Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o antypaństwowe poglądy został zwolniony ze szkoły

Alicja Zielińska
Eugenia i Zbigniew w 1984 roku
Eugenia i Zbigniew w 1984 roku
Wspomnienie o Eugenii i Zbigniewie Troczewskich. Wybitnych pedagogach i kochającym małżeństwie.
Dzień ślubu
Dzień ślubu

Dzień ślubu

Byli piękną parą. Ona smukła, ciemnowłosa, o wyrazistych dużych oczach i smagłej cerze. O urodzie trochę egzotycznej, w typie kobiet z południa Europy - stepów Ukrainy, gorącej Dobrudży. Kultura i wdzięk europejskie.

On szczupły, drobny, niezwykle ruchliwy. Nazywany Puszkinem (z racji pewnego podobieństwa do rosyjskiego poety) albo Pegazem na czortopchajce, bo często gnał przez miasto rowerem - w tamtych latach komunikacji miejskiej w Białymstoku brakowało. Tak opisuje profesorostwo Troczewskich Zuzanna Czajkowska, jedna z ich uczennic.

Nie byli białostoczanami, ale z Białymstokiem na zawsze związali swoje życie. Eugenia urodziła się 13 czerwca 1909 r. w Sejwach na Suwalszczyźnie. Jej rodzice, Stanisław i Stanisława Czuperowie, właściciele majątku, podczas pierwszej wojny światowej, jak wielu Polaków w obawie przed represjami wyjechali w głąb Rosji. Po powrocie osiedli w Suwałkach.

Ojciec rozpoczął pracę w urzędzie skarbowym. Po maturze Eugenia podejmuje studia historyczne na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, kontynuując jednocześnie naukę gry na fortepianie w tamtejszym konserwatorium.

Pierwsze spotkanie

Zbigniew Troczewski
Zbigniew Troczewski

Zbigniew Troczewski

W latach 30. Czuperowie przenieśli się do Białegostoku. Ojciec obejmuje kierownicze stanowisko w izbie skarbowej. Eugenia zaczyna pracę w gimnazjum Zeligmana jako nauczycielka historii. Tu poznaje swego przyszłego męża.

Zbigniew jest warszawiakiem. Urodził się 29 grudnia 1904 r. w patriotycznej rodzinie. Ojciec Karol był budowniczym kolei, działaczem społeczno-oświatowym, synem powstańca z 1863 r. Matka Zofia z domu Rzewuska zmarła, gdy Zbyszek miał trzy lata. W wieku 17 lat traci ojca, zostaje sam. Po ukończeniu gimnazjum wyjeżdża do Lwowa do krewnych, gdzie zdaje maturę. Wszechstronnie uzdolniony na Uniwersytecie Jana Kazimierza kończy filologię polską i historię sztuki oraz robi doktorat z filozofii.

Młodzi nauczyciele wkrótce pobierają się. Po dwuletnim pobycie w Warszawie wyjeżdżają na Wołyń i pracują w gimnazjum w Równem. W 1939 r., kiedy coraz głośniej o wojnie, wracają do Białegostoku. Mieszkają z rodzicami Eugenii. Podczas okupacji niemieckiej mimo terroru i grożących represji angażują się czynnie w tajne nauczanie.

Nauczyciele z pasją

Troczewscy pod koniec życia
Troczewscy pod koniec życia

Troczewscy pod koniec życia

W 1944 r. podejmują pracę w Gimnazjum i Liceum Żeńskim przy ul. Warszawskiej. Eugenia z wielkim talentem wykłada historię. - W pierwszych latach powojennych, gdy brakowało podręczników jej wyjątkowa pamięć okazuje się bezcenna - wspomina Henryk Czarniawski. Wykłada ogromny materiał historyczny, wskazuje źródła, lektury, cytuje wielkich historyków polskich i obcych; notatki potem są przez wielu wykorzystywane z powodzeniem na studiach.

Zbigniew jest niezwykłym polonistą. Rzadko zajmuje swoje profesorskie miejsce na katedrze. A to grzejąc się opiera dłonie o piec i mówi z ożywieniem. A to wędruje wśród ławek. Nie kryje zadowolenia, kiedy uczniowie pytają, dyskutują, formułują swoje poglądy.

- Widział w nas ludzi, a nie zastraszonych uczniów - wspomina Krystyna Kozińska. - Te lekcje polskiego! Były to całe rozprawy na temat literatury, a na jej tle - na temat postaw ludzkich, niezapomniane sądy nad pisarzami, np. Żeromskim, nad romantyzmem i pozytywizmem. Podczas jednej z takich dyskusji zaskoczyła nas koleżanka Henia, mówiąc, że lubi Żeromskiego ze względu na wątki erotyczne w jego powieściach. W tamtych latach to było coś - odwaga na pograniczu herezji. Profesor tylko się uśmiechnął.

Uczniowie wystawiali sztuki teatralne. "Śluby panieńskie" - był to spektakl najprawdziwszy z prawdziwych - w strojach wypożyczonych z teatru i na deskach teatru. Organizowali koncerty klasowe, deklamacje. Wszystko pod czujnym okiem Troczewskich. - Ileż oni mieli dla nas serca, ileż czasu nam poświęcali. Po lekcjach prywatnie douczali słabszych uczniów.

Tradycją stały się poniedziałkowe nieformalne spotkania młodzieży w mieszkaniu profesorostwa przy ul. Krakowskiej 11. Eugenia częstowała zawsze ciastem własnego wypieku, owocami i herbatą. Zbigniewa określali: Duch, pęd i czupryna. Jeździł na rowerze w charakterystyczny sposób - balansując tułowiem na obie strony. Potem zainstalował do roweru motorek.

- Zmuszał nas do myślenia, zadawał nietypowe, nieszablonowe wypracowania. Ot na przykład: Nawet w kałuży błota widać odbicie słońca. Wczesna starość - wieczna młodość. Rozwiń myśl: Życie bez pracy jest zbrodnią, praca bez piękna zezwierzęceniem - wylicza Jerzy Koszewski, prezes koła Absolwentów Zespołu Szkół Handlowo-Ekonomicznych, uczeń Zbigniewa Troczewskiego w latach 1948 - 1952 w liceum administracyjno-handlowym i następnie w technikum finansowym. - Bardzo kochał młodzież, interesował się warunkami życia, pomagał materialnie, wspierał. Nie był moim wychowawcą, jednak kiedy zmarł mój tata, to przyszedł na pogrzeb. I pamiętam, za parę dni dostałem paczkę od anonimowego nadawcy. A w środku artykuły żywnościowe i garnitur - byłem wtedy w klasie maturalnej, bardzo mi się przydał. Jestem pewien, że to profesor przysłał.

Trudne czasy

Czasy nie były dobre dla takich romantyków i pasjonatów. Życie szkoły wyznaczała partia i Związek Młodzieży Polskiej. W okresie stalinowskim, wbrew wszelkiej logice, sukcesy nauczycielskie i zasługi pedagogiczne Troczewskich nie tylko nie spotkały się z uznaniem władz szkolnych lecz były piętnowane.

Potępiano oboje za katolicyzm, z którym nigdy się nie kryli. Władze szkolne uznały, że swoją postawą źle wpływają na młodzież. Profesorowi Troczewskiemu miano za złe na przykład to, że kilku jego wychowanków wstąpiło do seminarium duchownego. Oskarżony o antypaństwowe poglądy zostaje zwolniony ze szkoły przy Warszawskiej. Bezpieka nęka go dalej. Podczas pracy w Technikum Geodezyjnym na lekcje przychodzi wizytator. Profesor wybiera specjalnie temat z gramatyki, by nie być posądzony o jakiekolwiek poglądy polityczne. Ale jest mowa o zrostach słowotwórczych, uczniowie podają przykłady: Wielkanoc i zmartwychwstanie.

To wystarczyło, wizytator wpisuje w protokole, że nauczyciel wprowadza na lekcjach tematykę religijną. Zbigniew Troczewski dostaje wilczy bilet, nie może uczyć w żadnej szkole. Podejmuje różne prace urzędnicze. W bibliotece Akademii Medycznej, wydziale zdrowia rady narodowej, Towarzystwie Wiedzy Powszechnej, PCK. Dopiero w 1956 r. przywrócono mu prawo nauczania w szkołach średnich. Wraca do Technikum Ekonomicznego, młodzież przyjmuje go entuzjastycznie.

Eugenia Troczewska po represjach czasów stalinowskich, kiedy razem z mężem została zwolniona ze szkoły, nie wróciła do zawodu historyka, uczyła gry na fortepianie w Ognisku Muzycznym. W dalszym ciągu jednak utrzymywała żywy kontakt ze swoimi uczennicami z klasy humanistycznymi. Jak wspomina Krystyna Kozińska, mogły do niej zawsze przyjść ze wszystkimi problemami, a ona poradziła jak koleżanka życzliwie i dobrze. A i później, kiedy jako dorośli pozakładali swoje rodziny, to ich dzieci chodziły do profesora na darmowe korepetycje przed maturą.

- Był bezinteresowny. Miał głowę w chmurach, a nie widział błota pod nogami - mówi o Zbigniewie Troczewskim Jerzy Koszewski. - W późniejszych latach byliśmy już na stopie koleżeńskiej, nawet dopuścił do takiej konfidencji, że mogłem mówić na niego po imieniu. Kiedyś poskarżył mi się, że lekarze powiedzieli mu, by wolniej chodził, co ma robić, przecież nie potrafi, zawsze się spieszył. Odpowiedziałem mu: Ale wtedy więcej zobaczysz. Spełniłem jego testament duchowy. Chciał, by na jego grobie napisać fragment wiersza Kazimierzy Przerwy Tetmajera: Dwie są święte rzeczy o sile apostolskiej: piękny i dobry duch człowieczy w gorącej pieśni polskiej.

Zbigniew Troczewski zmarł 24 sierpnia 1980 r. Eugenia przeżyła męża 12 lat, zmarła 10 marca 1992 r. Wychowankowie dla uczczenia ich pamięci ufundowali tablicę, która zostanie umieszczona na budynku przy ul. Krakowskiej 11, w którym przez wiele lat mieszkali. Odsłonięcie tablicy nastąpi 16 marca po mszy św. w kaplicy Sióstr Miłosierdzia św. Rodziny, o godzinie 13.30.

Korzystałam z książki Zuzanny Czajkowskiej "W kręgu Eugenii i Zbigniewa Troczewskich".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny