Oświatowa rewolucja. Miasto przymierza się do łączenia szkół

- Słyszeliśmy o tych planach nieoficjalnie, a powinniśmy wiedzieć jako pierwsi - oburza się Urszula Klimczuk-Piątkowska, wicedyrektor ZSZ nr 4.

Dyrektorzy i nauczyciele dali wyraz swoim emocjom podczas posiedzenia komisji edukacji w końcu ubiegłego tygodnia. Przyszli, by wreszcie poznać konkrety. Dotąd wieści na temat raportu krążyły jedynie nieoficjalnymi kanałami. Choć dokument powstał kilka miesięcy temu, dyrektorzy go nie otrzymali.

- Każdy coś słyszał, coś dopowiedział i zrobiło się zamieszanie. Można wręcz mówić o lawinie niepokoju i domysłów - mówi Urszula Klimczuk-Piątkowska.

Raport to analiza sytuacji w 17 szkołach zawodowych w Białymstoku. Zawiera dane na temat bazy edukacyjnej placówek, zdawalności egzaminów czy poziomu rekrutacji. Tworzyli go m. in. przedstawiciele urzędu, kuratorium, pracodawców, doradcy metodyczni oraz radni.

W dokumencie padają propozycje rozwiązań. Te właśnie wzbudzają najwięcej emocji. Dla wielu białostockich szkół oznaczają bowiem być albo nie być.

Być albo nie być szkół

Dotyczy to choćby ZSZ nr 4 przy ul. Pogodnej. W raporcie pada propozycja, by szkołę przenieść do mieszczącego się w sąsiedztwie ZSZ nr 6.

- Budynek, w który mieści się ZSZ nr 4 wynajmujemy, poza tym w złym stanie jest sala gimnastyczna - mówi Wojciech Janowicz, dyrektor departamentu edukacji w białostockim ratuszu. - Tymczasem Zespół Szkół Zawodowych nr 6 dysponuje lepszą bazą i znajduje się w sąsiedztwie. Ale to tylko propozycja, żadnych działań nie rozpoczęliśmy.

Tego typu propozycji jest jednak w raporcie więcej. Na przykład kierunki kształcenia z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 przy ul. Letniej miałyby zostać przeniesione do ZSZ nr 2 przy ul. Świętojańskiej.

Z kolei kierunki budowlane z ZSZ nr 5 przy Antoniuku Fabrycznym trafiłyby do "budowlanki" przy ul. Słonimskiej. Powód? Łączenie szkół ma być sposobem na radzenie sobie z niżem demograficznym.

- W ciągu najbliższych 7-8 lat na tym poziomie edukacji będziemy mieć 30 procent uczniów mniej - przyznaje Wojciech Janowicz. - Żadnych jednak decyzji nie podejmiemy bez konsultacji z dyrektorami placówek. W najbliższym czasie dojdzie do spotkania, na którym wspólnie wypracujemy najlepsze rozwiązanie.