Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświata lat międzywojennych: Białystok może być dumny

Andrzej Lechowski
Gimnazjum im. księżnej Anny Jabłonowskiej. Popis orkiestry mandolinistek, prowadzonej przez prof. Stefana Sobierajskiego. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Gimnazjum im. księżnej Anny Jabłonowskiej. Popis orkiestry mandolinistek, prowadzonej przez prof. Stefana Sobierajskiego. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Oświata lat międzywojennych (w tym i białostocka) to być może jedno z największych dokonań Rzeczypospolitej. Oby trzecia (czwarta) RP zechciała sięgnąć po tamte wzorce.

Przypatrzmy się, co działo się wówczas w naszym mieście. Nie tylko rodziców, ale wszystkich białostockich melomanów ściągał na Rynek Kościuszki 11 doroczny popis uczniów Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina. W 1926 r. założyła ją Zofia Michałowska-Wolańska. Szkoła ta cieszyła się wśród białostoczan zasłużoną renomą. Dopiero później, bo od 1936 r., jej konkurencją stał się Prywatny Instytut Muzyczny Heleny Frankiewicz.

Ale w 1935 r. zgromadzeni w auli szkoły słuchacze podziwiali grę "młodocianych uczniów, na których znać mocny i doświadczony kierunek. Wszyscy grali muzykalnie, poprawnie i rytmicznie, mając dobrze opracowany repertuar". Szczególne wrażenie wywarły pianistyczne popisy panny Sosnowskiej oraz śpiew panien Gruen, Sztern i Bortnowskiej, które miały "piękny materiał głosowy".
Nie mniejsze emocje towarzyszyły dorocznemu popisowi uczniów szkoły muzycznej panny Kahanówny. Szeroko komentowano występy w 1937 r. Koncert odbywał się w sali widowiskowej Towarzystwa Dobroczynnego "Linas Hacedek" przy Różańskiej 3. Słuchaczy satysfakcjonował poziom artystyczny, ale też i nie szczędzili grosza. Dochód z biletów przeznaczony był bowiem na zakup "nocnej karetki pogotowia". Tak to roczne ćwiczenie wprawek, gam i pasaży okazało się zajęciem pro publico bono.

Ale największym osiągnięciem i ewenementem białostockiej, a żeby tylko, polskiej oświaty była Publiczna Szkoła Powszechna na Powietrzu. Wymyślił i zorganizował (!) ją Witold Antonowicz, dyrektor szkoły handlowej z ulicy Fabrycznej, będący równocześnie radnym miejskim. Przy Kraszewskiego, pod 9, stał dom, w którym mieszkał ten wielce zasłużony dla Białegostoku nauczyciel. Kilka lat temu zburzono go bezmyślnie, bo na co nam stare rudery. Historia to tylko my! (?)

Szkoła na Powietrzu powstała 1 września 1930 r. "Miejsce na szkołę wybrano z dala od miasta (w odległości 2 km) w lesie Zwierzyniec, w pobliżu Miejskiego Centralnego Ogrodu Szkolnego, na terenie dawnego parku Rozkosz, gdzie za czasów rosyjskich mieścił się kabaret i teatr letni". Za budynek szkolny służył po przeprowadzeniu stosownych przeróbek dawny pawilon restauracyjny.
Dzięki Antonowiczowi wśród wszystkich białostockich uczniów przeprowadzono badania lekarskie. Wyłoniono w ten sposób grupę dzieci zagrożonych gruźlicą, z wadami postawy, źle odżywionych. Potrzeby okazały się ogromne, a pieniędzy jak zwykle mniej. W pierwszym roku działalności szkoły funduszy starczyło na zorganizowanie czterech klas.

Uczniowie, których było około 160, trafiali do Zwierzyńca na okres od 3 do 6 miesięcy, w zależności od decyzji komisji lekarskiej. Lekcje rozpoczynały się o 9 rano, tak, aby dzieci mogły spokojnie dojechać do szkoły, i trwały do godziny 14. O 10 podawano śniadanie, a o 13 obiad.

Małych kuracjuszy naświetlano lampami kwarcowymi, stosowano gimnastykę korekcyjną oraz werandowanie. To ostatnie cieszyło się szczególną popularnością. Gdy pogoda była odpowiednia, personel szkoły rozstawiał w szkolnym ogrodzie (7 hektarów!) polowe łóżka i klasy, polegując pod zwierzynieckimi sosnami, miały... lekcje matmy, polaka czy bioli. To dziś nie do pomyślenia! A jeszcze większe zdumienie budził fakt, że wszystko finansował borykający się z ogromnymi trudnościami samorząd miejski.

Zakończenie pierwszego roku szkolnego w tej szkole było świętem w Białymstoku. Do Zwierzyńca "na uroczystość przybyło moc publiczności z miasta oraz przedstawiciele władz cywilnych, wojskowych oraz samorządu". Dzieci występujące przed gośćmi "barwnością stroju oraz wykonaniem swoich produkcji wzbudziły powszechny zachwyt i uznanie".

A później to jak i teraz. Lato czeka, razem z latem czeka rzeka... kilka słów, Pitagoras bywaj zdrów. Canto cantare!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny