Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostry Róg. Wodniacy wspominają augustowskie noce

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Początek lat 70. Obóz nad Jeziorem Sajno.
Początek lat 70. Obóz nad Jeziorem Sajno.
Kiedy Maria Koterbska śpiewała swój słynny przebój, "Augustowskie noce", Augustów był mało znany. Turyści pojawili się tu dopiero za jakiś czas. Ale my ze swoją paczką płetwonurków bardzo lubiliśmy przyjeżdżać nad jeziora augustowskie. Naszym ulubionym miejscem była wieś Ostry Róg - opowiada Jan Bondaruk.

Pod koniec lat 50. zaczęły powstawać kluby nurków. W Białymstoku grupa ludzi związanych z płetwonurkowaniem zawiązała klub Działalności Podwodnej "ŻABA" przy PTTK w 1958 roku - opowiada Jan Bondaruk.

- Był to siódmy klub w Polsce, do tej pory prężnie działa. Tworzyli go Tadeusz Cylwik - instruktor okręgowy (już nie żyje), Krzysztof Hoffman - też instruktor okręgowy, Zbigniew Łoś, Mieczysław Majewski (oni obaj nie żyją) oraz Dionizy Syty i Czarek Wójcicki.

Później z tej grupy wyłoniło się Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Prezesem był Mietek Majewski. Dużo wkładu włożył też Puciłowski, nie pamiętam niestety jego imienia, organizował on obozy na przemian z LOK.

W klubie "ŻABA" zetknąłem się z pierwszymi aparatami do nurkowania. Były to angielskie aparaty o nazwie Lew morski i rosyjskie Ukraina. Natomiast LOK dysponował jeszcze większym zasobem sprzętu. Ukazały się wtedy też polskie aparaty Neptun, produkowano je w Gdańsku - reduktor był na licencji francuskiej. Później doszedł sprzęt MEDI, aparaty te były bardzo udane, butle lekkie, nie było dużo obciążenia.

Pasy do nurkowania jednak robiliśmy sami. No i znowu, jak przy szyciu skafandrów zaczynaliśmy od przygotowania formy. Na klamry do pasa szukaliśmy ołowiu, potem na prymusie w starym garnku topiliśmy ten ołów i robiliśmy ciężarki - chodziło o odpowiednie obciążenie. Trzeba było też pomyśleć o bezpiecznym zapięciu, aby w razie zagrożenia szybko móc zrzucić pas oraz aparat i wypłynąć na powierzchnię. Zdarzały się przypadki zablokowania, chcieliśmy tego uniknąć. Próbowaliśmy różnych sposobów, wzorując się na uprzęży spadochronowej, by szarpnąć i pas odpadał.

Do tego wszystkiego musieliśmy jednak dochodzić sami. Nie tak jak dzisiaj, że wystarczy pójść do sklepu i kupić. To była wielka pasja. Ale traktowaliśmy ją bardzo poważnie, szkolenie organizowano na wysokim poziomie. Teraz jak słyszę o wypadkach podczas nurkowania, to uważam, że jednak ludzie podchodzą do tego zbyt lekkomyślnie. Myślą, że jak mogą sobie pozwolić na takie hobby, to wystarczy, a nie dbają o właściwe szkolenie. My bardzo zwracaliśmy uwagę na asekurację kolegów, którzy schodzili z aparatami pod wodę.
Później zaczęły mnie interesować zdjęcia podwodne - teraz można kupić obudowę do aparatu, kamerę, a wtedy nie było takiego sprzętu, leica była marzeniem. Używano co najwyżej radzieckie zorki, które też sporo kosztowały i nie każdy mógł sobie na nie pozwolić przy pensjach, jakie zarabialiśmy. Więc jak już się takiego aparatu dorobiłem, to koledzy w Spomaszu (po cichu oczywiście) zespawali mi do niego obudowę, żebym mógł robić zdjęcia pod wodą.

Z wywołaniem zdjęć były jednak kłopoty. Wiadomo, koniec lat 60, filmy jeszcze czarno-białe, o kolorze nikt nie myślał. Aparaty miały za małą czułość, więc pamiętam, że te filmy przed wywołaniem musieliśmy doczulać w rtęci. Film naświetlony w pudełku z dwiema kroplami rtęci podgrzewało się ostrożnie, żeby nie spalić, rtęć parowała i dopiero tak przygotowany film wywoływało się, by uzyskać dobrą jakość negatywu.

Mimo tych starań zdjęcia nie należały do zbyt efektownych, nie wychodziły takie oszałamiające, jak teraz, że aż dech zapiera patrząc. Udało się mi uchwycić jakąś małą rybkę, ślimaka, ale i tak cieszyłem się z tego bardzo. Miałem wielką satysfakcję, móc coś przeżyć, zobaczyć z bliska, to była frajda.

Odkryliśmy też wielkie jeziora mazurskie. Jak Maria Koterbska śpiewała swój słynny przebój "Augustowskie noce", to o Augustowie mało kto słyszał. Nie spotykało się tak wielu turystów jak teraz, ot jakiś obóz harcerski, czy ZMS-owski organizowano.

Bardzo lubiłem jeździć do Augustowa. Kajaki pożyczało się z PTTK i płynęło na jeziora. Z czasem zapragnęliśmy mieć własny sprzęt. A ponieważ chcieliśmy pływać, to najbardziej do tego nadawały się łodzie pneumatyczne. Były one ciężkie, ale z czasem mieliśmy już własne samochody i takie złożone łodzie przewoziliśmy na miejsce. Po rozłożeniu mogło z niej czterech nurków schodzić pod wodę. W miarę upływu czasu coraz więcej było sprzętu turystycznego, można było już dostać namioty, leżaki, kuchenki. Zupełnie inaczej wyglądało biwakowanie.

Na te wyprawy najpierw jeździłem z żoną, potem i z synem. Krzysztof też połknął wodniackiego bakcyla, pływa, nurkuje.

Podczas wyjazdów zdarzały się nam też różne przygody. Pamiętam, któregoś roku, lipiec był bardzo lipiec. Nie wypływaliśmy na jezioro, trudno, nasze panie smażyły placki ziemniaczane, a my w swoim męskim gronie siedzieliśmy nad brzegiem popijając herbatę z rumem, tym prawdziwym kubańskim, który świetnie rozgrzewał i czekaliśmy na poprawę pogody.

Do Augustowa wtedy przyjechała też grupa Niemców, mieli deski surfingowe, jeden wypłynął na Jezioro Białe, bez żadnej asekuracji, nastąpiło załamanie pogody i po prostu zniknął. Niemcy przestraszeni, zobaczyli, że mamy łodzie motorowe, przybiegli do nas i proszą, by przeszukać jezioro. No i rzeczywiście koledzy, i mój szwagier znaleźli go zaplątanego w trzcinach, wyziębionego, osłabionego. Można powiedzieć, w ostatniej chwili wciągnęli chłopinę na łódkę. Niemcy bardzo nam dziękowali.

Te nasze wyprawy nad wodę trwały ile się dało, po prostu ile kto dostał urlopu. Mieliśmy swoje ulubione miejsce - miejscowość Ostry Róg nad Jeziorem Białym, tu przeważnie rozbijaliśmy obóz. Początkowo miejscowi patrzyli na nas trochę jak na odludków, ale szybko nawiązaliśmy znajomości, powstała tam kawiarnia, spotykaliśmy się z innymi turystami.

Jezioro Białe nie było objęte strefą ciszy, a ja kochałem silniki, ten zapach, szum, no i prędkość - fascynowały mnie, to było moje życie, czułem się świetnie na wodzie. Kajakiem też lubiłem pływać, ale łodzią motorową to co innego.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny