MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnie urodziny księdza Jerzego Popiełuszki. Wspomnienie.

(az)
Ksiądz Jerzy Popiełuszko w 1984 roku
Ksiądz Jerzy Popiełuszko w 1984 roku Fot. Archiwum IPN
Był 14 września 1984 roku, piątek. Ksiądz Jerzy obchodził tego dnia 37 urodziny. W pokoju na plebanii zebrało się grono znajomych.

Po skromnym przyjęciu rozmawialiśmy o różnych rzeczach - wspomina Jerzy Szóstko, białostoczanin, który w latach 80. pracował w Hucie Warszawa. - Pamiętam ten wieczór jakby to wczoraj było. - Ksiądz Jerzy opowiadał o swoim dzieciństwie. Żartował, że przez dłuższy czas obchodził urodziny 14 i 23 września, bo przez pomyłkę wpisano tę drugą datę.

Czy spodziewał się śmierci od swoich prześladowców? To pytanie nie dawało mi spokoju po jego zabójstwie. Wracałem pamięcią do wszystkich odbytych z nim rozmów, do spędzonych razem dni. Któregoś dnia późnym wieczorem odprowadzaliśmy pewną panią, która przyjechała do ks. Jerzego z Wybrzeża. W oczekiwaniu na tramwaj rozmawialiśmy. Zapamiętałem wypowiedziane wówczas przez niego słowa. "Ty, Jerzy mnie pochowasz". Traktując to jako żart, odpowiedziałem: "Nie, to ja jestem starszy, ty mnie pochowasz". Siedząc potem w pokoju księdza Popiełuszki w trójkę - był jeszcze ks. Andrzej Przekaziński - rozmawialiśmy o różnych sprawach. I też jakoś dziwnym przypadkiem, rozmowa zeszła na temat pogrzebów, między innymi pogrzebu ks. Jerzego. "Jakież to byłyby tłumy. Cała Polska by zjechała - powiedział któryś z nas".

A kilka dni przed śmiercią ks. Popiełuszko mówi do mnie: "Słuchaj, muszę z tobą uregulować sprawy finansowe". Robiłem dla niego zdjęcia i chciał za nie zapłacić. "Nie pali się, poczekam" - powiedziałem. Ale ks. Jerzy uregulował należność. On taki był. Mówił: "Jestem gotowy na wszystko".

18 października pojechał do Bydgoszczy. Miał wrócić o północy. Przyszedłem wieczorem na dyżur na plebanię. Bo pilnowaliśmy księdza Jerzego w nocy, odkąd do jego pokoju wrzucono materiały wybuchowe. Niestety nie upilnowaliśmy.

A potem ten pamiętny dzień, 3 listopada. Pogrzeb księdza Jerzego. Robiłem zdjęcia z wieży kościoła św. Stanisława Kostki. Cały Żoliborz był wypełniony. Ludzie stali wszędzie. Mszy przewodniczył prymas Glemp, uczestniczyło ponad tysiąc księży, kilkunastu biskupów.

W imieniu hutników warszawskich pożegnał księdza Jerzego, Karol Szadurski. Nie zapomnę jego słów nigdy. "Jerzy - przyjacielu, mówił, zostajesz z nami. Dziś przyszła do ciebie cała Warszawa. Są chłopcy z Gdańska, z Piekar Śląskich, z Nowej Huty, Częstochowy, Zielonej Góry, Wrocławia. Chyba z całej Polski. Księże Jerzy, słyszysz? Jak biją dzwony wolności? Słyszysz? Jak modlą się serca nasze? I Ojciec Święty modli się. Czuwaj z nami i nad nami. Niech Pan Bóg przyjmie cię do grona polskich męczenników za ojczyznę. Cierpiałeś dla niej najbardziej. Ty zwyciężyłeś z Chrystusem. Pamiętasz? Tego ci życzyliśmy. Tego pragnąłeś najbardziej".

I spełniło się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny