wtorek Sąd Okręgowy w Białymstoku o zwrot sprawy do ponownego rozpoznania. Jego zdaniem, nie tylko Martins K. jest winnym tragedii na drodze. A wymierzona mu kara - 11 lat więzienia - jest zbyt surowa. Wyrok za tydzień.

- Sąd pierwszej instancji subiektywnie przyjął, że wyłącznie zachowanie oskarżonego było przyczyną wypadku. Obrona chciała wykazać, że nie tylko, ale wszystkie wnioski dowodowe do tego zmierzające, zostały oddalone. Zadaniem sądu było szczegółowe dociekanie przyczyn wypadku, a, moim zdaniem, sąd tego nie zrobił - powiedział adwokat 50-letniego Martinsa K.

Samego oskarżonego nie było we wtorek na rozprawie odwoławczej w Sądzie Okręgowym w Białymstoku. Jest w areszcie śledczym. Jego obrońca poprosił we wtorek o zwrócenie sprawy do ponownego rozpoznania, by ten wyjaśnił wszystkie wątpliwości.

- Przeraża, że tacy kierowcy, w tak trudnych warunkach - wieczorem, w ulewnym deszczu, na tak ruchliwej drodze, po takim zachowaniu wsiadają za kierownicę i ruszają w trasę. Oskarżony pił alkohol poprzedniego dnia, pił rano w dniu wypadku, pił tuż przed wyjazdem z parkingu. Wystarczyło tylko pięć minut w trasie i doszło do tak tragicznego wypadku - ripostowała prokurator.

Oskarżycielka podkreślała, że to przez Martinsa K. zginęła cała rodzina. A apelacja jego obrońcy jest nieuprawnioną formą przerzucenie odpowiedzialności za wypadek na inne osoby, w tym na pokrzywdzonych. Bowiem adwokat sugerował, że nikt z rodziny J. w chwili wypadku nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa.

Śmiertelny wypadek: Pod Jeżewem pijany Łotysz najechał tirem na hondę. Cała rodzina zginęła. (drastyczne zdjęcia)

Od tragedii minął rok

Od tej tragedii minął we wtorek dokładnie rok. Rodzina J. - Robert, Ewa i ich nastoletni syn Daniel, krajową ósemką wracali z Białegostoku do domu w Pajewie. Skręcali już w drogę prowadzącą do wsi, kiedy nagle ogromna scania, kierowana przez Martinsa K., najechała na tył ich terenowej hondy. Uderzony samochód został obrócony i wepchnięty na przeciwny pas ruchu, wprost pod nadjeżdżającą drugą ciężarówkę. Rodzina zginęła.

Ustalono, że scania z ładunkiem 17 ton kabli jechała z prędkością blisko 90 km/h. Dokładnie nie wiadomo, jak dużo alkoholu wypił łotewski kierowca, zanim wyjechał na trasę w kierunku Warszawy z jednej z podbiałostockich stacji benzynowych. Późniejsze badania wykazały, że tuż po wypadku miał ponad dwa promile alkoholu i stężenie jeszcze rosło.

Wyrok za tydzień.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny