Do szpitala przy Żurawiej przyjmują więc tylko pacjentów planowych, ze skierowaniem od specjalisty. Pozostali - ze skierowaniami np. od lekarza rodzinnego - muszą jechać na SOR do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego lub szpitala wojewódzkiego. Oba oddalone są o jakieś trzy kilometry od ulicy Żurawiej.
Wie o tym pani Elżbieta, nasza Czytelniczka. Jej mama od stycznia zmaga się z nawrotami infekcjami bakterią clostridium.
- Była trzy razy hospitalizowana. Jednak zazwyczaj, trzy-cztery tygodnie po wypisie wraca na oddział z bólami brzucha i biegunką - opowiada pani Elżbieta. Do tej pory leczenie zawsze odbywało się w warunkach szpitalnych.
Na początku maja kobieta znów źle się poczuła. Poszła do lekarza rodzinnego, a ten wypisał jej skierowanie do szpitala, na oddział obserwacyjno-zakaźny. Pojechała więc do USK przy ul. Żurawiej.
Czytaj też: Oddziały dziecięce znikają z Żurawiej. Wszystkie będą w UDSK
- Jednak tym razem mamie odmówiono przyjęcia z braku miejsc w szpitalu - relacjonuje pani Elżbieta. - Następnego dnia stan się pogarszał i po rozmowie z lekarzem rodzinnym mama udała się do szpitala wojewódzkiego na ostry dyżur. Tam usłyszała, że skierowanie jest na ul. Żurawią, a oni nie mają oddziału, gdzie mama mogłaby być przyjęta. Następnie mamę skierowano do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, gdzie lekarz powiedział, że to jest szokujące, co się dzieje, i że z Żurawiej pacjenci są odsyłani od szpitala do szpitala. Mama otrzymała nowe skierowanie na ul. Żurawią z USK.
Czytaj także: UDSK nie poinformował przy rejestracji, że dyżur ma inny szpital. Czekali półtorej godziny na darmo
Ale na ul. Żurawiej nadal nie było wolnych łóżek. - Więc odesłali mamę do domu. Tylko, że tym razem z lekami - kwituje pani Elżbieta. I pyta: - Dlaczego nie można dostać się do szpitala zakaźnego i dlaczego izba przyjęć została zamknięta?
Okazuje się, że izba przyjęć, która dotychczas funkcjonowała w szpitalu przy ul. Żurawiej nie jest już zakontraktowana przez NFZ.
- Od początku marca br. wszystkie przypadki nagłe, ostre trafiają najpierw do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym lub Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przy ul. Skłodowskiej - wyjaśnia Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.
Dlaczego? - Na SOR istnieje możliwość przeprowadzenia pełnej diagnostyki oraz konsultacji. I dopiero stąd pacjenci - w przypadku wskazań - są kierowani do oddziałów przy Żurawiej - tłumaczy.
W szpitalu przy ul. Żurawiej funkcjonuje jedynie punkt konsultacyjny. Ustalane są tam terminy przyjęć planowych oraz przyjmowani są pacjenci na planowe hospitalizacje.
- Regularnie odbywają się również spotkania z pracownikami, by usprawnić pracę tego punktu - zapewnia rzeczniczka.
Czytaj również: Jeden dzień i nie ma 1600 miejsc? Zapisy na darmową rehabilitację ruszyły dużo wcześniej
A Rafał Tomaszczuk, rzecznik Podlaskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, tłumaczy, dlaczego w USK przy Żurawiej nie ma Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.
- W roku 2013, kiedy USK przejmowało szpital na ulicy Żurawiej, jeden świadczeniodawca zgodnie z przepisami mógł mieć albo Szpitalny Oddział Ratunkowy, albo Izbę Przyjęć. W związku z tym umowa w szpitalu na Żurawiej wygasła - wyjaśnia.
I przypomina, że przy Żurawiej w dalszym ciągu działa Izba Przyjęć. - I szpital może udzielać świadczeń przy każdym oddziale szpitala na ulicy Żurawiej, organizując przyjęcia pacjentów w taki sposób, by nie trafiali oni ze skierowaniem na SOR, który - przypominam - służy do ratowania życia i zdrowia pacjentów bezpośrednio zagrożonych, tylko bezpośrednio na oddział szpitalny na ulicy Żurawiej.
Jednak to nie jest do końca odpowiedź na problem naszej Czytelniczki. - Dlaczego mamę odesłano do domu, mimo że miała skierowanie do szpitala? - docieka.
- Chory z zakażeniem Clostridium nie w każdym przypadku wymaga hospitalizacji. Ponadto jeżeli musi być leczony szpitalnie, może być hospitalizowany w każdym szpitalu – niekoniecznie zakaźnym. Musi być spełniony jeden warunek – pacjent musi być izolowany. Pacjentka nie została przyjęta przy ul. Żurawiej, gdyż w opinii specjalisty chorób zakaźnych nie było bezwzględnych wskazań do hospitalizacji. Uznano, że na tym etapie leczenie może być prowadzone na poziomie ambulatoryjnym, pacjentka zaś została zaopatrzona w odpowiednie leki - tłumaczy Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Zobacz koniecznie: Nowatorska operacja w Klinice Chirurgii Naczyń i Transplantacji