Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentki się go boją

Marta Gawina
Panika wśród kobiet - ginekolog Remigiusz U. znów pracuje na oddziale patologii ciąży w szpitalu klinicznym. Ostrzegają przed nim położne i pacjentki, którymi się opiekował. - Chcę odbudować swoje dobre imię - mówi lekarz.

Pod koniec września, kiedy zbliżał się termin porodu, do PSK trafiła żona pana Karola (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Ze względu na wąską miednicę, żona miała mieć cesarskie cięcie, ale lekarz, który się nią opiekował, uważał inaczej. Zdecydował, że trzeba wywoływać poród naturalny. Po kilku dniach męczarni, coś mnie tknęło, by sprawdzić tego lekarza. Był to Remigiusz U., ginekolog z wyrokiem sądowym, związany z głośną sprawą Danielka Chojnowskiego, który urodził się kaleką - opowiada pan Karol.
Jego nazwisko wywołało taką panikę u żony, że następnego dnia mąż ją wypisał z PSK i zawiózł do innej kliniki.
Skąd taka reakcja? - Koleżanki z pracy i ze szkoły rodzenia ostrzegały ją, aby nie pozwoliła temu lekarzowi odbierać porodu. Także w środowisku medycznym Remigiusz U. ma bardzo złą opinię. Dlaczego ktoś taki pracuje w szpitalu? - dziwi się pan Karol.
- Nie przypominam sobie takiej pacjentki. To jakaś prowokacja - odpowiada Remigiusz U.

Szpital straci pacjentki?

Historia Danielka

O Remigiuszu U. napisaliśmy po raz pierwszy pięć lat temu. Wówczas odbierał poród Małgorzaty Chojnowskiej. Choć kobieta była po czterdziestce, miała nadciśnienie i inne wskazania do cesarskiego cięcia, doktor U. zdecydował, że poród odbędzie się drogą naturalną. W efekcie dziecko przyszło na świat z pozrywanymi włóknami nerwowymi. Nie mogło mówić, miało sparaliżowane ręce i nogi oraz zaledwie jeden punkt w skali Abgar.
Sąd przyznał rodzinie Chojnowskich ponad 160 tysięcy złotych, zwrot kosztów leczenia w przyszłości i dożywotnią rentę dla Danielka. Po tym wyroku Remigiusz U. stracił pracę w szpitalu, a sprawą zainteresowała się prokuratura. Ale wtedy biegli zmienili zdanie i stwierdzili, że doktor U. nie popełnił błędu w sztuce lekarskiej.
(an)

W środowisku aż huczy od złych opinii na temat Remigiusza U. Pielęgniarki, położne, lekarze i przyszłe mamy ostrzegają przed tym ginekologiem.
Ewa rodziła dwa lata temu, ale nadal wspomina źle Remigiusza U. - To był dwudziesty tydzień ciąży. Źle się poczułam i trafiłam do szpitala. Przyjął mnie lekarz U., który stwierdził, że tylko zawracam mu głowę, bo przecież nic się nie dzieje. Na szczęście w pobliżu był szef kliniki - jego ojciec, który kazał się mną zająć. Gdyby nie to, urodziłabym przedwcześnie. Teraz unikam PSK i doktora U. A innym kobietom mówię: Omijajcie go - mówi.
Marię ostrzegły położne, pracujące z U. - Kiedy przyjechałam rodzić do PSK, pielęgniarki powiedziały mi wprost: Jeżeli ma pani swojego lekarza, to niech pani natychmiast po niego dzwoni, bo dziś dyżur ma Remigiusz U. - opowiada kobieta. - Skoro ten lekarz wrócił do pracy, szpital może stracić wiele pacjentek - ocenia.
Podobnego zdania są położne. - Od koleżanki z kliniki usłyszałam: Ja swojej córki nigdy nie oddałabym w jego ręce. I na pewno nie przesadzała - podkreśla położna z jednej z białostockich szkół rodzenia.
Inni ginekolodzy nie chcą komentować złej opinii o koledze z PSK. - To specjalista, który ma olbrzymią wiedzę teoretyczną. A błędy popełnia każdy - ucina Krzysztof Arciszewski, szef kliniki położniczej przy ul. Zamenhofa.

Wszystko przez media

Remigiusz U. nie ma wątpliwości, skąd jego zła sława. - To echo artykułów, które ukazywały się w prasie. Przykro jest mi to słyszeć. Staram się pracować jak najlepiej. Chcę, by matka i jej dziecko miały dobrą opiekę - podkreśla lekarz.
Zapewnia, że chce odbudować swoje dobre imię, daje z siebie wszystko. Nie myśli jednak nad zmianą szpitala, a tym bardziej zawodu. - Pacjentki, które do mnie przychodzą nie okazują mi wrogości, wprost przeciwnie - podkreśla. Jednocześnie nie chce wracać do sprawy Danielka Chojnowskiego. - To moja osobista tragedia, nie popełniłem jednak błędu jako lekarz. Z czasem złe opinie na mój temat powinny się zmienić - dodaje Remigiusz U.
Broni go też Bogusław Poniatowski, dyrektor PSK. - Tamta sprawa była wyjątkowa. W tej chwili nie mam żadnych uwag ani ze strony personelu, ani pacjentów. Wręcz przeciwnie. Słychać głosy, że doktor U. bardzo się zmienił. Na lepsze - podkreśla dyrektor. - Być może ludzie mają trochę racji w tych negatywnych opiniach. Natomiast jest jeszcze coś takiego jak fama.
Poniatowski zapewnia, że jeżeli wpłyną do niego skargi do pacjentek, natychmiast je wyjaśni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny